- Porsche Cayenne Coupe to jeden z najprzyjemniejszych w prowadzeniu SUV-ów. Na dodatek okazuje się bardzo praktyczny. Czyli co, ideał?
- Ludzie z Porsche znaleźli rozwiązanie jednego z największego dylematów każdego współczesnego projektanta samochodowych wnętrz
- Przeglądając cennik, chwilami nie mogłem uwierzyć własnym oczom
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
Nie powiem, Porsche Cayenne GTS Coupe zafundowało mi kilka niespodzianek. Zaczęło się na przedniej szybie.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPrzyznaję, nie zauważyłem tego od razu. Przez pierwsze kilometry sprawdzałem prędkość, po prostu zerkając na efektownie zakrzywiony 12,6-calowy ekran wskaźników. "Tylko po co? — pomyślałem — przecież w samochodzie kosztującym minimum 712 tys. zł musi być wyświetlacz head-up, tyle że akurat teraz z niezrozumiałego powodu jest wyłączony. Zatrzymam się w bezpiecznym miejscu, pogrzebię w menu i go włączę".
Ech, naiwność.
Przeczytaj także: Pojeździłem Peugeotem 408. Czy to już auto premium? Poddałem je siedmiu próbom
Test Porsche Cayenne GTS: wnętrze, jakość, ergonomia
Niestety, ekranu head-up nigdy nie włączyłem, bo w testowym samochodzie zwyczajnie go nie było. Tak jest: kupujesz Porsche Cayenne GTS Coupe za co najmniej 712 tys. zł i w standardzie nie dostajesz wyświetlacza przeziernego. Trzeba za niego dopłacić — i to 6670 zł.
Przeczytaj także: Dramatyczne kulisy konstruowania Toyoty Prius. Szef projektu początkowo był hybrydosceptykiem
Cennik zawierał zresztą jeszcze wiele innych kwiatków. Odkryłem je dopiero później, bo najpierw skupiłem się na wnętrzu.
Porsche Cayenne GTS Coupe mierzy 493 cm długości, pokaźne 198,9 cm (z lusterkami bocznymi robi się aż 219,4 cm) oraz 164,8 cm wysokości. Byłoby co najmniej dziwne, gdyby takie gabaryty nie dały ogromnego wnętrza. I rzeczywiście — niespodzianek nie ma. Z tyłu, przy wzroście 188 cm, miałem mnóstwo miejsca na nogi, choć podsufitka już się ocierała o fryzurę — a może po prostu tamtego dnia nie przygładziłem dostatecznie włosów.
Z przodu: samo dobro. Fenomenalne fotele (z długimi siedziskami i szerokimi oparciami), równie wysoka jakość materiałów wykończeniowych, co precyzja ich dopasowania, a do tego nienaganna ergonomia. I tu właśnie ludzie z Porsche znaleźli rozwiązanie jednego z największego dylematów każdego współczesnego projektanta samochodowych wnętrz.
Bo z jednej strony ma być efektownie, minimalistycznie i trendy, ale z drugiej — ergonomicznie. Przeważnie kończy się to usunięciem większości klasycznych przycisków i przeniesieniem wielu elementarnych funkcji na ekran. Tymczasem w Porsche Cayenne mamy tradycyjne przełączniki do regulowania temperatury oraz siły nawiewu klimatyzacji i jakoś elegancja na tym nie cierpi. Przeciwnie: jest i efektownie, i minimalistycznie, i trendy. Na dodatek klawisze klikają tak szlachetnie, że nie masz wątpliwości, iż to produkt z pogranicza premium i luksusu. A drzwi zamykają się z taką gracją, lekkością i odgłosem, że nie mogłem się opanować i powtarzałem tę czynność kilka razy.
Test Porsche Cayenne GTS: widoczność i bagażnik
Patrząc na profil Porsche Cayenne GTS Coupe, można pomyśleć: "no dobra, ładnie to wygląda, ale jakoś mi się nie widzi, żeby przez tylną szybę było dużo widać". Bo taki kąt jej nachylenia teoretycznie powinien mocno ograniczać widoczność. Tymczasem w praktyce okazało się, że we wstecznym lusterku tego superSUV-a widać naprawdę sporo. Kolejną niespodziankę przyniósł bagażnik.
Przeczytaj także: Sześć dni z pierwszą Alfą Romeo Made In Poland. Sprawdziłem, czy mały SUV z 3-cylindrowym 1.2 jest godny tej marki
Bynajmniej nie chodzi o pojemność. W tak wielkim samochodzie nawet 554-1502 l nie powinno zaskakiwać. Niespodzianką okazała się krawędź załadunku: w tym sportowym SUV-ie biegnie ona bardzo nisko, znacznie niżej niż w wielu kompaktach. Kolejne zaskoczenia przyniosła lektura cennika. Niestety, już nie tak przyjemne.
Test Porsche Cayenne GTS: sensacje cennikowe
Zżymałem się na brak standardowego wyświetlacza head-up, tymczasem w kosztującym minimum 712 tys. zł Porsche Cayenne GTS Coupe opcją jest coś jeszcze bardziej oczywistego. Coś, co wiele dużo tańszych modeli oferuje bez dopłaty.
To adaptacyjny tempomat. W kosztującym blisko 3/4 miliona złotych SUV-ie to opcja — i to za 7287 zł!
Są i inne kwiatki. Wprawdzie każda z poniższych kwot to dziesiąte części procenta ceny całego auta, to same w sobie zdumiewają. Bo tak: te czerwone napisy "Porsche" na obu bokach nadwozia kosztują łącznie dodatkowe 2161 zł. Ten kontrastowy kolor pasów bezpieczeństwa to kolejne 2531 zł dopłaty. Sama czerwona obwódka na tarczy stopera kosztuje horrendalne 2778 zł!
Za obszycie kierownicy materiałem Race-Tex (skądinąd bardzo wygodnym) i dodanie karbonowych akcentów trzeba dopłacić 3211 zł, a za ekran przed pasażerem przedniego fotela — 7379 zł.
To jak się jeździ tymi siedmiuset tysiącami?
Test Porsche Cayenne GTS: wrażenia z jazdy, zużycie paliwa
Choć wnętrze jest na wysokim poziomie, to nie daje aż takiej ekscytacji, żeby określić Porsche Cayenne GTS Coupe mianem "SUV-a marzeń". Ten tytuł należy mu się za to za wrażenia z jazdy.
Nie chodzi o moc. Ani o moment i przyspieszenie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wykorzysta na drodze tych 500 KM, 660 Nm i 4,4 s od 0 do 100 km na godz., jakie potrafi dać turbodoładowane 4-litrowe V8 — do takiej jazdy służy wyłącznie tor wyścigowy. Porsche Cayenne GTS Coupe daje jednak potężną radość z prowadzenia bez przekraczania limitów prędkości.
Po pierwsze, ma fenomenalnie precyzyjny układ kierowniczy. Po drugie, silnik brzmi cudownie: szorstko, surowo i głęboko (ale tylko podczas przyspieszania, poza tym we wnętrzu jest cichutko). Po trzecie: aktywne pneumatyczne zawieszenie — choć twarde — znakomicie tłumi nierówności.
Pozostaje jedna drażliwa kwestia: zużycie paliwa. Hybryda to nie jest. Elektryk też nie. Więc?
Po 22,3 km jazdy w piątkowe wczesne popołudnie Południową Obwodnicą Warszawy i drogą wojewódzką uzyskałem niezłe 8,4 l/100 km. Niestety, potem utknąłem w korku i po przepełznięciu 1,3 km zużycie wzrosło do 9,7 l/100 km.
Ale poza tym wrażenia z jazdy jak w SUV-ie marzeń.