- Volkswagen rozważa likwidację jednego ze swoich niemieckich zakładów
- Kurs akcji Volkswagena spadł po aferze z silnikami Diesla
- Wysokie koszty produkcji w Niemczech oraz brak dopłat ekologicznych wpłynęły na kondycję firmy
- Volkswagen rozważa wycofanie układów zbiorowych i gwarancji zatrudnienia. Tego niemieccy pracownicy koncernu się nie spodziewali
O tym, że sytuacja finansowa niemieckiego giganta motoryzacyjnego nie jest najlepsza i że firma wymaga pilnej restrukturyzacji, mówi się od dłuższego czasu. Prawdziwe problemy zaczęły się od afery z silnikami Diesla i fałszowaniem wyników pomiarów emisji spalin – a to właśnie diesle przez lata uchodziły za specjalność Volkswagena. Dziewięć lat temu, w 2015 r., kiedy sprawa się wydała, kurs akcji Volkswagena spadł z ok. 240 do ok. 100 euro. To gigantyczny cios dla firmy, po którym sytuacja wydawała się stopniowo wracać do normy – w kwietniu 2021 r. akcje Volkswagena osiągnęły wartość zbliżoną do tej, sprzed afery dieslowskiej, ok. 233 euro. Nie na długo.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
- Przeczytaj także: Kto kupił coś używanego, musi złożyć deklarację w urzędzie. Przepisy już obowiązują
Volkswagen ma problemy. Elektryki mu nie pomogły
Spóźnione modele aut elektrycznych z rodziny ID. nie sprzedawały się tak dobrze, jak pierwotnie zakładano, a ich przygotowanie pochłonęło olbrzymie środki, konkurencja – nie tylko w Europie, ale przede wszystkim w Chinach, pod wieloma względami okazuje się skuteczniejsza i tańsza. Volkswagen, żeby utrzymać udziały rynkowe, zmuszony był drastycznie obniżyć ceny swoich aut w Chinach.
O tym, jak zła jest sytuacja, świadczy aktualny kurs akcji Volkswagena – na początku września wyceniano je na nieco ponad 94 euro, czyli jeszcze mniej niż w szczytowym okresie afery, o której mówiono, że może pogrążyć koncern. Eksperci wskazują kilka przyczyn: wysokie koszty produkcji w Niemczech, wynikające m.in. z wysokich kosztów energii i wysokich kosztów pracy w Niemczech, kamyczek do katastrofy dołożyła też zapewne niespodziewana i niezapowiadana wcześniej decyzja o likwidacji dopłat ekologicznych do aut elektrycznych, która gwałtownie obniżyła na lokalnym, niezwykle ważnym rynku popyt na te auta, w których rozwój Volkswagen inwestował najwięcej. Wojna w Ukrainie, w której funkcjonowały zakłady dostarczające m.in. wiązki elektryczne do wielu modeli Volkswagena, wstrzymanie produkcji i eksportu aut w Rosji i do Rosji też musiały odbić się na kondycji firmy.
Volkswagen szuka więc nowego pomysłu na siebie i stara się inwestować w przyszłość. Tyle że na to potrzeba gigantycznych pieniędzy – część z nich ma pochodzić z drastycznego programu cięć wydatków.
Te zakłady Volkswagena mogą zniknąć
Na początku września władze koncernu zapowiedziały, że obowiązujące od kilkudziesięciu lat układy zbiorowe i gwarancje zatrudnienia dla ok. 120 tys. niemieckich pracowników Volkswagena mogą zostać wycofane. Z nieoficjalnych informacji wynika, że władze firmy uważają, że co najmniej jeden zakład produkujący auta i jeden z zakładów wytwarzających komponenty, stanowią niepotrzebne obciążenie dla koncernu. O które spośród 11 dużych zakładów produkcyjnych Volkswagena w Niemczech może chodzić? Tego też oficjalnie nie wiadomo, ale niemieccy dziennikarze i eksperci z branży motoryzacyjnej mają swoje przypuszczenia.
Za bezpieczny uchodzi zakład w Wolfsburgu – w końcu to centrala koncernu. Nie dość, że produkowane są tam dobrze sprzedające się modele (m.in. Golf i Tiguan), to jeszcze w ostatnich latach poczyniono tam olbrzymie inwestycje. Szkody wizerunkowe wynikające ze zlikwidowania tego zakładu byłyby dla Volkswagena większe od możliwych oszczędności. Podobnie rzecz ma się z zakładem w Hanowerze, w którym powstają m.in. auta użytkowe marki Volkswagen. Z kolei w najstarszej lokalizacji koncernu, w fabryce w Braunschweigu, działającej od 1938 roku, produkowane są m.in. komponenty zawieszeń, stosowane w wielu modelach Volkswagena. Ryzyko likwidacji tego zakładu też nie wydaje się duże.
Zdaniem dziennikarzy niemieckich serwisów Focus.de i Business Punk, powody do niepokoju mogą mieć pracownicy zakładu w Zwickau, w którym niegdyś produkowano Trabanty, a teraz wytwarzane są wyłącznie auta elektryczne – w zakładach tych w ostatnich latach wielokrotnie wstrzymywano produkcję, nie ma też tam praktycznie żadnych nowych ofert pracy.
Do zagrożonych lokalizacji zaliczany jest też zakład w Salzgitter – m.in. dlatego, że ze względów logistycznych, jego produkcję dałoby się prawdopodobnie łatwo przenieść do nieodległego zakładu w Wolfsburgu. Listę szczególnie narażonych na likwidację zakładów Volkswagena w Niemczech zamyka fabryka układów napędowych w Chemnitz (w latach 1953–1990 Karl-Marx-Stadt) – zakład ten zatrudnia stosunkowo niewiele osób (ok. 1800 na tle np. ponad 60 tys. w Wolfsburgu), a koncern ma też inne zakłady wytwarzające podobne podzespoły.
Oczywiście, nie jest to jeszcze pewne – udziały w zakładach Volkswagena mają też niemieckie kraje związkowe, sporo do powiedzenia mają też tam związki zawodowe. Presja ze strony polityki i organizacji społecznych może być tak duża, że koncern wycofa się z planów redukcji.
Czy produkcja z Niemiec zostanie przeniesiona do Polski?
Po Niemczech i Chinach to właśnie Polska jest trzecim krajem na świecie pod względem ilości zakładów produkcyjnych Volkswagena. Na długo przed ogłoszeniem planów redukcji liczby zakładów w Niemczech, Volkswagen zapowiadał m.in. częściowe przeniesienie produkcji model Golf do Polski – produkcja tego modelu ma ruszyć w 2027 roku w Poznaniu. Nie należy się jednak spodziewać, że wszystkie likwidowane w Niemczech miejsca pracy zostaną przeniesione do naszego kraju, bo również w Polsce problemem są m.in. wysokie koszty energii, a koszty pracy, choć wciąż znacznie niższe niż w Niemczech, nie są wcale najniższe w Europie. Volkswagen zapowiada za to zwiększenie zaangażowania w Chinach, gdzie konkurencja jest olbrzymia, ale też rynek ma wielki potencjał.