- Mitsubishi Colt to dobrze dopracowana konstrukcja, która spełni oczekiwania kierowców
- Klienci mają możliwość wyboru jednej z trzech wersji napędu oraz jednego z czterech poziomów wyposażenia
- Colt śmiało może konkurować z innymi hatchbackami pod względem przestronności i pojemności bagażnika
W dobie daleko idącej optymalizacji niemal wszystkie chwyty są dozwolone. O ile kiedyś producenci samochodów niemal za punkt honoru stawiali sobie opracowywanie własnych konstrukcji, teraz coraz częściej standardem jest ich unifikowanie i oferowanie jednego modelu pod kilkoma markami, oczywiście z drobnymi modyfikacjami stylistycznymi. Właśnie tą drogą poszło Mitsubishi, które sięgając po model Clio i oferując je jako Colt, po kilku latach powraca do klasy aut miejskich. Już teraz zdradzę, że ma duże szanse, żeby przyciągnąć do siebie nie tylko fanów marki.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoNowe Mitsubishi Colt — trzy silniki, cztery poziomy wyposażenia
Krok, na który zdecydowało się Mitsubishi, ma wbrew pozorom wiele zalet. Podczas pierwszych jazd, które odbyły się w Berlinie i na drogach w pobliżu stolicy Niemiec, Colt potwierdził, że jest dobrze dopracowaną konstrukcją i że z naddatkiem jest w stanie spełnić oczekiwania szerokiego grona kierowców.
Dużą pomocą w przyciągnięciu potencjalnych klientów będzie nie tylko względnie niska cena — o czym nieco później — ale i możliwość wyboru jednej z trzech wersji napędu oraz jednego z czterech poziomów wyposażenia (Inform, Invite, Intense, Instyle), wspomaganych przez funkcjonalne pakiety.
Wisienką na torcie dla wielu użytkowników kluczowym aspektem przesądzającym o wyborze Mitsubishi może okazać się także dłuższa niż u konkurentów gwarancja oraz firmowy program assistance. Przekonamy się o tym już wkrótce, bo pierwsze egzemplarze Colta 7. generacji trafią do klientów na przełomie października i listopada br.
Nowe Mitsubishi Colt w skórze nowego Renault Clio
Pisząc o wrażeniach z jazdy, można niemal 1:1 przekleić wszystko to, co odnosi się do Renault Clio. A zatem mamy tu do czynienia z pozornie niedużym samochodem, bo o długości "zaledwie" nieco ponad 4 m (4047 mm), które okazuje się jednak wystarczająco przestronne, aby wygodnie mogły jechać nim dwie dorosłe osoby i dwójka dzieci. Na krótszych dystansach, a przy pewnej dozie wyrozumiałości nawet podczas dalszych wyjazdów, Coltem śmiało może jechać nawet czwórka dorosłych pasażerów.
Co ważne, chociaż nadwozie na to nie wskazuje, więcej niż wystarczającym okazuje się również bagażnik. Od razu warto przypomnieć, że mamy do czynienia z niedużym miejskim hatchbackiem. Z pojemnością 391 l Colt niewiele ustępuje nawet niektórym kompaktowym hatchbackom. To samo dotyczy wersji hybrydowej, która co prawda mieści 301 l, co jest jednak wartością o zaledwie 7 l mniejszą niż w hybrydowej wersji Renault Megane.
Nowe Mitsubishi Colt — pod znakiem komfortu
Od strony stylistycznej, zarówno na zewnątrz, jak i w środku, Colt jest niemal kopią Clio, a o przynależności do marki Mitsubishi świadczy głównie firmowy znaczek na masce i na kierownicy oraz napis "Mitsubishi" na tylnej klapie. W pozostałych kwestiach trudno dopatrzyć się jakichś daleko idących różnic, tym bardziej że nawet interfejs systemu multimedialnego oraz grafika zegarów na desce rozdzielczej są takie same.
Ma to jednak swoje dobre strony. Clio nie daje powodów do narzekań i to samo dotyczy Colta. Jakość spasowania materiałów jest na tyle dobra, że podczas jazdy nic nie trzeszczy i nie stuka. Do tego dochodzi sensownie zestrojone zawieszenie, którego nastawy ponad wszystko wynoszą komfort jazdy, co dało się odczuć podczas jazdy po gorszych jakościowo odcinkach dróg wciąż obecnych na terenie dawnego DDR-u. Co ciekawe, komfort idzie tutaj w parze z pewnością prowadzenia i Colt nie poddaje się nawet podczas szybko pokonywanych łuków.
Nowe Mitsubishi Colt - trzy silniki do wyboru, w tym pełna hybryda
W przypadku Colta nabywcy mają do wyboru trzy wersje napędu. W bazowej odmianie pod maskę trafia 3-cylindrowa benzynowa jednostka 1.0, która uzyskuje moc 66 KM i generuje moment obrotowy na poziomie 95 Nm. Silnik łączony jest z 5-biegową przekładnią manualną i przyspiesza od 0 do 100 km/h w 17,1 s. Podczas prezentacji Mitsubishi skupiło się jednak na dwóch pozostałych wersjach, tj. 1.0 T oraz 1.6 HEV.
W modelach 1.0 T za napęd odpowiada także 3-cylindrowy motor, ale wspomagany turbiną, dzięki czemu uzyskuje moc 91 KM i moment obrotowy 160 Nm. W układzie napędowym stosowana jest 6-biegowa przekładnia manualna. Tak skonfigurowany model ma przyspieszać od 0 do 100 km/h w 12,2 s. W miejskich warunkach samochód sprawia wrażenie dość dynamicznego, dobrze pracuje również skrzynia biegów. Turbodoładowany Colt jest dość cichy i nie irytuje przesadnie wysokim zużyciem paliwa. Na względnie krótkim dystansie prowadzącym przez Berlin i jego obwodnicę Colt zużył średnio 5,4 l/100 km.
Nieco mniej, bo 4,8 l/100 km, potrzebował na pokonanie trasy testowej hybrydowy Colt, w którym benzynowy silnik 1.6 wspomagany jest przez jednostkę elektryczną. Moc całego układu wynosi 143 KM, a napęd przenoszony jest poprzez przekładnię automatyczną (dwa przełożenia dla napędu elektrycznego i cztery przełożenia dla napędu spalinowego). Co prawda ten układ daje więcej powodów do radości, m.in. za sprawą lepszej dynamiki (przyspieszenie 0-100 km/h w 9,3 s), ale raczej niewielu klientów będzie miało okazję się o tym przekonać.
Jeśli Colt, to z silnikiem 1.0 T. Wiem nawet dlaczego
Samo Mitsubishi szacuje, że największym zainteresowaniem będzie cieszyła się wersja z silnikiem 1.0 T. Ten napęd wybierze zapewne aż 80 proc. nabywców Colta. Reszta klientów, mniej więcej po 10 proc., zdecyduje się albo na najsłabszy napęd, albo na układ hybrydowy, który według zapewnień producenta ma zapewnić zasięg przekraczający nawet 900 km.
- Przeczytaj także: Elektryczny Fiat 600e z fabryki w Tychach. Jest dizajnerski, ale będzie bardzo drogi
Powodem tak dużych różnic w zainteresowaniu można upatrywać w cenach Coltów. Cena podstawowego modelu zaczyna się od 71 tys. 990 zł. To o ponad 2 tys. zł mniej niż w przypadku najtańszego Clio (74 tys. 200 zł). Tyle że Renault już w najtańszej wersji montuje silnik o mocy 90 KM. Chcąc mieć taką samą moc w japońskim aucie, musimy sięgnąć po bogatszą wersję wyposażenia Invite i zapłacić już niemal 87 tys. zł. A chcąc jeździć oszczędnie i ekologicznie, czytaj wybierając wersję hybrydową dostępną w najbogatszej wersji Instyle, trzeba wydać już 126 tys. 290 zł.
O ile bazowa cena wydaje się kusząca i jedynym haczykiem jest obecność najsłabszego napędu, ale też analogowych zegarów oraz mniejszego, 7-calowego ekranu w konsoli centralnej, o tyle pozostałe wersje wydają się dość drogie. Ale Mitsubishi ma tutaj asa, a nawet dwa asy w rękawie. Pierwszym jest 5-letnia gwarancja, która obwarowana jest limitem 100 tys. km. Drugim, być może znacznie korzystniejszym z punktu widzenia użytkownika, jest 5-letni program pomocy drogowej w ramach Mitsubishi Motors Assistance, który już nie jest ograniczony żadnym przebiegiem i obejmuje swoim zakresem m.in. bezpłatną pomoc w przypadku awarii mechanicznej lub elektrycznej, wypadku drogowego, zatankowania niewłaściwego paliwa czy zatrzaśnięcia kluczyków w aucie.