- BMW 550e xDrive to wydatek minimum 380 tys. zł. Niemniej samochód okazuje się mało kosztowny pod jednym względem — i to kluczowym na co dzień
- Dane techniczne imponują, choć jednej z nich w ogóle nie poczułem
- Komfort jazdy jest niesłychany — także dlatego, że nie słychać prawie nic wewnątrz
- BMW 550e xDrive zdobyło się na pewien gest, który kompletnie mnie zaskoczył
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
Testowe BMW 550e xDrive Limuzyna nie owija w bawełnę. Już na dzień dobry samym lakierem sugeruje, że tanie to ono nie jest. Istotnie: nadwozie pokryto matową barwą z gamy BMW Individual w odcieniu P9C, który ma też mniej przyziemną nazwę: Frozen Preciosa Red Metallic. Tak czy inaczej, taki lakier to 28300 zł dopłaty. Za tyle kupię 10-letnie BMW serii 3.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoJeśli się jednak zdecydujesz na standardowy kolor i najbardziej standardowe wyposażenie z możliwych, to cena BMW 550e xDrive Limuzyny wyniesie 380 tys. zł. Za to później pod jednym względem auto będzie kosztować tyle, co minisamochód. Albo jeszcze mniej.
- Przeczytaj także: Pojeździłem najnowszym spalinowym SUV-em BMW. Nie mogłem uwierzyć w odczyt komputera pokładowego
Test BMW 550e: gdzie to się podziało?
BMW 550e xDrive Limuzyna mierzy aż 506 cm długości — więcej niż bazowa "siódemka" E65. 550e ma też od niej dłuższy rozstaw osi. I serwuje zagadkę: gdzie to się wszystko podziało.
- Przeczytaj także: Pojeździłem BMW i4 M50. Nawet nie zauważyłem, kiedy się rozpadł jeden z największych motomitów
Nie, żebym się czuł skrępowany, na tylnej kanapie mam sporo miejsca na nogi, ale tyle zaoferuje mi niejedno auto kompaktowe — a przecież żaden kompakt nie ma przeszło pięciu metrów długości! Za to miejsca nad głową w BMW 550e mam tyle, co w SUV-ie. Całe mnóstwo.
Przednie fotele to klasa sama dla siebie. Jakość wykonania też jest świetna. Brak jej tylko w jednym miejscu: na panelu otaczającym przyciski elektrycznej regulacji bocznych szyb. Czyli norma — taki przeciętniutki plastik ma tam prawie każde BMW.
W BMW 550e xDrive większość rzeczy załatwia się dotykiem. Pomijając wielki ekran w środkowej konsoli, sensorami dotykowymi obsługuje się nawet takie funkcje jak ryglowanie/odryglowywanie drzwi od wewnątrz oraz otwieranie i zamykanie otworów wentylacyjnych (mają taki design, że nie da się już o nich powiedzieć "kratki"). Palcem na ekranie można nawet ustawiać przednie fotele.
Już nawet mi się nie chce pisać, jak w BMW 550e xDrive tęskniłem za choćby jednym plastikowym pokrętłem — np. do regulacji temperatury klimatyzacji. I nawet nie musiałoby mieć chromowanej krawędzi, byle tylko było. Wiem, że żyjemy w epoce ekranów, ale nadal irytuje mnie, kiedy przy najbardziej prozaicznych czynnościach muszę przestać obserwować drogę i gapić się w wyświetlacz.
Inna sprawa, że ten wyświetlacz był dla mnie ujmująco miły.
Test BMW 550e: miły gest
Choć test BMW 550e xDrive zacząłem trzeciego dnia nowego roku, to i tak się nie spodziewałem takiego gestu. Na postoju system operacyjny samochodu wyświetlił mi bowiem sympatyczną animację, życząc na koniec szczęśliwego 2025.
- Przeczytaj także: Jeździłem najtańszym nowym hybrydowym SUV-em w Polsce. Nie uwierzyłbym w jego dwie supermoce, gdybym ich nie odczuł
Jeszcze większą przyjemność sprawia dźwięk silnika. Zresztą podczas jazdy przekonuję się, że ze wszystkich imponujących danych technicznych BMW 550e xDrive tylko rozstawu osi się nie czuje. No już np. moc...
Test BMW 550e: wrażenia z jazdy
Dobra książka to taka, w której nie mogę się doczekać następnej strony. W dobrym samochodzie z kolei chce się pokonać kolejny kilometr. W BMW 550e xDrive — od razu sto kilometrów.
Przyjemność z jazdy jest nieopisana. Przyspieszenia i precyzja układu kierowniczego to poezja (choć przyspieszać trzeba rozważnie: auto jest wyjątkowo dynamiczne). BMW 550e xDrive udowadnia, że zawieszenie może być jednocześnie twarde, wygodne i ciche. Komfort jazdy jest zresztą niesłychany — także dlatego, że nie słychać prawie niczego wewnątrz: ani silnika, ani szumu wiatru bądź opon. Gdyby na desce rozdzielczej przysiadła mucha, to usłyszałbym jak czyści uszy.
BMW 550e xDrive ma napęd hybrydowy: 3-litrowemu 6-cylindrowemu silnikowi spalinowemu asystuje jednostka elektryczna. Wspólnie mają do zaproponowania 489 KM, 700 Nm i 4,3 s od 0 do 100 km na godz. Taki zestaw nie wróży dobrze zużyciu paliwa. Zwłaszcza że samochód według normy EU waży aż 2230 kg.
Z drugiej strony akumulator trakcyjny ma 19 kWh netto, a BMW deklaruje, że na samym prądzie w cyklu mieszanym WLTP da się pokonać aż 92 km. Sprawdźmy.
Test BMW 550e: zużycie paliwa
Najpierw wsiadam do auta z naładowanym do pełna akumulatorem. I mamy to: po 13 km jazdy Południową Obwodnicą Warszawy w piątkowe popołudnie komputer pokazuje zerowe zużycie paliwa. To znaczy, pokazywał, bo tuż przed zjazdem z POW przez nieodpowiedzialny manewr innego kierowcy, byłem zmuszony nagle przyspieszyć i zużycie wzrosło do 0,2 l/100 km.
Następna trasa jest znacznie dłuższa i zaczynam ją z "baterią" rozładowaną z premedytacją do zera. Jest południe, sobota, najpierw POW, potem solidnie zatłoczona droga wojewódzka. Razem blisko 21 km. I mamy to: komputer pokazuje 4,6 l/100 km. 4,6 l/100 km w przeszło 5-metrowym samochodzie ważącym ponad dwie tony z 3-litrowym silnikiem i 489 KM! Takiego rachunku za paliwo w życiu bym się nie spodziewał.
Może i w teorii BMW 550e xDrive jest "przejściówką", ale w praktyce okazuje się, że z każdej koncepcji zasysa tylko zalety.
Byłbym zapomniał: szanowne BMW 550e xDrive, również wszystkiego dobrego w 2025 r.!