- Grupa Volkswagena inwestuje wspólnie z TomTom w samochodową nawigację na stałe połączoną z internetem
- Do 2030 r. koncern zamierza podłączyć do internetowej chmury Volkswagen Automotive Cloud aż 40 mln samochodów. W pierwszej kolejności będą auta elektryczne
- Nowy sprzęt już w przyszłym roku trafi nie tylko do Volkswagenów, ale także do Audi, Bentley, Cupry, Lamborghini, Porsche, Seata i Skody.
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Jak wzbudzić nerwowość u inżynierów z dużego koncernu motoryzacyjnego? Wystarczy wspomnieć, że lepiej jeździ się z nawigacją w smartfonie niż z tym, co fabrycznie zainstalowano w konsoli samochodu. Nie jest bowiem tajemnicą, że pod względem możliwości smartfony znacząco wyprzedziły to, co zwykle instaluje się w samochodach. Wszystko jednak ma swój kres.
Volkswagen — od Audi po Skodę
Wielkie odliczanie trwa już w Grupie Volkswagena. Już w 2023 roku na drogach pojawią się bowiem pierwsze samochody koncernu wyposażone w nawigację następnej generacji. Wbrew pozorom trafi ona nie tylko do aut marki Volkswagen. Z nowego sprzętu skorzystają także pozostałe marki, czyli Audi, Bentley, Cupra, Lamborghini, Porsche, Seata i Skoda. Niewykluczone, że pojawi się także na liście opcji w ciężarówkach ze Scanią na czele. Celem jest aż 40 mln pojazdów do 2030 r.
Nietrudno zgadnąć, że za opracowanie nawigacji odpowiadają partnerzy koncernu. Koncern skorzystał jednak nie tylko z usług firmy TomTom, ale także dość młodej spółki Cariad. To firma założona przez Volkswagena w 2020 r. specjalnie po to, by zajmować się rozwojem oprogramowania do samochodów (m.in. system operacyjny Volkswagen Automotive OS). Angażując takie siły, można mierzyć się z rywalami z branży.
Hybrydowa nawigacja — Google Maps i TomTom w jednym
Owocem prac obu firm będzie tzw. hybrydowa nawigacja. W dużym uproszczeniu to nic innego jak nawigacja w chmurze (online, czyli to, co znamy choćby z takich programów jak Google Maps czy NaviExpert) wspomagana przez konwencjonalny zestaw w samochodzie z mapami zapisanymi w pamięci sprzętu. Dla kierowcy oznacza to tyle, że jeśli tylko samochód będzie połączony z internetem, to trasę oszacuje dzięki połączeniu z serwerami online (twórcy zapowiadają tak szybkie wyznaczanie tras, jak nigdy wcześniej). Gdy łączność zawiedzie, wówczas nawigacja działa tak jak dotychczas, bazując na mapach w aucie. Na tym nie koniec.
Prócz imponującej szybkości wyznaczania tras i reakcji na zmiany w ruchu (sprawniejsze omijanie korków i utrudnień) można liczyć na coś jeszcze. Aktualizacje map w samochodzie powinny być częstsze niż do tej pory. Nie inaczej będzie także z mapami na serwerach, gdzie odświeżanie danych powinno odbywać się na bieżąco. Firmy zapowiadają także dość innowacyjne funkcje jak nawigacja po ściśle wskazanym pasie ruchu czy dane o korkach uwzględniające natężenie na poszczególnych pasach autostrad, czy dróg ekspresowych. Naturalnie nie zabraknie także szacowania trasy z uwzględnieniem stale monitorowanego poziomu energii w samochodach elektrycznych. Nie łudźmy się jednak, że technologia przezwycięży braki w infrastrukturze. Przy skąpej sieci ładowarek jak w Polsce nawigacja poprowadzi nas w dłuższej trasie na tyle, jak dalece będzie to możliwe – w wielu przypadkach zapewne tak samo.