• Krupski zaczął pracę w Tesli w listopadzie 2018 r. Już pierwszego dnia napotkał wiele problemów, które bardzo go zdziwiły. Jego współpracownicy mieli otrzymać laptopy pracownicze dopiero po kilku miesiącach od momentu zatrudnienia
  • Polak w marcu 2019 r. zapobiegł wielkiemu pożarowi w fabryce w Lillestrom. Wyjął z jednego z samochodów płonące elementy, osłaniając dłonie jedynie rękawami koszuli
  • Po tym zdarzeniu dziękował mu sam Elon Musk. Później Polak wymienił z właścicielem Tesli jeszcze kilka maili
  • Niedługo po tym Krupski zaczął podejrzewać, że jego przełożony inwigiluje go za pośrednictwem oprogramowania Code42
  • Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Praca w Tesli była dla Łukasza Krupskiego spełnieniem marzeń. Urodzony w Warszawie 38-latek od najmłodszych lat interesował się motoryzacją. "Już jako dziecko Łukasz był zafascynowany pojazdami silnikowymi, takimi jak traktory i kombajny. Później sam demontował i naprawiał samochody" — mówił jego ojciec w rozmowie z niemiecką gazetą "Handelsblatt".

Po ukończeniu studiów w Polsce zaczął podróżować po świecie. Pracował jako elektryk w Danii, a także w Australii. Aż w końcu pod koniec 2018 r. natknął się na ofertę pracy w Tesli w Norwegii. Bez wahania podpisał umowę, godząc się na znacznie niższe wynagrodzenie niż to, na jakie mógł liczyć na wcześniejszych stanowiskach. Jako technik serwisu miał zarabiać 430 tys. koron norweskich rocznie (ok. 160 tys. zł). Polak kierował się misją "ulepszania świata". Przygoda z amerykańskim koncernem nie była jednak usłana różami.

Chwalił go sam Elon Musk

Krupski zaczyna pracę w Tesli w listopadzie 2018 r. Już pierwszego dnia napotyka wiele problemów, które bardzo go dziwią. Okazuje się, że firma nie przygotowała dla niego specjalnego ubrania roboczego. Gdy otwiera laptopa, od kolegów dowiaduje się, że oni dostali pracowniczy komputer dopiero po kilku miesiącach. Ponadto w fabryce ma brakować potrzebnych narzędzi.

Jednak dopiero to, co wydarzy się w marcu 2019 r., skłoni Polaka do zgłoszenia problemów wyżej. Łukasz Krupski jest wówczas jeszcze na okresie próbnym w fabryce Tesli w Lillestrom. 30 marca 2019 r. amerykański koncern prezentuje swój najnowszy Model 3. Podczas gdy zwiedzający oglądają samochód, za kurtyną wybucha pożar. Zapala się jedna z szybkich ładowarek.

Krupski osłania swoje dłonie rękawami koszuli i błyskawicznie wyrywa płonącą ładowarkę z komory silnika, a następnie rzuca ją na bok. Po tym "nurkuje" w aucie jeszcze raz i wyciąga z niego płonące kable. W tym samym czasie jego koledzy próbują stłamsić ogień szmatami.

Polski serwisant zapobiega wielkiej katastrofie. W samochodach Tesli montowane są akumulatory litowe, z ugaszeniem których problem mają nawet strażacy. Kierownik serwisu, w którym pracuje Krupski, wysyła maila do samego Elona Muska, w którym pisze o "bohaterskim wyczynie Polaka". Szef Tesli odpowiada już kilka godzin później, dziękując technikowi za ratunek.

Krupski odpowiada, że ugaszenie pożaru, zanim się rozprzestrzeni, było dla niego oczywistą rzeczą. "Czy jest jeszcze coś, co możemy zrobić, aby poprawić sytuację w przyszłości?" — pyta go Musk. Technik bardzo cieszy się, że szef Tesli tak bardzo zainteresował się sprawą. Przekazuje, że praca w fabryce jest "permanentnym ryzykiem", ponieważ gaśnic jest za mało, a podczas szlifowania iskry i stopiony metal spadają na znajdujące się blisko siebie samochody i pracowników. Tego samego dnia menadżer ds. bezpieczeństwa Tesli wysyła maila do pracowników w całej Europie, w którym przekazuje wytyczne.

Pożar w Lillestrom wybuchł dlatego, że jeden z techników zmodyfikował szybką ładowarkę. Z tego powodu surowo zabroniono "ulepszania" narzędzi. "To naraża ciebie, twoich współpracowników i firmę na wielkie niebezpieczeństwo" — napisano. Krupski cieszy się, że jego słowa zostały usłyszane na samej górze.

Inwigilacja

Radość Łukasza Krupskiego nie trwa jednak długo. Już po kilku dniach jego przełożony nalega na to, by mógł sprawdzić korespondencję Polaka z Elonem Muskiem. Technik pisze w tej sprawie do właściciela Tesli, ale tym razem odpowiedź nie może go ucieszyć. "Nie mogę czytać wszystkich maili, chyba że są one krytyczne dla Tesli" — napisał Musk.

11 kwietnia 2019 r. Krupski zwołuje spotkanie z kilkoma swoimi kolegami z firmy. Rozmawiają o stołach montażowych, które nie spełniają warunków. Uwagi przekazane są kierownikowi, który zapewnia, że "wskazówki zostaną potraktowane poważnie". Niedługo po tym Polak zauważa coś niepokojącego.

Jego komputer zaczyna wolniej działać. Krupski podejrzewa, że wpływ na to może mieć oprogramowanie śledzące Code42 działające w tle. Ma ono pomagać w identyfikacji pracowników, którzy "stanowią zagrożenie dla firmy". Kilka dni później przełożony Polaka informuje go, że "nie widzi dla niego przyszłości w firmie".

Krupski ponownie pisze do Muska, opisując mu całą historię. Tym razem właściciel Tesli już nie odpisuje. Polski technik zostaje przeniesiony do nowego miejsca. Od tej pory ma pracować w piwnicy działu dostaw, gdzie nie ma kontaktu ze współpracownikami.

Krupski w maju 2019 r. składa skargę do działu HR. Zostaje wezwany na spotkanie, w którym uczestniczy jego przełożony. Pracownik działu kadr informuje Polaka, że firma "rozważa jego zwolnienie". Wszystko dzieje się zaledwie sześć tygodni po tym, jak ugasił pożar w Lillestrom. Zdaniem przełożonego technik "negatywnie wpływa na środowisko pracy" i jest "zbyt nadgorliwy". Ponadto sposób zgłaszania przez niego incydentów ma być "niewłaściwy".

100 GB danych

Polak kontynuuje swoją pracę w Tesli, ale wyraźnie odbija się to na jego zdrowiu. 23 września 2020 r. Łukasz Krupski traci przytomność i musi zostać przewieziony na izbę przyjęć. Wkrótce po tym zaczyna psychoterapię. Mimo to wciąż chce wykorzystać swój czas w firmie do maksimum. W obawie przed wystawieniem mu złych referencji przez pracodawcę próbuje znaleźć sposoby na swoją obronę.

2 listopada 2021 r. Krupski loguje się do systemu informatycznego firmy. Przez przypadek udaje mu się wejść do pliku, który najprawdopodobniej pochodzi z działu finansowego Tesli. Szybko okazuje się, że ma dostęp także do wielu innych danych, które nie powinny być jawne dla wszystkich osób.

Polak zapisuje tyle plików, ile tylko może. Jest w stanie wejść do dokumentów najróżniejszych działów firmy. Dociera nawet do raportu wydatków Elona Muska na ochronę, danych wrażliwych klientów oraz pracowników Tesli, a także danych o słynnym modelu Cybertruck. Łącznie zbiera ponad 100 GB plików, które później przekazuje gazecie "Handelsblatt", nie podając swojego imienia i nazwiska.

Do Tesli docierają informacje o wycieku danych do niemieckich mediów. 9 marca 2022 r. firma ostatecznie zwalnia Krupskiego. Rusza duże śledztwo. 1 czerwca 2023 r. w mieszkaniu Polaka w Norwegii zjawiają się tamtejsze służby. Rozpoczynają przeszukanie, po którym wychodzą z wszystkimi urządzeniami elektronicznymi.

Krupski stawia warunki

Z informacji przekazanych przez "Handelsblatt" wynika, że Tesla jest gotowa zrzec się wszelkich roszczeń prawnych wobec Łukasza Krupskiego. By do tego doszło, musiałby on jednak usunąć pliki, które wykradł z firmy. Polak miał odmówić, ponieważ uważa, że "jego misja w Tesli się jeszcze nie zakończyła". Chciałby, aby władze zapoznały się ze wszystkimi skargami.

Źródło: "Handelsblatt"