• Bezumowne korzystanie z cudzej energii jest nielegalne. To szczególny rodzaj kradzieży
  • Nielegalne jest również ładowanie samochodu ze wspólnego gniazdka w garażu, którego jesteśmy współwłaścicielami, chyba że zostało to uzgodnione ze zarządem nieruchomości
  • Aby bez konsekwencji ładować samochód we wspólnym garażu, najlepiej za zgodą wspólnoty czy spółdzielni zainstalować osobno rozliczany, własny punkt ładowania. Z tym są, niestety, problemy

"Mam w tym garażu legalne miejsce postojowe, są gniazdka, to korzystam" – myśli niejeden właściciel samochodu na prąd. Zresztą nie chodzi tylko o ładowanie samochodów. Użytkownicy garaży korzystają w nich z odkurzaczy i innych drobnych akcesoriów – bo niby czemu nie?

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Tymczasem sprawa wcale nie jest wcale oczywista, wystarczy zresztą zastanowić się: ja korzystam ze wspólnej energii, a zrzucają się na to wszyscy mieszkańcy. Dopóki prąd był tani, w wielu wspólnotach mieszkaniowych jakoś to uchodziło, jednak w czasach, gdy koszty (także energii) są coraz większym ciężarem dla wszystkich, zarządy wspólnot reagują np. tak:

Słusznie?

Uważaj, to nie jest wykroczenie. To przestępstwo

W cytowanym wyżej piśmie zarząd wspólnoty delikatnie napomina mieszkańców bloku, że... korzystając ze wspólnego prądu, kradną. Ciekawe, czy zarząd zdaje sobie sprawę (mieszkańcy ładujący swoje samochody pewnie nie), jak poważnym czynem jest – według przepisów karnych – korzystanie z cudzego prądu.

Otóż zwykła kradzież rzeczy o niewielkiej wartości (obecnie do 500 zł, ale jeszcze w tym roku, od października, próg ma być podniesiony do 800 zł) jest wykroczeniem, za które grozi w najgorszym wypadku areszt, ograniczenie wolności albo grzywna.

Kradzieży energii nie da się jednak dopasować do cytowanego artykułu Kodeksu wykroczeń, a wynika to m.in. z... zapisów zawartych w Kodeksie karnym, który kradzież energii traktuje jako szczególny rodzaj przywłaszczenia.

A zatem jest to przestępstwo, za które grozi (przyjmijmy, że jest to rzecz mniejszej wagi) kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Tak, to jest przestępstwo i – gdyby ktoś się uparł zwłaszcza poszkodowany, i złożył doniesienie na sprawcę – organy ścigania musiałyby podjąć sprawę. Dotyczy to nie tylko wspólnot mieszkaniowych, ale też garaży w biurze: jeśli podłączasz się do cudzego gniazdka elektrycznego, kradniesz. Jeśli podjeżdżasz pod niezabezpieczonego wallboxa w biurze i ładujesz swój amochód, kradniesz. No, chyba że...

Jak legalnie naładować auto we wspólnym albo cudzym garażu?

Jeśli ktoś mieszka w bloku, ma gniazdko przy swoim miejscu postojowym i chce z niego korzystać, musi dogadać się z zarządem. Praktyka pokazuje, że dogadać się można, a sposoby są różne: jedni dostają zgodę na zainstalowanie podlicznika (prosty miernik energii pobranej z gniazdka), a wspólnota zużytą energię dopisuje im do rachunku. Niektórzy, okazjonalnie używający np. aut na prąd, dogadują się w ten sposób, że każdorazowo zgłaszają zarządowi, że chcą skorzystać z gniazdka, na oko określają ilość pobranej energii, po czym jest ona rozliczana np. raz w roku. Zdecydowanie najbardziej "profesjonalnym" podejściem w odniesieniu do ładowania samochodu jest montaż – za zgodą zarządu budynku – własnej ładowarki do samochodu. Zarząd wspólnoty mieszkaniowej ma obowiązek się na to zgodzić, o ile jest techniczna możliwość zbudowania takiej instalacji. Zarówno jednak za ekspertyzę techniczną, jak i projekt oraz wykonanie instalacji musi zapłacić zainteresowany. Nie brakuje oczywiście zarządów budynków, które zrobią wszystko, aby utrudnić zainteresowanym zadanie. Czasem przesądza irracjonalny strach o bezpieczeństwo przeciwpożarowe.

Może być i tak, że mieszkańcy wspólnie podejmują decyzję, iż gniazdka są ogólnodostępne i można z nich korzystać do woli. Jeśli wspólnota podejmie taką uchwałę, nie ma mowy o kradzieży. Na przeciwnym biegunie legalności korzystania ze "wspólnych" gniazdek jest zarządzenie, które mówi, iż gniazdka te służą wyłącznie obsłudze budynku. W takie sytuacji – uwaga – kradzieżą będzie także... skorzystanie w garażu z odkurzacza podłączonego do wspólnej sieci. Czy takie działanie cechuje "znikoma szkodliwość społeczna" wykluczająca ściganie i ukaranie sprawcy – to kwestia otwarta.

Większość właścicieli aut na prąd rozumie ograniczenia

Okazuje się, że użytkownicy samochodów elektrycznych komentujący upomnienia ze strony zarządów wspólnot doskonale zdają sobie sprawę, że pobieranie znacznej ilości prądu na wspólny rachunek mieszkańców nie jest w porządku, większość nazywa ten proceder wprost: "kradzieżą". Są jednak i tacy, którzy się dziwią: "zapłaciłem kilkadziesiąt tys. zł za miejsce postojowe z gniazdkiem i nie mogę z niego korzystać? Jak to?"

Faktem jest, że podłączanie samochodu do wspólnej sieci ma dokładnie taki sam sens, jak podłączenie przedłużacza do gniazdka na klatce schodowej po to, aby zasilać wspólnym prądem urządzenia elektryczne w mieszkaniu. Z technicznego punktu widzenia da się to zrobić, a jednak byłaby to – trudno mieć wątpliwości – kradzież.

To szczególny rodzaj kradzieży polegający na tym, że bez względu na wartość przywłaszczenia, jest to przestępstwo.