System ESP ratuje życie i dlatego od października 2014 r. wszystkie auta osobowe sprzedawane w Unii Europejskiej muszą go mieć seryjnie. Elektronika przez dohamowanie kół stabilizuje pojazd w czasie gwałtownych manewrów, jak np. omijanie zwierzęcia, które wbiegło na drogę. Funkcje systemu są stale rozwijane i udoskonalane, ale algorytmy nie potrafią poradzić sobie w absolutnie każdej sytuacji. ESP nie jest „idiotoodporne” i nie zwalnia kierowcy z odpowiedzialności.
Tyle że wcale nie trzeba być aż idiotą, gdyż czasem los stawia nas na drodze przed trudnymi decyzjami. Jak zachowa się auto, jeśli przy 130 km/h musimy ominąć przeszkodę i nie mamy czasu na hamowanie? Albo w 40-stopniowym upale zjeżdżamy serpentynami i musimy hamować?
Podczas wakacyjnych wyjazdów takie sytuacje mogą się zdarzyć. Dlatego wybraliśmy 8 aut z różnych klas i segmentów cenowych i poddaliśmy je próbom. Najtańsza jest Dacia Dokker (od 38 900 zł). Maluchy reprezentuje Seat Ibiza (od 48 900 zł), kompaktowe kombi – VW Golf (od 72 390 zł). Hyundai i40 (od 85 500 zł) to już wyższa półka. W podobnej cenie można mieć też Renault Grand Scénica (od 85 400 zł), VW Tiguan jest już droższy (od 96 590 zł). Stawkę zamyka Mercedes klasy E All-Terrain za min. 251 100 zł.
Jak przeprowadzono test?
Do pomiaru przyspieszenia, drogi hamowania i czasu przejazdu slalomu używamy sprzętu elektronicznego najnowszej generacji. Auta obciążaliśmy przy użyciu worków z ołowiem i zgrzewkami gazet – wybraliśmy je, ponieważ podczas prób nie przesuwają się, a zmiana środka ciężkości mogłaby wpłynąć na zachowanie samochodu. W każdym aucie ustawiliśmy zalecane przed producenta ciśnienie w zimnych oponach. Oprócz obiektywnych pomiarów zapisanych przez wspomniane urządzenia wpływ na punktację mają także subiektywne odczucia kierowców testujących. Spalanie zmierzyliśmy na naszej trasie testowej. Wszystkie próby przeprowadziliśmy zarówno na pusto, jak i po dociążeniu.