- Suzuki Hayabusa produkowana jest nieprzerwanie od 25 lat i w najnowszej wersji oferuje szereg elektronicznych wspomagaczy
- Hayabusa wciąż budzi podziw osiągami i charakterystyką prowadzenia, która daje kierowcy pewność i poczucie bezpieczeństwa
- Topowa konstrukcja Suzuki wydaje się być motocyklem niemal doskonałym, a do tego dość oszczędnym i przyjaznym dla mniej doświadczonych motocyklistów
Świat motocykli rządzi się nieco innymi prawami niż w przypadku samochodów osobowych. Wiele nowinek technicznych trafia, a przynajmniej trafiało do jednośladów z pewnym opóźnieniem, tym bardziej że nabywcy motocykli często nie byli do nich zbyt entuzjastycznie nastawieni. W przypadku sportowych konstrukcji liczy się przede wszystkim moc, pewność prowadzenia i osiągi, co w pewnym sensie mogło ułatwiać producentom motocykli w dotarciu do potencjalnych klientów.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Suzuki Hayabusa — "emeryt" w nowoczesnym świecie
Obecnie czasy są zupełnie inne niż 25 lat temu, inne są również oczekiwania klientów. Mimo to Suzuki najwyraźniej cały czas widzi sens w oferowaniu i rozwijaniu modelu Hayabusa, rewolucyjnej niegdyś konstrukcji. Przy okazji świętowania ćwierćwiecza jego produkcji sprawdziłem, czy dzisiaj warto sięgać po motocykl, który przynajmniej teoretycznie, już na starcie przegrywa z najnowocześniejszymi, naszpikowanymi elektroniką jednośladami. Słowo "teoretycznie" okazuje się kluczowe.
Zacznijmy od tego, że to, co ma Hayabusa, a co pozostaje niedostępne dla większości obecnie oferowanych jednośladów, to renoma. Dla najmłodszego pokolenia być może nie ma to większego znaczenia, ale dla każdego miłośnika motocykli Hayabusa jest prawdziwą ikoną. Niewiele konstrukcji budzi równie duży szacunek, a już na pewno nie klasie motocykli sportowo-turystycznych, której przedstawicielem pozostała właściwie tylko Hayabusa.
Suzuki Hayabusa — wciąż z imponującymi osiągami
Od strony wizualnej Hayabusa na przestrzeni lat niemal się nie zmieniła. Oczywiście można wymieniać poszczególne detale, które przeprojektowano, ale ten charakterystyczny kształt znamy już od ćwierć wieku. To może tylko dowodzić tego, że pierwotnie opracowana stylistyka okazała się niemal idealna. Taki zresztą musiało być, skoro celem było osiągnięcie prędkości maksymalnej ponad 300 km/h. Ale czy przy takiej presji na bezpieczeństwo i trudnościach w znalezieniu odcinka, gdzie owe 300 km/h można osiągnąć, dzisiejszy użytkownik Hayabusy ma cokolwiek z tego perfekcyjnego dopracowania aerodynamiki?
Otóż ma i to więcej, niż można się spodziewać. Zacznijmy od tego, że już po postawieniu motocykla do pionu i zajęciu pozycji do jazdy, szybko zdajemy sobie sprawę, że Hayabusie znacznie bliżej do jednośladów sportowych niż tych, które nastawione są na "aktywną turystykę". Oznacza to tyle, że nadgarstki są dość mocno obciążone. Do tego dochodzi jeszcze znaczna szerokość, przez co nogi są ułożone na kształt naprawdę dużej litery V.
Suzuki Hayabusa — aerodynamiczna perfekcja
Ta dość sportowa pozycja sprawia, że powolna jazda w ruchu miejskim potrafi zmęczyć kierowcę. Krzywdą byłoby jednak przypisanie motocyklowi Suzuki daleko idących słów krytyki. Tym bardziej że wszystko zmienia się — niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki — gdy warunki na drodze, i oczywiście przepisy, pozwolą na rozwinięcie większej prędkości. Już od około 90 km/a pęd powietrza zaczyna podtrzymywać korpus motocyklisty na tyle mocno, że ręce nie są już tak mocno obciążone.
Wraz ze wzrostem prędkości jest tylko lepiej. Jednak to, co robi największe wrażenie, to spokój panujący w okolicach kasku. W wielu jednośladach szyba chroni przed naporem powietrza, ale powoduje zawirowania, które skutkują hałasem odczuwalnym podczas jazdy. W skrajnych przypadkach przywodzi to na myśl prawdziwy huragan. Ale nie w Hayabusie. Tu możemy mówić o szumie opływającego powietrza, ale na pewno nie o hałasie.
Suzuki Hayabusa — stabilna, pewna w prowadzeniu i przewidywalna
Kolejna pochwała należy się projektantom Suzuki za lusterka. Te nie tylko zapewniają bardzo dobry wgląd w to, co się dzieje za motocyklem, ale bez względu na prędkość, z jaką się poruszamy, pozostają odporne na wibracje. Plusów, oczywiście, jest znacznie więcej. Podczas szybkiej jazdy motocykl pozostaje niesamowicie stabilny i odnosi się wrażenie, że prawie nic nie jest w stanie wybić go z obranego przez kierowcę toru jazdy. Warto jednak pamiętać, że ze względu na swoją konstrukcję Hayabusa fantastycznie sprawdza się podczas dynamicznej, najlepiej pozamiejskiej jazdy, a już na ciasnych uliczkach czy nawet na krótkim, technicznym torze, czuje się nieco jak słoń w składzie porcelany.
- Przeczytaj także: Jeździłem Harleyem-Davidsonem Breakout 117. To duża zabawka dla największych chłopców
Co ważne z punktu widzenia użytkownika, stabilność i pewność prowadzenia idzie w parze z komfortem. Na gorszych jakościowo nawierzchniach motocykl nie poddaje się i sprawia, że nawet takie fragmenty nie powodują u kierowcy grymasu niezadowolenia. Dotyczy to również miejskich ulic, z pozapadanymi wielokrotnie studzienkami kanalizacyjnymi, nierównościami czy garbami zwalniającymi. W dopasowaniu charakterystyki do własnych preferencji pomaga m.in. regulowane przednie zawieszenie z odwróconym widelcem teleskopowym z przodu.
Suzuki Hayabusa — przyjemność z jazdy bez względu na prędkość
Mnóstwo radości daje także napęd Hayabusy. 4-cylindrowy motor o pojemności 1340 cm sześc. uzyskuje moc 140 kW (190 KM) przy 9700 obr./min oraz maksymalny moment obrotowy 150 Nm/7000 obr./min. To wystarczy, aby ważący 264 kg motocykl przyspieszał od 0 do 100 km/h w 3,2 s i maksymalnie rozpędzał się do 299 km/h. W wytracaniu prędkości pomagają skuteczne hamulce Brembo.
Przyjemność z jazdy zwiększa 6-biegowa przekładnia, która jest tak zestopniowana, że na 6. biegu można jechać już od nieco ponad 50 km/h. Ta dobra elastyczność, o ile akurat nie zamierzamy w danej chwili uzyskiwać najlepszych osiągów, minimalizuje konieczność częstej zmiany przełożeń. Ale nawet wtedy, z pomocą przychodzi dwukierunkowy quickshifter, który wspomaga kierowcę i znacząco ogranicza konieczność sięgania do klamki sprzęgła. Sam quickshifter wymaga zdecydowanej reakcji ze strony kierującego i pracuje lepiej, gdy silnik kręci się na wyższych obrotach.
Suzuki Hayabusa — stara szkoła z dużą dozą nowoczesności
W opanowaniu motocykla, nawet przez mniej doświadczonych jeźdźców, pomagają elektroniczne wspomagacze. Tych trudno się spodziewać patrząc na przednią półkę, na której dominują dwa analogowe zegary — prędkościomierz i obrotomierz — pomiędzy którymi umieszczono jedynie niewielki kolorowy wyświetlacz. Chociaż na tle cyfrowych zegarów prezentują się nieco oldskulowo, w rzeczywistości w czytelny sposób dostarczają szereg mniej lub bardziej istotnych informacji, a jedynym minusem braku nowoczesnego wyświetlacza, choć też nie do końca, jest niemożliwość połączenia smartfona z systemem, aby np. wyświetlać wskazówki nawigacji.
- Przeczytaj także: Elektryczny czy "normalny"? Sprawdziłem skutery BMW C 400 X i BMW CE 04. Jeden z nich skradł moje serce
Z tym ostatnim można poradzić sobie, dokupując urządzenie nawigacyjne, natomiast trudno byłoby zastąpić brak tempomatu, który akurat w Hayabusie jest i który zwiększa wygodę podczas dłuższych "przelotów". Wszelkiego rodzaju wspomagaczy jest więcej, bo znajdziemy tu m.in. także asystenta ruszania, który przydaje się np. podczas jazdy z niską prędkością, 10-stopniowy system kontroli trakcji, który zwiększa kontrolę w trakcie hamowania, aktywując ABS również podczas hamowania w złożeniu do zakrętu, czy Power Mode Selector (PMS), czyli przełącznik trybu mocy silnika.
Suzuki Hayabusa — elektroniczni pomocnicy
PMS jest szczególnie przydatny, gdy chcemy sprawdzić Hayabusę na torze, a później podczas jazdy po drodze spotkają nas opady deszczu. Wybierając jedną z trzech charakterystyk — od najostrzejszej i oferującej najbardziej bezpośrednią reakcję na gaz (tryb A), przez program zapewniający liniowe oddawanie mocy (tryb B) aż do trybu C ze znacznie łagodniejszym przebiegiem krzywej mocy i zmniejszoną mocą maksymalną — kierowca może dość łatwo opanować Hayabusę.
Przy okazji warto zwrócić jeszcze na dwie kwestie. Pierwsza to oświetlenie. Suzuki co prawda postawiło na technologię LED, ale tylko światło drogowe pozwala poczuć się komfortowo podczas jazdy w nocy. Światło mijania pod tym względem ustępuje innym motocyklom. Na pochwałę zasługuje natomiast ekonomia jazdy. Wynik 5,6 l/100 km podczas użytkowania Hayabusy w mieście, poza nim i podczas przelotów autostradowych nie daje powodów do narzekań.
Pozostaje jeszcze kwestia ceny. Suzuki wyceniło tegoroczną wersję na niemal 90 tys. zł (89 900 zł). To z pewnością duża kwota, ale biorąc pod uwagę to, co oferuje Hayabusa, trudno uznać ją za wygórowaną. Gwoździem do trumny dla tej japońskiej ikony może okazać się co innego niż cena. Tak jak w świecie samochodów panuje owczy pęd i klienci niemal szturmem sięgają po SUV-y, tak i w świecie motocykli zaczęła panować moda na wszelkiej maści "uterenowione" konstrukcje. A w starciu z modą nawet najbardziej zaawansowana technicznie Hayabusa nie da rady przetrwać. A szkoda, bo to naprawdę imponujący pod wieloma względami motocykl.