Lawety przepływające promami nie są niczym nadzwyczajny, zresztą pojazdy przewożone na platformach również nie. Są jednak pewne granice, a upychanie wszystkiego jak leci na naczepie, nie jest najlepszym rozwiązaniem.

22 lutego do portu w Lubece wjechał TIR, który transportował cztery pojazdy, z których wszystkie były innego rodzaju. I tak na "pace", licząc od końca, znajdowały się: Ford Transit z metalowymi prętami na dachu, dalej Smart ForTwo, ciągnik siodłowy bez kabiny, a na ciągniku stał uszkodzony Volkswagen Polo. Według notki prasowej w tym samym czasie w porcie był jeszcze drugi zestaw, na którego pokładzie był złom.

Takie połączenie sprawiło, że osoba odpowiedzialna za załadunek promu zainteresowała się "mieszanką" i zwątpiła, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Aby rozwiać wątpliwości, po prostu wezwano policję portową, by ta sprawdziła ciężarówkę.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Decyzja pracownika okazała się trafiona. Po przyjeździe na miejsce policjantów stwierdzili oni, że ładunek jest źle ustawiony, punktów przypięcia towaru jest za mało, a sam sposób przymocowania pojazdów pozostawia wiele do życzenia. Osoby ładujące auta na naczepę nie przejęli się zbyt małą liczbą punktów do mocowania ładunku i pasami transportowymi przymocowali pojazdy o ramę, owijając podłogę tak, jak owija się przedmioty taśmą klejącą.

Rzecz jasna takie zabezpieczenie nie miało szans przejść przez weryfikację policjantów i transport został zatrzymany w porcie. Istniała bowiem obawa, że pojazdy na naczepie poluzowałyby się na promie i mogłyby spaść.

Zarówno transport złomu, jak i ten ze zdjęcia z różnymi pojazdami na pokładzie został zatrzymany. Ciężarówki mogły jednak zostać w porcie, by można było usunąć wszystkie nieprawidłowości. Nie ma również wzmianki na temat kary dla kierowców czy dla litewskiego przewoźnika, do którego należały oba zestawy pojazdów.