W 2023 r. będziemy obchodzili 50. rocznicę uruchomienia produkcji Fiata 126p – samochodu, który miał i ma zarówno zagorzałych fanów, jak i wrogów, ale który zmienił nie tylko obraz polskiej motoryzacji, lecz przede wszystkim sposób myślenia Polaków. Niewiele osób jednak wie, że Maluchy jako oznakowane radiowozy używane były przez milicję, a później policję. Dziś widok takiego auta budzi najczęściej niedowierzanie.
Tak, wiemy, brzmi to odrobinę patetycznie, ale nie ma w tym cienia przesady – ten samochód naprawdę zmienił Polaków i otworzył zupełnie nieznane dotąd perspektywy. Od początku był dla szeroko pojętych mas pracujących czymś w rodzaju "marchewki" – pierwszy sekretarz KC PZPR Edward Gierek zdawał się nim mówić do rodaków: "Zobaczcie, Polska się modernizuje. Wytężona praca ma sens! Nagroda was nie ominie". Po latach powojennego zaciskania pasa i gomułkowskiej oszczędności Polacy zaczęli wierzyć w ludzką twarz socjalizmu – ustroju wychwalającego równość, który do tej pory robotnikom miał do zaproponowania głównie ciężką pracę, a uprzywilejowanej warstwie działaczy partyjnych szereg apanaży.
Premiera licencyjnego Fiata 126p odbyła się 9 listopada 1972 r. na placu Defilad w Warszawie, choć właściwiej byłoby napisać Fiata 126 – ze zrozumiałych względów prezentowane w stolicy auta wyprodukowano bowiem we Włoszech, gdzie wytwarzanie modelu 126 rozpoczęto pod koniec 1972 r. Ustawione obok znajdujących się na pochylniach pojazdów olbrzymie tablice informowały: "Polski Fiat 126p – samochód dla Ciebie".
Przyjęcie małego autka było serdeczne (w końcu jesteśmy bardzo gościnnym narodem), ale oprócz zachwytów dziennikarze podpytujący zgromadzonych pod Pałacem Kultury słyszeli również mniej entuzjastyczne opinie – zauważano, że samochód jest za mały dla 4-osobowej rodziny i przede wszystkim zbyt drogi – przy cenie 69 tys. złotych przeciętnie zarabiający Polak musiałby odkładać na niego całe swoje pensje przez 5 czy 6 lat. Rozwiązaniem miała być niecodzienna z dzisiejszego punktu widzenia sprzedaż ratalna (czyli przedpłaty).
W uproszczeniu: za Fiata najpierw się ratalnie płaciło, a później dopiero go odbierało. Aby dodać do tego trochę dreszczyku emocji i dramatyzmu wśród przedpłacających co miesiąc organizowano loterię, w której główną nagrodą była możliwość natychmiastowego odbioru auta (oczywiście pod warunkiem dopłacenia brakującej kwoty do pełnego wkładu).
Maluch radiowóz? Przecież takich w ogóle nie było!
Fiat 126P radiowóz - Maluch, którego nie byłoŹródło: Auto Świat
Pierwsze Fiaty 126p opuściły bielską fabrykę FSM na początku czerwca 1973 r. (ze względów ideologicznych oficjalna data to 22 lipca, czyli rocznica ogłoszenia manifestu PKWN – aktu usankcjonowującego powstanie później PRL). Mimo ceny dość szybko Maluchy zaczęły zapełniać ulice i Polska na dobre weszła w nieznany dotąd etap motoryzacji indywidualnej.
Fiat 126p był przede wszystkim samochodem polskich rodzin – do tzw. użytku uspołecznionego (czyli do firm czy instytucji państwowych) trafiał rzadko, a jeszcze mniej stworzono fabrycznych wersji specjalnych – poza Pingwinem (czyli 126p do malowania pasów na jezdniach) właściwie takich odmian nie było (oczywiście nie mówimy tu o autach przerabianych indywidualnie).
Co prawda już od wczesnych lat 70. ośrodek badawczo-rozwojowy bielskiej FSM podejmował próby budowy odmian użytkowych (pikap Bombel czy wersja van/kombi z leżących silnikiem), ale do produkcji żadna z nich ostatecznie nie trafiła.
Dla dużej części miłośników klasycznej motoryzacji fakt, że Maluchy bardzo wcześnie trafiły na służbę do milicji obywatelskiej, jest mało znany. Pierwsze oznakowane Fiaty 126p były eksploatowane przez tę formację już w latach 70. – zazwyczaj na służbę trafiały auta w kolorze białym, bo tak wówczas malowano radiowozy (przynajmniej większość). Samochody te najczęściej służyły jako środek transportu dla dzielnicowych oraz do przewozu psów tropiących. Nasz zdjęciowy bohater, który należy do zbiorów, Pomorskiego Okręgowego Muzeum PRL (oddział w Zblewie) pochodzi z 1990 r. – przełomowego okresu dla polskich stróżów prawa. To właśnie w tym roku (dokładnie 10 maja) jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęła osnuta złą sławą milicja obywatelska i pojawiła się policja.
Fiat 126P radiowóz - Maluch, którego nie byłoŹródło: Auto Świat
Napisy na drzwiach auta (wykonane już w muzeum) są mylące – "nasz" niebieski Maluch nigdy nie służył jako pojazd milicji. Skąd to wiemy? Według wiedzy obecnego właściciela Maluch-radiowóz miał być użytkowany w jednej z komend obecnego powiatu piaseczyńskiego (najprawdopodobniej w Górze Kalwarii lub Konstancinie). Spytaliśmy więc policjantów z Piaseczna, czy kojarzą nietypowy radiowóz. Okazało się, że takie auto w Piasecznie lub okolicach raczej jednak nie jeździło.
W Puławach nietypowy radiowóz wciąż jest dobrze pamiętany
Wskazano nam jednak nowy trop – Puławy. Tu mieliśmy więcej szczęścia: oficer prasowy puławskiej komendy komisarz Ewa Rejn-Kozak przyznała, że za jej czasów Malucha na terenie działania jednostki już co prawda nie było, ale starsi koledzy jak najbardziej pamiętają ten nietypowy radiowóz, który najpierw użytkowano w Dęblinie, a później w Kazimierzu Dolnym.
Dzięki uprzejmości puławskich stróżów prawa udało nam się dotrzeć do policjanta, który Malucha miał "na stanie" – emerytowanego już komendanta posterunku w Kazimierzu Dolnym Bogusława Gaby. A ten na temat naszego zdjęciowego bohatera wiedział dużo. W Dęblinie Maluch służył w sekcji ruchu drogowego – policjanci jeździli nim do szkół, by prowadzić zajęcia wychowania komunikacyjnego i egzaminować uczniów zdających egzamin na kartę rowerową. Później Maluch trafił do mnie, do Kazimierza Dolnego".
Fiat 126P radiowóz - Maluch, którego nie byłoŹródło: Auto Świat
Pan Bogusław bardzo dobrze wspomina swój nietypowy radiowóz. Mimo krążących złych opinii na temat usterkowości Fiata 126p muszę zaznaczyć, że nasz egzemplarz sprawował się bardzo dobrze i większych problemów nie sprawiał. Z poważniejszych napraw pamiętam, że trzeba było wymienić łożyska przednich kół. Zdarzały się też jakieś mniejsze usterki, ale naprawdę nic poważnego. Maluch służył jako pojazd patrolowy, ale częściej wykorzystywano go do załatwiania różnych służbowych spraw w terenie. Pamiętajmy, że na początku lat 90. policja było mocno niedoinwestowana i nawet taki samochód jak Maluch był pożądany – policjant, zamiast iść na piechotę, mógł pojechać Fiacikiem, więc dlaczego miałby być niezadowolony? – retorycznie pyta komendant.
Oznakowany policyjny Maluch był w Kazimierzu traktowany trochę jak maskotka (zresztą nie tylko przez policjantów). Często zdarzało się, że odwiedzający Kazimierz turyści przychodzili pod komisariat, żeby zrobić sobie zdjęcia z naszym nietypowym radiowozem.
Nie zdarzyło się też, by załoga niebieskiego Malucha była przez kogoś potraktowana niepoważnie. Oznakowanym radiowozem jeździ się przecież zawsze w mundurze. Nie miałem przypadku, żeby ktoś potraktował mnie jak przebierańca. Poza tym nasz Maluch szybko stał się słynny w okolicy i miejscowi wiedzieli, że mamy takie auto.
Można powiedzieć, że budził respekt jak każdy inny oznakowany pojazd policji – w końcu załoga Malucha też mogła wystawić mandaty. Maluch-radiowóz był używany w Kazimierzu do 1998 r. Pod koniec nasz miniradiowóz dostawał nawet zimówki! A w tamtym czasie inne pojazdy policji użytkowano na jednym komplecie opon cały rok, więc można powiedzieć, że do końca Maluch cieszył się uprzywilejowaną pozycją – dodaje na koniec Bogusław Gaba.
Galeria zdjęć
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.