- Auto zostało poprawnie zaparkowane i podłączone do ładowarki
- W ciągu niespełna pół godziny od zaparkowania samochód został odholowany na koszt właściciela
- Przedstawiciele służb miejskich uważają, że postąpili zgodnie z prawem
- Auto zostało odholowane, bo ładowarka była niesprawna
Użytkownicy aut elektrycznych, na pytanie o uciążliwości związane np. z ładowaniem takich aut, które trwa wciąż znacznie dłużej niż tankowanie samochodów spalinowych, bardzo chętnie używają argumentu, że przecież to tylko kwestia odpowiedniej organizacji. Bo o ile na tankowanie auta z silnikiem spalinowym trzeba specjalnie poświęcać czas, to w przypadku auta elektrycznego – o ile wszystko jest dobrze zorganizowane – czasu poświęcać nie trzeba, bo może się ono ładować wtedy, kiedy nie jest używane, np. podczas nocnego postoju w garażu, albo kiedy jesteśmy w centrum handlowym czy w mieście, a auto stoi wygodnie zaparkowane przy publicznej ładowarce.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoW niektórych krajach, jak choćby w Szwecji, na nowych, publicznych parkingach większość miejsc parkingowych jest wyposażona w ładowarki, przy czym nie jest to kilka-kilkanaście miejsc, a nawet kilkaset czy ponad 1000. W Polsce takich parkingów jeszcze nie mamy, dlatego, żeby zapewnić kierowcom aut elektrycznych możliwość korzystania z dostępnych ładowarek, obowiązują przepisy, w myśl których postój auta na oznaczonym miejscu parkingowym przy publicznej ładowarce jest dopuszczalny tylko na czas ładowania i tylko w przypadku aut elektrycznych. Ich wprowadzenie stało się koniecznością, bo kierowcy aut spalinowych chętnie zajmowali wolne miejsca przy ładowarkach.
Dokładnie takie same zasady obowiązują także w Niemczech, ale wygląda na to, że tamtejsze służby, przynajmniej w niektórych miastach, znacznie bardziej restrykcyjnie do nich podchodzą. Przekonał się o tym właściciel elektrycznego Mini, który na początku listopada chciał skorzystać z ładowarki znajdującej się w centrum Akwizgranu, a jego historię opisało Aachener Zeitung. Kierowca zaparkował auto przy ładowarce, podłączył je i udał się na pilne spotkanie. Po niespełna 30 minutach jego auto – samochód elektryczny, z odpowiednimi tablicami rejestracyjnymi, podłączony do publicznej ładowarki – zostało odholowane przez służby miejskie. Co Johannes P. zrobił źle?
Podłączył kabel, ale ładowanie się nie zaczęło
Okazuje się, że w momencie, kiedy kierowca podpinał auto do ładowarki, urządzenie wyświetlało komunikat, że jest niedostępne z powodu awarii. Kierowca twierdzi, że liczył na to, że operator ładowarki rozwiąże problem i uruchomi ją zdalnie. Dla doświadczonych użytkowników aut elektrycznych to nic dziwnego. Awarie ładowarek, które da się usunąć poprzez zdalny restart urządzenia, to coś, co zdarza się regularnie. Przedstawiciele akwizgrańskiego magistratu widzą jednak sprawę inaczej. Dla nich sprawa jest oczywista – przepisy mówią o możliwości parkowania auta tylko na czas ładowania. Skoro proces ładowania się nie zaczął, bo operatorowi nie udało się zdalnie zrestartować urządzenia, to o ładowaniu nie może być mowy, więc służby miały prawo odholować zaparkowany samochód. Kierowcy trudno zarzucić, że blokował ładowarkę i uniemożliwiał korzystanie z niej innym – bo w tym czasie punkt ładowania nie działał, ale to nie interesowało służb miejskich. Nie ma ładowania? To nie ma parkowania! O tym, że samochód został odholowany, kierowca miał dowiedzieć się dopiero wtedy, kiedy chciał zgłosić jego kradzież, bo do głowy mu nie przyszło, że służby mogą przyczepić się auta elektrycznego, podpiętego do ładowarki i to w ciągu zaledwie pół godziny od jego zaparkowania. Czy tak samo stałoby się w sytuacji, kiedy już po rozpoczęciu procesu ładowania doszłoby do awarii auta lub ładowarki, skutkującej jego wstrzymaniem? Takie sytuacje też się zdarzają, a przecież nie każdy właściciel auta elektrycznego na bieżąco monitoruje poprzez aplikację w telefonie, co dzieje się z jego autem. W końcu nie ma takiego obowiązku!
W Polsce skończyłoby się na mandacie i blokadzie na kole
W Polsce od ponad dwóch lat obowiązują zaostrzone przepisy, w myśl których za blokowanie miejsca przy ładowarce mandat może wynieść nawet do 5 tys. złotych. To oczywiście tylko teoria, bo kary są z reguły znacznie niższe, a zdarza się też, że służby ignorują takie wykroczenia, chyba że dostają zgłoszenia od kierowców aut elektrycznych, chcących skorzystać z punktu ładowania. Ryzyko, że auto zostałoby w takim przypadku odholowane, jest jednak minimalne. Zgodnie z polskimi przepisami, o ile miejsce nie zostało oznakowane znakiem wskazującym, że źle zaparkowane auto zostanie usunięte na koszt właściciela, służby mogą odholować auto w kilku przypadkach, do których opisana powyżej sytuacja nie należy. Pojazd jest usuwany z drogi na koszt właściciela w przypadku:
- pozostawienia pojazdu w miejscu, gdzie jest to zabronione i utrudnia ruch lub w inny sposób zagraża bezpieczeństwu;
- gdy auto nie ma ważnego, wymaganego ubezpieczenia OC;
- przekroczenia wymiarów, dopuszczalnej masy całkowitej lub nacisku osi określonych w przepisach ruchu drogowego, chyba że istnieje możliwość skierowania pojazdu na pobliską drogę, na której dopuszczalny jest ruch takiego pojazdu;
- gdy auto stoi na miejscu dla inwalidów, ale nie ma odpowiedniej karty parkingowej;
- gdy jego stan techniczny zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego, powoduje uszkodzenie drogi albo narusza wymagania ochrony środowiska (np. jeśli z auta wycieka olej lub paliwo);
- pojazd może być przemieszczony lub usunięty z drogi, jeżeli utrudnia prowadzenie akcji ratowniczej.
Jeśli źle zaparkowane auto nie utrudnia ruchu ani nie stwarza zagrożenia, to może zostać unieruchomione przez zastosowanie urządzenia do blokowania kół.