- Ogólnie kompaktowe Volvo to samochód na bardzo wysokim poziomie, ale obok detali umilających codzienne użytkowanie trafiło się też kilka irytujących elementów
- Skandynawski minimalizm jest świetny, ale czasem cierpi przez niego ergonomia
- Samochód został użyczony przez importera, a po teście zwrócony
Volvo słynie nie tylko z bezpieczeństwa, ale i z przyjaznej obsługi. A przyjazna obsługa to także dopracowanie szczegółów i wyszlifowanie "zadziorów", które utrudniają użytkowanie i psują radość z posiadania samochodu. Volvo XC40 prawie ich już nie ma, choć kilka elementów potrafi popsuć humor.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo:
Żeby nie było: Volvo XC40 ma też sporo detali, które ten humor natychmiast poprawiają. Dla równowagi wspomnę także i o nich.
I najważniejsze: mój przegląd jest kompletnie subiektywny. Tym samym coś, co mnie urzekło lub zirytowało, u innego kierowcy może budzić przeciwne odczucia albo być dla niego zupełnie obojętne.
Przeczytaj także: Mazda 6 przechodzi do historii. Czy warto kupić nowe auto pamiętające 2012 r.?
Pod tym względem Volvo XC40 należy do najlepszych samochodów na świecie. Każde z lusterek – czy to boczne, czy wsteczne – pokazuje naprawdę solidny kawał otoczenia. Na dodatek jednym wirtualnym przyciskiem na dotykowym ekranie można złożyć zagłówki tylnych siedzeń, dodatkowo poprawiając widoczność (na zdjęciu). Ten idylliczny obraz psują jedynie masywne tylne słupki, ale to przywara większości SUV-ów.
Testowe Volvo XC40 wyposażono w podgrzewanie przedniej szyby. Na szczęście nie mamy teraz sezonu na to rozwiązanie, ale żadne lato nie trwa wiecznie. Choć to udogodnienie nie jest niczym nowym, to wciąż stosuje je tylko garstka producentów. Jeśli więc nie masz garażu i bladym świtem musisz się zmagać z oszronioną bądź wręcz oblodzoną szybą, to jej podgrzewanie pomoże fajnie rozpocząć dzień.
Co tu dużo mówić – fotele Volvo XC40 są rewelacyjne: obszerne, wygodne i świetnie wyprofilowane. Na dodatek w testowym aucie można było regulować długość siedziska (standard w wersjach Core, Plus i Ultimate) oraz podparcie odcinka lędźwiowego (nie tylko przód-tył, ale także góra-dół; standard we wszystkich XC40).
Dopracowanie detali jest szczególnie istotne w samochodach premium, a przecież Volvo XC40 do nich należy. Dowodem finezji może być np. skok przycisków i pokręteł. W modelu premium powinien być krótki, pewny, stawiający lekki opór i sygnalizowany przyjemnym dla ucha klikiem. W Volvo XC40 chodzą tak praktycznie wszystkie przyciski, ale najbardziej szlachetnie poruszają się pokrętła do zamykania i otwierania wylotów klimatyzacji. To premium na całego.
Klamka to pierwszy fizyczny kontakt z samochodem, coś jak uścisk dłoni nowo poznanej osoby. Klamka nie może być więc filigranowa, cienka lub wąska. W Volvo XC40 ten element robi duże wrażenie – jest masywny i solidny. Taki bardzo obiecujący początek znajomości.
Niestety, tę znajomość może uprzykrzyć kilka irytujących detali. A w szwedzkim kompaktowym SUV-ie jednym z nich jest...
Sekwencja zdarzeń wygląda następująco: przenosisz wzrok z przedniej szyby na środkową konsolę. Oczy akomodują się do 9-calowego ekranu. Na ekranie odszukujesz odpowiednie przyciski. Wciskasz je. Przenosisz wzrok z powrotem na przednią szybę. Oczy akomodują się do nowego widoku. Znów obserwujesz sytuację na drodze.
Właśnie tak w Volvo XC40 wygląda procedura zmiany intensywności nawiewu klimatyzacji. Banalna czynność, a zabiera tyle czasu i uwagi.
Dlaczego? Bo w Volvo XC40 nie ma do tego tradycyjnego pokrętła (lub przycisku), które możesz odnaleźć i przekręcić (lub wcisnąć) po omacku, nie przestając obserwować sytuacji na jezdni. Nie. W Volvo XC40 do zmiany siły lub kierunku nadmuchu trzeba wywołać odpowiednie menu ekranowe.
Oczywiście, można je zatrzymać na wyświetlaczu, a wskazówki nawigacji odczytywać z zestawu wskaźników, ale nadal trzeba przenosić wzrok na ekran i akomodować go do cyfrowego obrazu. Co szkodziło Volvo dodać trzy dodatkowe pokrętła? Czy popsułoby to skandynawski minimalizm środkowej konsoli? Nie sądzę. Na dodatek Szwedzi są tu niekonsekwentni, ponieważ…
… ten skandynawski minimalizm jest pozorny. W środkowej konsoli znalazło się bowiem pokrętło głośności i dwa przyciski zmiany utworu/stacji radiowej, choć te same funkcje obsługują już klawisze w prawym ramieniu kierownicy. Czy nie wystarczyłoby umieścić ich w jednym miejscu, a zwolnioną w ten sposób przestrzeń pod centralnym ekranem przeznaczyć na przyciski lub pokrętła klimatyzacji?
Gdyby nie chodziło o samochód premium, ten punkt w ogóle by się tutaj nie pojawił. Ale mamy 2023 r., mamy prestiżowego SUV-a, a tymczasem Apple CarPlay nie dość, że w Volvo XC40 jest standardem dopiero w dwóch najwyższych poziomach wyposażenia (Plus i Ultimate), to na dodatek nie można go zintegrować z autem bezprzewodowo. Zostaje więc kabel, co w skandynawskim minimalizmie wygląda słabo. Poza tym musisz mieć w miarę nowy kabel, ponieważ w Volvo XC40 nie ma gniazd USB A, a jedynie znacznie młodsze USB C.
To ironia losu i chichot historii, ponieważ to właśnie Volvo było jednym z pierwszych producentów samochodów na świecie, którzy w 2014 r. zaoferowali w wybranych modelach kompatybilność z debiutującym wówczas Apple CarPlay.
Kamera cofania to świetne rozwiązanie – o ile jej obiektyw znalazł się w odpowiednim miejscu.
W Volvo XC40 jest on dość nisko, na dodatek umieszczono go pod górnym rantem wnęki na tablicę rejestracyjną. Obraz jest więc, jaki jest – dziwnie ucięty od góry. Niby nic wielkiego, ale początkowo miałem wrażenie, że elektronika wznieciła bunt i obcięła mi kawałek widoku.
Dla porządku: w Volvo XC40 kamera cofania jest standardem w dwóch najwyższych wersjach wyposażenia, czyli Plus i Ultimate.
Tego punktu też by nie było, gdyby nie chodziło o samochód premium, ale cóż… Volvo XC40 jak na prestiżowe auto ma nieco zbyt głośne zawieszenie. Poza tym jest ono odrobinę za twarde, ale tutaj swoje zrobiły opony testowego XC40 o niewielkim profilu (jedynie 45). Więcej gumy mogłoby wyraźnie poprawić sytuację.