- Od stycznia 2022 r. w Polsce obowiązuje nowy taryfikator mandatów. W niektórych miejscach (a zwłaszcza w miastach) ruch rzeczywiście się uspokoił
- Na drogach ekspresowych i remontach drogowych kierowcy zdają się jednak nie widzieć ograniczeń prędkości. Kto jedzie tutaj przepisowo, jest zawalidrogą
- Demontaż urządzeń odcinkowego pomiaru prędkości na A1 był konieczny ze względu na postępy prac budowlanych. W kilku miejscach ograniczenia są nietrafione
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Od stycznia 2021 r. na budowanej autostradzie A1 działały dwa odcinkowe pomiary prędkości. Jeden pomiędzy Tuszynem i Piotrkowem Trybunalskim (16 km) i jeden obserwujący kierowców od węzła Kamieńsk aż do węzła Mykanów (ok. 40 km). Dłuższy z nich został zdemontowany już we wrześniu 2021 r. z powodu zmiany organizacji ruchu na tym fragmencie budowanej trasy. Drugi, na wniosek łódzkiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), został wyłączony 15 listopada 2021 r.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoDlaczego? Nie było sensu dłużej go utrzymywać, bo kierowcy mają już do dyspozycji nową trzypasmową jezdnię. Na kilkunastokilometrowym fragmencie trasy drogowcy podnieśli nawet dozwoloną prędkość do 100 km/h, zachowując jednak miejscowe ograniczenia do 70 km/h – trzeba się pilnować. W praktyce jednak tam, gdzie jest szeroko, kierowcy ignorują znaki i pędzą jak po gotowej autostradzie. W końcu prawdopodobieństwo otrzymania mandatu jest dużo mniejsze...
Rekordowa autostrada A1 bez odcinkowego pomiaru prędkości
Urządzenia pracujące na dwóch wspomnianych wyżej odcinkach grzały się do czerwoności – tylko w pierwszym miesiącu na odcinku pomiędzy Tuszynem a Piotrkowem wpadło 14 tys. kierowców. To jeszcze nic, wszak według statystyk Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD) opublikowanych z okazji demontażu kamer od 20 stycznia do 12 listopada 2021 r. zarejestrowano w tym miejscu aż 207 tys. wykroczeń (słownie: dwieście siedem tysięcy!).
Skalę tego zjawiska dobrze obrazuje fakt, że przez cały 2020 r. na wszystkich 25 kontrolowanych odcinkach dróg w Polsce stwierdzono "zaledwie" 130 tys. przekroczeń prędkości. Dlaczego zatem funkcjonariusze zrezygnowali z takiego źródła dochodu? Z miesiąca na miesiąc autostrada A1 zyskuje kolejne fragmenty nowej nawierzchni, co wymusza nową organizację ruchu – po starej "gierkówce" nie ma już śladu, a w kilku miejscach kierowcy mają do dyspozycji nawet po trzy pasy ruchu. Jest bezpieczniej, więc pracownicy GDDKiA i GITD przenieśli urządzenia na trasę S8 w Warszawie i do nowo otwartego tunelu pod Ursynowem.
Sprawdź: Tunel pod Ursynowem już otwarty. Jest najdłuższy w Polsce
Nowy taryfikator mandatów a rzeczywistość
Od 1 stycznia 2022 r. policjanci wypisują mandaty za wykroczenia drogowe według nowego taryfikatora. Główna zmiana to znacznie wyższe stawki (niektórzy nazywają je "europejskimi"), surowsza punktacja wykroczeń i brak tolerancji dla recydywistów. Przykłady? Za przekroczenie prędkości o 45 km/h można dostać mandat w wysokości 1 tys. zł, ale za powtórkę w ciągu dwóch lat kierowca będzie musiał zapłacić już 2 tys. zł.
Czy wysokie kwoty w nowym taryfikatorze działają? Aby to rzetelnie ocenić, trzeba odczekać jeszcze kilka miesięcy, aż wieść o surowych karach się rozniesie, a część uczestników ruchu przekona się na własnej skórze, że to nie noworoczny żart.
Policjanci już egzekwują nowe przepisy i w Warszawie rzeczywiście da się zauważyć ogólne "spowolnienie". Dobrym przykładem jest tunel na Wisłostradzie, w którym obowiązuje ograniczenie do 50 km/h. Do tej pory standardem były tu samochody poruszające się z prędkością 80-90 km/h. Teraz jest ich zdecydowanie mniej.
Zobacz: Jak wzrosły mandaty w 2022 r.? Nowy taryfikator bez ulgi
Jak to wygląda poza miastem? By to sprawdzić, wybraliśmy się na wycieczkę pod Częstochowę, korzystając z drogi ekspresowej S2 i autostrad – A2 oraz A1. Start o 8.30 z warszawskiego Mokotowa sprawił, że załapaliśmy się jeszcze na godziny szczytu i wzmożony ruch w mieście. Część osób próbowała odzyskać na "es dwójce" minuty stracone w miejskich korkach – najwyraźniej ci kierowcy nie mieli jeszcze przed oczami nowego taryfikatora.
Sytuacja zmieniła się diametralnie po wjeździe na autostradę A2 prowadzącą do Łodzi. To bodaj najbardziej zatłoczony odcinek drogi w Polsce, ale tym razem ruch pozwalał na jazdę z aktywnym tempomatem ustawionym na dozwolone na autostradzie 140 km/h. Niewiele innych uczestników ruchu zdecydowało się na jazdę z wyższymi prędkościami – a nawet jeśli, to z nieznacznie wyższą, a nie ze wskazówką dobijającą do 200 km/h. Klasycznie nie obyło się bez "wyścigu słoni" (czyt. ciężarówek mozolnie wyprzedających inne), ale dwie takie sytuacje na 100 km trasy to przecież sukces!
Remont? Jaki remont?
Sielankę przerwał wjazd na plac budowy, którym jest obecnie odcinek autostrady A1 łączący Tuszyn z Częstochową. Niemal do samego Piotrkowa Trybunalskiego prowadzą już trzy pasy z nową nawierzchnią, ale remont nie został w pełni ukończony – w wielu miejscach brakuje jeszcze ekranów akustycznych i oznakowania pionowego oraz poziomego.
Jak to na budowie znaki są często niedbale "rozrzucone", umieszczone tylko po jednej stronie jezdni lub przekrzywione pod takim kątem, że nie wiadomo, czy na pewno obowiązują. Drogowcy umożliwili tu kierowcom jazdę z prędkością 100 km/h, choć w kilku miejscach trzeba zwolnić do 70 km/h. Na wolniejszych fragmentach trasy wyprzedzały nas nawet zestawy ciężarowe, na tych z podwyższoną prędkością byliśmy najwolniejszym pojazdem osobowym.
A dalej? Cóż, na ciągnących się przez kilkadziesiąt kilometrów zwężeniach trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo tu wciąż obowiązuje limit 70 km/h. Na prowizorycznych skrzyżowaniach przy nieukończonych wiaduktach dozwolona prędkość spada nawet do 50 km/h. Po zaledwie kilku kilometrach jazdy takim odcinkiem ustawił się za nami sznur samochodów ciężarowych, które nie zdecydowały się na manewr wyprzedzania (nie tylko ze względu na węższy lewy pas, ale też obowiązujący na tej budowie zakaz wyprzedzania przez takie pojazdy).
Kierowcy busów śmigali za to lewym pasem aż miło – w końcu "bus musi latać"! Częstszym widokiem były jednak wyprzedzające nas inne auta osobowe. Mimo to rekord prędkości należy do białego Volkswagena Transportera, który niemal "zdmuchnął" naszego SUV-a z drogi.
Nie widzieliśmy za to choćby jednego patrolu policji. Na trwającą kontrolę drogową trafiliśmy dopiero po zjeździe z autostrady A1, już pod samą Częstochową. Czy zatem nowy taryfikator mandatów działa? Najlepszą odpowiedzią będzie chyba parafraza jednego z "wałęsizmów" – tak, a nawet nie!