Czasem można go nieco zmodyfikować tak jak robi to np. Fiat z Mazdą MX-5, dając jej inny przód i własne silniki. Innym razem zamiast wersji otwartej robi się zgrabne coupe – mowa o Toyocie Suprze Mk5, która jest w dużej mierze BMW Z4. Ale w historii były przykłady jeszcze bardziej odjechanych mariaży. Przed wami kilka z nich! Śmiało wrzucajcie w komentarzach swoje, być może o niektórych nawet nie słyszeliśmy!
Galeria zdjęć
To jest tak dziwne, że aż piękne. Co prawda dzisiaj w niektórych Mercedesach znajdziecie francuskie silniki Diesla (Renault), ale kiedyś współpraca tych marek wcale nie była oczywista. Geländewagen trafił do Francji jako Peugeot P4! Co prawda Niemcy dali Francuzom samochód bez silnika, więc pod maską pracuje tu motor z 504, połączony ze skrzynią z 604, ale za to w najlepszej z możliwych wersji – dla wojska. W umowie ograniczono także dystrybucję do wojskowej na terenie Francji oraz w krajach gdzie francuska armia przebywa! Ale po okresie służby auta trafiły do demobilu i czasem można je spotkać. W Polsce też kilka jest!
Mopar – to słowo powoduje, że wielu fanów motoryzacji pada na kolana i zaczyna się ślinić. Zwłaszcza muscle cary koncernu Chryslera wyprodukowane przed kryzysem paliwowym z 1973 roku wzbudzają uzasadnione pożądanie. Totalnie pojechane pojemności silników V8 i ogromne jak na dzisiejsze standardy nadwozia. Czegoś można chcieć więcej, jak się lubi amerykańskie samochody? Charger pierwszej i drugiej generacji, 300, Challenger… a nie poczekaj, „jedynka” (taka jak w filmie „Znikający punkt”) jest czaderska, ale czy ktoś pamięta „dwójkę”? Tak, w 1977 roku Amerykanie zaprezentowali Dodga Challengera II. Produkowali go do 1983 roku i potem długo porzucili Challengera, tak dali ciała z drugą generacją. „Dwójka” była bowiem niczym innym jak Mitsubishi! Tak, w owych czasach Amerykanie uśpili czujność i sami sprzedawali japońskie samochody pod swoimi markami. Wszystko spoko, tylko po co ta nazwa? Pierwszy Challenger mógł mieć motor o pojemności 7,2 litra, a drugi? Maksymalnie 2.6, a normalnie 1.6, oczywiście R4. Ten drugi o mocy 98 KM! W Japonii ten Challenger II nazywał się Mitsubishi Galant Lambda, u nas Sapporo – to bardzo fajne autko, ale zdecydowanie nie muscle car.
5,7 V8 o mocy 333 KM – nie trzeba chyba nic więcej tłumaczyć. Taki bowiem motor pojawił się w aucie o nazwie Holden Monaro, które w dużej mierze oparte było na Oplu Omedze B. Ale żeby było jeszcze śmieszniej – tego Holdena sprzedawano w Anglii jako Vauxhalla. Omega B wróciła więc w pewnym sensie na nasz rynek, ale po kolei. Najpierw po drugą generację Opla średniej klasy wyższej sięgnął Cadillac (to oczywiście efekt tego, że obydwie marki należały wtedy do tego samego koncernu). Model nazywał się Catera i był sprzedawany w USA między 1996 a 2001 roku w USA. Produkowany w Niemczech Cadillac miał tylko jedną wersję silnikową: 3.0 V6. Model ten wyposażony był w czterobiegowy automat GM i miał świetne wyposażenie. Niestety Amerykanie tego nie kupili – w najlepszym roku sprzedano 25 tys. egzemplarzy, co jak na realia USA jest dość śmieszną liczbą. Równolegle Omega występowała także jako Holden Commodore na rynku Australijskim. Po tym jak GM przestał robić Cadillaca Caterę postanowił zainwestować w rozwój projektu Omegi jako Holdena – tak powstała dwuosobowa wersja tego auta o nazwie Monaro. Model, do którego trafił wspomniany wyżej motor – czyli bardzo nietypowy muscle car, oferowany przez pewien czas w Wielkiej Brytanii w tym samym salonie co Corsa i Astra!
Lancia Delta, to było kiedyś coś. Liczne sukcesy w rajdach spowodowały, że model ten był dość popularny i to nawet w zwykłych przednionapędowych wersjach. Ale żeby sprzedawać go pod marką Saab to jednak chyba dość duża przesada. I to w czasach klasycznego „krokodyla”, przed unifikacją z techniką z Opla! Model nazywał się Saab-Lancia 600. Pomysł na niego był wynikiem większej współpracy między koncernami – bo przecież na płycie Fiata Crome powstał Saab 9000. A tego kompakta Szwedzi dostali w bonusie. Model oferowano jedynie w Skandynawii, a wieść gminna niesie, że lepiej zabezpieczono go przed zgubnym działanie soli. Pod maską jedynie motor 15 8V o mocy 85 KM i oczywiście napęd na przednią oś. „Produkcja” trwała krótko – całe dwa lata – najwyraźniej klienci nie docenili tego innowacyjnego badge engineering!
A jeśli się mylimy, to czapki z głów. Przez pewien czas w historii na japońskim rynku Mazda sprzedawała Citroeny. Do tego oferowała je pod swoją specjalną marką Eunos, koło takich wynalazków jak trzyrotorowe Cosmo 13B! Oferta składała się z kilku modeli – m.in. AX, BX, ZX oraz XM. Wersja na Japonię była oznaczona jako XM-S. Niestety pomysł nie chwycił, bo Japończycy najbardziej cenią sobie europejskie samochody z kierownicą z lewej strony. Te sprzedawane przez Mazdę były zaś oferowane w wersjach przystosowanych do ruchu lewostronnego, który obowiązuje w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Simca/Talbot Horizon może i nie porywa wyglądem, ani nie powoduje drżenia rąk, ale to jeden z francuskich modeli, który zrobił oszałamiającą karierę międzynarodową. Najpierw koncern Chrysler Europe oferował ten model w Europie. Tu trafił w ręce tunerów z Lotusa, którzy przygotowali jego wersję rajdowa w specyfikacji grupy 4. Nazywał się wtedy Talbot Sunbeam Lotus (powinno kojarzyć się wam z nim nazwisko niejakiego Jeana Todta). Równolegle ten samochód z francuskim rodowodem trafił do USA, gdzie oferowano go jako Plymouth Horizon, Dodge Omnis a w końcu jak Dodge Shelby. Słynny hodowca kurczaków pracował bowiem wtedy dla koncernu Chryslera, po odejściu z Forda.
Pierwszy Pontiac nazwany na cześć słynnego francuskiego wyścigu narodził się w 1961 roku. Model ten do lat 80. ubiegłego wieku było ogromnym amerykańskim full-sizem. Co odbiło koncernowi GM, żeby po tą samą nazwą oferować pod koniec lat 80. przednionapędowego Opla Kadetta nikt nie wie! Żeby było jeszcze dziwniej to nawet nie był Opel, bo Le Mans z naszego zdjęcia produkowano w Korei. Model sprzedawano też pod marką Daewoo, ale to na pewno wiecie, bo nieco późniejsza jego wersja o nazwie Nexia odcisnęła swoje piękno na polskiej motoryzacji!
Nieco dziwnie brzmi taki podpis pod zdjęcie biorąc pod uwagę z jakim autem mamy do czynienia. Produkowany w Hiszpanii Mercedes MB100 nigdy bowiem nie był zbyt dobrze zabezpieczony przed korozją. Ale nie o to nam chodzi, bo ten pierwszy po wojnie przednionapędowy Merc, żył zanim został Mercedesem, a nawet chwilę po tym jak przestał nim być! Konstrukcyjnie model ten wywodzi się bowiem z dostawczaka o nazwie Mercedes F1000L (model na rynek iberyjski), który jest de facto nieco zmodernizowanym modelem Auto Union, znanego także jako DKW F1000! Ale na tym nie koniec, bo gdy Mercedes pokazał następcę, czyli Vito/Viano, licencję na MB100 sprzedał Koreańczykom. A ci nałożyli na auto makijaż i oferowali je jako Istanę pod markami SsangYong oraz Daewoo. Model miał też swój epizod w Chinach – jako Sanxing (polecamy inne badge engineeringi tego producenta).
Nie tylko współcześnie koncern Fiata współpracuje z Japończykami, w historii marki były już bowiem takie epizody wcześniej, dokładnie w 1980 roku kiedy to Fiat i Nissan podpisał porozumienie na produkcję następcy Alfy Alfasud. Włosi dostali od Japończyków Nissana Cherry, znanego w Japonii jako Pulsar. Japońskie auto, które chyba mimo wszystko wolniej gniło od modelu Alfasud otrzymało piękną nazwę Alfa Romeo Arna, ale nie okazało się sukcesem. Produkowano je jedynie przez 4 lata od 1983 roku. Ale ta generacja Nissana Pulsara miała też swój epizod w Australii. Tam nazywała się Holden Astra. Brzmi jak nazwa Opla, który podobnie jak Holden należał wtedy do koncernu GM? Dokładnie, ale dwie pierwsze generacje Holdenów Astra, były Nissanami, a dopiero później pod tą nazwą zaoferowano na rynku australijskim Opla Astrę. Też tego kompletnie nie rozumiemy!
Być może kojarzycie amerykańską markę AMC. To ta od kompaktowych modeli z silnikiem V8 i pierwszych eksperymentów z uterenowianiem zwykłych aut (jeszcze przed Golfem Country). Kiedy AMC pod koniec lat 70. robiło swoje śmiałe projekty rynek nie był jeszcze na nie gotowy i firma wpadała w coraz to większe tarapaty finansowe. Ratunkiem dla niej miał być przednionapędowy model kompaktowy. AMC podpisało więc umowę z Renaultem. Do gamy wpadło kilka francuskich modeli np. Fuego. Pod nazwą Renault Alliance, GTA lub Encore wprowadzono też kompakta, czyli model 9/11. Ale to jeszcze nic, bo Amerykanie zrobili coś na co Renault się nie zdecydował, czyli wyprodukowali wersję bez dachu. Modele 9/11 miały też swój epizod pod turecką marką Oyan, ale to już mniej istotne.
Kiedyś Volkswagen oferował swojego vana z motorem VR6, ale to już zamierzchła przeszłość. Jeśli jednak myślicie o dużym rodzinnym vanie ze znaczkiem VW na masce – mamy dla was odpowiedni model. Nazywa się Volkswagen Routan. Niestety między 2008 a 2013 rokiem nie był oferowany w Europie. Model produkowano w USA i Kanadzie w latach 2008-13, ale mimo nieco innego przodu chyba bez trudu odgadniecie na jakim aucie naklejono inne znaczki? Dodge Grand Caravan albo bliźniaczy Chrysler Town & Country.