Auto Świat > EV > Wiadomości > Pożar elektryka w Gdańsku. Akcja nie była problemem dla straży. Trudności pojawiły się później

Pożar elektryka w Gdańsku. Akcja nie była problemem dla straży. Trudności pojawiły się później

Pożary samochodów elektrycznych to temat wywołujący wiele emocji. Teraz znów jest żywy za sprawą Mustanga Mach-E, który płonął na stacji paliw w Gdańsku. Skontaktowaliśmy się z tamtejszą jednostką straży pożarnej, by dowiedzieć się o szczegółach akcji. Są rzeczy, które zaskakują.

Pożar Forda Mustanga Mach-E w Gdańsku
Pożar Forda Mustanga Mach-E w GdańskuŹródło: KM PSP Gdańsk
  • Ford płonący w Gdańsku nie sprawia, że powinniśmy się bać elektryków. Wręcz obala mity
  • Straż pożarna spokojnie poradziła sobie z tym pożarem, choć kilka rzeczy może zaskoczyć
  • Obawy o takie pożary jest spora. Dowodzi tego brak możliwości zorganizowania lawety po zakończonej akcji gaśniczej

O pożarach elektryków mawia się, że są niebezpieczne i trwają bardzo długo, niekiedy nawet całe dni. Ford Mustang Mach-E, który płonął w Gdańsku, jednak został ugaszony w miarę szybko i w tym wypadku można mówić o sukcesie. O szczegóły zapytaliśmy strażaków z Gdańska.

Przypomnijmy, że auto zaczęło dymić na stacji paliw przy al. Hallera w Gdańsku, a ulica w okolicy pożaru, wraz ze stacją, zostały zamknięte na czas akcji gaśniczej. Na miejscu pracowało sześć zastępów straży pożarnej i policja, a samo gaszenie elektryka trwało 1,5 godziny, natomiast kolejne 3 godziny trwała obserwacja samochodu. Jak powiedział oficer prasowy bryg. Jacek Jakóbczyk z PSP w Gdańsku, cała akcja trwała niecałe 6 godzin.

W okolicach baterii była podwyższona temperatura, a auto na nic nie reagowało

Jak udało mi się dowiedzieć, strażacy nie ustalają przyczyny pożaru, a samochód został już zwrócony właścicielowi. Na początku akcji rzeczywiście zauważono zwiększoną temperaturę w jednym punkcie w okolicach baterii i to miejsce było gaszone i schładzane przez załogę. Auto było też stale monitorowane przez kamerę termowizyjną. W końcu temperatura wokół całego samochodu przestała odbiegać od normy i nie rosła.

Co ciekawe elektryk już chwilę po zauważeniu zadymienia, a jeszcze przed przyjazdem jednostek straży pożarnej, przestał reagować na jakiekolwiek polecenia wysyłane z pilota, nie dało się też zmienić przełożenia, ruszyć samochodem czy też otworzyć szyb. Samochód był po prostu martwy. Z tego powodu, by akcję przeprowadzić jak najszybciej, szyby auta zostały wybite, a przez środek przeprowadzono węże z wodą. Dla strażaków wybicie szyb nie stanowiło wielkiego problemu, więc trudno tu mówić o trudnościach związanych z akcją.

Żadna laweta nie chciała zabrać wraku

Najgorsze jednak w tym wszystkim było co innego. Po zakończeniu akcji gaśniczej i obserwacji baterii nikt nie chciał podjąć się odholowania samochodu ze stacji paliw. Oficer prasowy przekazał, że właściciel Mustanga próbował zorganizować lawetę w Gdańsku, jednak żadna próba nie zakończyła się pomyślnie. Również assistance odmówiło odebrania pojazdu. W końcu pomogli sami strażacy, którzy zabrali elektryka w miejsce, gdzie stał zgodnie z przepisami przynajmniej 5 metrów od zabudowań, choć, jak podkreślono, odległość była znacznie większa.

Pożar Forda Mustanga Mach-E w Gdańsku
Pożar Forda Mustanga Mach-E w GdańskuŹródło: KM PSP Gdańsk

Samochód pozostawiono na 24 godziny, w ciągu których nic więcej się nie wydarzyło. Dopiero po tym czasie udało się zorganizować transport dla spalonego Mustanga Mach-E. Dalej nie wiadomo, co działo się z samochodem.

Ten pożar niczym się nie wyróżniał

Akcja nie była problematyczna dla strażaków. Niepokoi jednak, że jeszcze zanim pojawił się ogień, auto przestało reagować. To potencjalnie mogłoby stworzyć bardzo niebezpieczną sytuację, gdyby pojazd był w ruchu.

Jednak, jak pokazuje niedawno opisywana przez nas sytuacja z Rumunii, kiedy Dacia Spring zapaliła się podczas jazdy, każdy pożar jest inny. Wówczas udało się przejechać 300 m, dotrzeć do domu i bezpiecznie go opuścić. Tamten pojazd jednak spłonął doszczętnie.

Wracając do elektryka z Gdańska – nie wiadomo, co będzie dalej z tym samochodem. Ta akcja jednak pokazuje, że palące się przez długi czas elektryki nie są regułą. Ponadto straż pożarna nie jest już bezradna w takich sytuacjach i sprawnie radzi sobie z ich ugaszeniem. Potwierdza to także nie tak dawny pożar z Czech, gdzie sukcesem zakończyło się gaszenie Jaguara I-Pace.

Mateusz Pokorzyński
Mateusz Pokorzyński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków