- Do polskiej gamy tego chińskiego SUV-a klasy średniej trafił tylko jeden silnik (spalinowy). Już wiem, czy ten brak wyboru jest wadą, czy zaletą
- BAIC Beijing 7 jest też oferowany w jednej wersji wyposażenia. Jej nazwa — Luxury — to nie rzucanie słów na wiatr
- Przez tydzień dokładnie sprawdziłem, jak się jeździ tą cenową sensacją
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
Od debiutu legendarnego Mercedesa 300 SL (tzw. "Gullwing" bądź "Skrzydlak") mijały cztery lata, kiedy w 1958 r. w Chinach założono firmę Beijing. Tymczasem dziś wywodzący się z niej koncern BAIC jest już największym udziałowcem Mercedes-Benz Group (ma 9,98-proc. pakiet). W samym dziale badawczo-rozwojowym BAIC Group pracuje przeszło 12 tys. konstruktorów, a pekiński gigant sprzedał do tej pory aż 31 mln pojazdów. Niedawno BAIC wystartował w Polsce, a Beijing 7 jest tutaj jego topowym modelem. Czas się przekonać, ile można zwojować z tak potężną armią projektantów.
Z BAIC Beijingiem 7 trzeba jednak uważać, bo stereotypy mogą ci wejść na głowę i wywrócić do góry nogami prawdziwy obraz. No bo przecież zgodnie z obiegową opinią, chiński samochód, owszem, jest tani, jest dobrze wyposażony, ale nie robi wrażenia ani wyglądem, ani jakością, ani jazdą. Tymczasem BAIC Beijing 7 pokazuje nam, jak paskudną rzeczą są stereotypy. I jak łatwo im ulegamy.
- Przeczytaj także: To, co się dzieje na rynku nowych aut w Polsce, przechodzi ludzkie pojęcie. Ależ jesteśmy bogaci
Widać to już na pierwszy rzut oka. Kiedyś wiele chińskich samochodów wyglądało mało pociągająco, a później jeszcze zbyt ostentacyjnie. Dziś motoryzacja Państwa Środka te oba etapy ma szczęśliwie za sobą. Zmieniła się moda: Chińczycy zamiast blingu chcą minimalizmu. I to nowe podejście widać właśnie w liniach BAIC Beijinga 7.
BAIC Beijing 7: cena i wyposażenie standardowe
Dobra, w jednym stereotypy nie kłamią: BAIC Beijing 7 ma naprawdę świetną cenę i wyposażenie standardowe. Zresztą w polskiej gamie znalazła się tylko jedna jego wersja, czyli Luxury. Szumna nazwa, powiesz. Tylko że ona akurat trafnie oddaje zestaw oferowanych bez dopłaty dobrodziejstw.
Mało tego, lista jest tak długa, że od wypisywania jedynie kluczowych elementów można się zmęczyć. Znużenie nie udzieli się za to Czytelnikowi, bo dzieje się tam wiele ciekawego. Chiński BAIC Beijing 7 ma bowiem w standardzie:
- 5-letnią gwarancję (z limitem 100 tys. km);
- 3-letni assistance w Polsce i większości państw Europy;
- automatyczną 2-sprzęgłową skrzynię biegów;
- elektrycznie regulowany w sześciu kierunkach fotel kierowcy z pamięcią trzech ustawień i 4-kierunkową elektryczną regulacją podparcia lędźwiowego;
- elektrycznie regulowany w czterech kierunkach przedni fotel pasażera z elektryczną regulacją podparcia łydek;
- podgrzewane i wentylowane przednie fotele z funkcją masażu;
- skórzaną tapicerkę;
- panoramiczny otwierany dach;
- kamerę cofania;
- system kamer 360 stopni;
- przednie i tylne czujniki parkowania;
- elektryczne sterowanie klapy bagażnika;
- automatycznie wysuwane klamki drzwi;
- dostęp bezkluczykowy;
- 2-strefową automatyczną klimatyzację;
- czujnik martwego pola;
- tempomat adaptacyjny;
- w pełni LED-owe reflektory;
- 7-calowy ekran wskaźników;
- dwa ekrany w środkowej konsoli (12,3— oraz 7-calowy);
- 19-calowe aluminiowe obręcze kół;
- elektrycznie regulowane, podgrzewane i składane boczne lusterka;
- elektrycznie regulowane przednie i tylne boczne szyby
A cena? Pewnie grubo ponad dwie stówy? No właśnie nie. Tak wyposażony BAIC Beijing 7 kosztuje 162 tys. 900 zł. A jak jest z całą resztą? Jakością wykonania? Przestronnością? Dynamiką i komfortem jazdy? Zużyciem paliwa?
BAIC Beijing 7: jakość, wnętrze, przestronność
Każdy element deski rozdzielczej, paneli drzwi bądź siedzeń robi duże wrażenie jakością. Nawet tworzywo tunelu między kierowcą a pasażerem, które w tak wielu samochodach zwyczajnie razi tanizną, w BAIC Beijingu 7 jest na wysokim poziomie. Mogę się przyczepić tylko do jednego: sterowniki centralnych kratek wentylacyjnych chodzą trochę za luźno. Tak czy inaczej, stereotypy, mam do was prośbę: dajcie nam już spokój.
- Przeczytaj także: Na rynku używanych samochodów dzieją się niesamowite rzeczy. Lawety nie mają wytchnienia
Po cenie BAIC Beijinga 7 trudno odgadnąć prawdziwe wymiary tego chińskiego SUV-a. Za 162 tys. 900 zł dostajemy bowiem samochód mierzący aż 474,5 cm długości, 189,2 cm szerokości i 171,5 cm wysokości.
BAIC Beijing 7 okazuje się królem przestronności. Mam 188 cm wzrostu, a z tyłu i tak między czubkiem fryzury a podsufitką jest jeszcze sporo miejsca — i to pomimo potężnego szklanego dachu, który przecież siłą rzeczy ogranicza wysokość wnętrza. Z kolei na nogi przestrzeni jest tyle, żeby gdybym nawet urósł do 230 cm, to wciąż czułbym się tam bardzo wygodnie.
Przednie fotele to nie tylko skóra, masaż, wentylacja i podgrzewanie, ale też duży komfort. Siedzenia są obszerne, znakomicie wyprofilowane, a pasażer z przodu ma dodatkową atrakcję: elektrycznie podnoszony element, który można nazwać "podłydnikiem", bo podpiera właśnie tę część kończyn dolnych. Stereotypy... a nawet mi się już nie chce do was mówić.
Na dodatek fotel kierowcy chińskiego BAIC Beijinga 7 można ustawić (elektrycznie) naprawdę wysoko — i to nawet jak na SUV-a. To dodatkowo zwiększa przyjemność z jazdy.
- Przeczytaj także: Szalenie trudny quiz o autach PRL. Wynik 6/11 to już wielki sukces
BAIC Beijing 7 w środkowej konsoli ma aż dwa ekrany i zaledwie trzy tradycyjne przyciski (do włączania/wyłączania silnika, hamulca ręcznego oraz świateł awaryjnych). Dolny wyświetlacz służy wyłącznie do obsługi klimatyzacji. I choć zdecydowanie wolę klasyczne pokrętła, to akurat w BAIC Beijingu 7 dotykowy ekran jest nadspodziewanie nieirytujący. To sprawka kombinacji trzech czynników: menu "klimy" nie trzeba specjalnie wywoływać (zawsze jest "na wierzchu"), odległości między kluczowymi wirtualnymi przyciskami są spore, a sam wyświetlacz umieszczono w wygodnym miejscu.
BAIC Beijing 7: jak to pachnie
Na pewno słyszałeś/-łaś ten tani stereotyp, że plastiki chińskich samochodów wydają niezbyt salonową woń. Testowy BAIC Beijing 7 miał na liczniku ok. 2500 km, pachniał więc nowością — i to w każdym tego słowa znaczeniu. Słynny "new car smell" ("zapach fabrycznie nowego samochodu") w tym chińskim SUV-ie istotnie jest i to na bardzo przyjemnym poziomie.
BAIC Beijing 7 zbiera dodatkowe uznanie za dopracowanie szczegółów. Kierownica jest świetnie wyprofilowana, widoczność przez tylną szybę bardzo dobra (a w bocznych lusterkach wręcz znakomita), zaś schowek w tunelu między kierowcą a pasażerem przeobszerny.
BAIC Beijing 7 więc błyszczy. Niestety, w jednym aż za bardzo. Otóż umieszczony pośrodku podszybia głośnik w słoneczne dni potrafi się odbijać w przedniej szybie, co trochę mnie drażni. Ale tylko trochę. A jak jest z samą jazdą?
BAIC Beijing 7: wrażenia z jazdy
Po jeździe BAIC Beijingiem 7 wiem, czego się wystrzegać. Stereotypów.
Bo po pierwsze, 1,5-litrowy turbodoładowany silnik zapewnia dynamiczną jazdę. Samochód przyspiesza z wyraźną łatwością, gładko i liniowo (jednostka rozwija maksymalne 305 Nm już przy 1500 obr./min). Subiektywnie wydaje się, że 0-100 km/h zajmuje mniej niż katalogowe 9,9 s.
Na dodatek samochód nie potrzebuje za wiele paliwa. Podczas 20-kilometrowej jazdy południową obwodnicą Warszawy i podwarszawską drogą krajową w godzinach wczesnopopołudniowych BAIC Beijing 7 zużył jedynie 6,7 l/100 km (wskazanie komputera pokładowego). Tym samym 177-konny silnik jest doskonale dobrany do auta, więc brak alternatywy w polskiej ofercie w ogóle nie przeszkadza.
Po drugie, zawieszenie jest dość twarde, ale nierówności bardziej się słyszy, niż czuje, ponieważ BAIC Beijing 7 sprawnie je neutralizuje, choć nie robi tego jakoś szczególnie cicho.
Po trzecie, BAIC Beijing 7 wydaje się skalibrowany na komfort jazdy. Wnętrze jest znakomicie wyciszone (silnik pokonuje warstwę wygłuszającą jedynie podczas szybkiego pięcia się na obroty), a układ kierowniczy ma dość mocne wspomaganie, odbierające nieco precyzji. Niemniej chiński SUV to świetny kompan także w dłuższych trasach.
I to wszystko za 162 tys. 900 zł.