Zniknęły. Mogą zniknąć. Nigdy się nawet nie pojawiły. Nie mają następców. Oto dziewięć modeli, którym na drodze stanęły nowe normy emisji spalin.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo:
Limity emisji dwutlenku węgla nie pojawiły się w Europie wczoraj. Sęk w tym, że od 2021 r. skokowo je zaostrzono. Ponad dwa lata temu weszły w życie przepisy, zgodnie z którymi średnia emisja CO2 wyciągnięta ze wszystkich sprzedanych nowych aut przez danego gracza ma w Unii Europejskiej wynosić maksymalnie 95 g/km. Pod koniec 2020 r. maleńki Fiat Panda w wersji ze spalinowym silnikiem 1.2 produkował o... 40 g/km więcej.
Przeczytaj także: Z tych aut kierowcy są najbardziej zadowoleni. Ranking Auto Świata
Żeby się zmieścić w średniej, producenci zaczęli więc błyskawicznie poszerzać gamy o auta elektryczne i hybrydowe. Niestety, to dopiero początek ograniczeń. W lipcu 2025 r. może wejść w życie bardzo restrykcyjna norma Euro 7. Do 2030 r. Komisja Europejska chce, żeby średnia emisja CO2 spadła w porównaniu z i tak wyśrubowanym 2021 r. o… 55 proc. – co najmniej 55 proc. A to w praktyce oznacza, że z gam wyleci większość samochodów napędzanych wyłącznie silnikami spalinowymi. Wreszcie, w 2035 r. w UE ma wejść w życie – z niewielkimi wyjątkami – zakaz pierwszych rejestracji aut osobowych, które nie są zasilane wyłącznie prądem.
Przeczytaj także: Tak tankowało się samochody w okresie PRL. Myślisz, że ładowanie elektryka jest ciężkie?
Dla jasności: jestem zwolennikiem zmniejszania emisji gazów cieplarnianych, ograniczenia tempa globalnego ocieplenia i przestawienia się na elektromobilność. Tylko że takie plany trzeba było wprowadzić 20 lat temu, a nie teraz. Wówczas byłby czas nie tylko na przygotowanie gam modelowych, ale przede wszystkim infrastruktury ładowania oraz sieci energetycznej. A tak, wszystko jest na chybcika – przez co ucierpiało te dziewięć modeli. Czas je poznać.