- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
- Tradycyjny, specjalistyczny kamper to spory wydatek
- Jego nieco skromniejszą wersję można mieć za ułamek ceny takiego auta
- Na przykładzie hybrydowego Forda Kugi z dodatkowym wyposażeniem Thule sprawdzamy, czy ma to sens
Renesans kempingów trwa w najlepsze. Całkiem sporo osób wybiera właśnie taki sposób na spędzanie bardzo często nie tylko wakacji, lecz także dłuższych weekendów. Niektórzy wręcz upodobali sobie taki styl wypoczynku i korzystają z niego, kiedy tylko mogą. Miłośnicy kempingu natrafiają zwykle jednak na pewien problem. Tradycyjny kamper, czyli w praktyce dom na kołach, to niemały wydatek. Na luksus posiadania własnego auta, które służyć ma jedynie do wypoczynku, pozwolić może sobie jednak stosunkowo niewiele osób. Nowe auta tego typu potrafią kosztować kilkaset tys. zł.
- Dowiedz się więcej: Czy fabryczny kamper jest lepszy od rzemieślniczej zabudowy? Sprawdziłem Volkswagena Grand Californię
Co, kiedy lubimy keping, ale nie spędzamy w ten sposób każdego weekendu, albo nie mamy akurat "wolnych" 200 — 300 tys. zł na taką "fanaberię", jaką jest własny kamper, a wypożyczać go albo nie chcemy, albo nie lubimy?
Ford ma własny sposób na połączenie wody z ogniem, czyli w tym przypadku na kampera, który jest jednocześnie całkiem zwykłym samochodem. To Forda Kuga w odmianie hybrydowej, a dokładniej — Kuga FHEV z pakietem ST-Line X Black doposażona w wyprawowy zestaw w postaci namiotu dachowego Thule Approach oraz bagażnika rowerowego Thule Epos. Inaczej, niż w niedawno testowanej przez nas Dacii Jogger, Ford nie postawił więc na wewnętrzny wkład, ale na akcesoria kempingowe mocowane na zewnątrz samochodu.
Ford Kuga PHEV w trybie wyprawowym
Nie trzeba wiele, by się przekonać, że ma to sens. Wyposażenie nie zajmuje miejsca w środku. W hybrydowej Kudze nadal zmieści się pięć osób, których bagaż pochłonie aż 581-litrowy kufer. Aż tyle przestrzeni oferuje wersja z zestawem naprawczym zamiast dojazdowego koła zapasowego, przy tylnych fotelach przesuniętych maksymalnie do przodu. Minimalnie jest to 441 l. Jeśli zdecydujemy się na "zapas" do wykorzystania będzie od 383 do 518 l. Dodatkowy "bagaż" w postaci rowerów zabrać będzie można na dodatkowym bagażniku. Ma to oczywiście swoje wady — rozwiązań idealnych nie ma. Tak wyposażoną Kugą nie uda nam się wjechać do większości garaży podziemnych. Auto z namiotem na dachu ma bowiem 2,10 m wysokości. Bywa też, że z bagażnikiem rowerowym nie zmieści się na mniejszych miejscach parkingowych, albo będziemy musieli parkować dosłownie na styk. Nie jest to jednak wielki problem, bo nie będziemy w ten sposób poruszać się na co dzień, a tylko w "trybie wakacyjnym".
Można to przeboleć bez problemu, bo w ten tryb można przejść może nie błyskawiczne, ale na pewno bardzo szybko. Zarówno namiot, jak i bagażnik to przemyślane konstrukcje, które szybko się montuje. Namiotu co prawda nie zdejmowałem z auta, więc nie musiałem go z powrotem zakładać, a co za tym idzie nie mierzyłem czasu, jaki trzeba na jego montaż. Producent twierdzi, że powinno zająć to kilka minut. Nawet jeśli miałoby to być i 15 minut, to i tak czas jest znakomity.
Ford Kuga PHEV z Thule Approach ma sporo sensu
Zresztą nie ma powodów, aby nie wierzyć w deklaracje co do czasu montażu namiotu, bo w kwestii jego rozkładania udało mi się uzyskać czas tylko o minutę gorszy, niż zakłada Thule. — Gdy już dotrzesz do celu, rozłożenie namiotu zajmuje tylko chwilę – trwa to poniżej 3 minut od momentu zaparkowania auta. Z zegarkiem w ręku, zajęło mi to "aż" cztery minuty, i to bez zbytniego pośpiechu. Z całego tego czasu najdłużej, czyli pewnie jakieś trzy minuty, trwało rozpinanie zamka, opończy, którą cała konstrukcja jest zabezpieczona podczas jazdy, a i to tylko dlatego, że Kuga z namiotem nie należy do najniższych samochodów świata, więc zamek trzeba odpinać "po kawałku", za każdym razem stając na progu auta w otwartych drzwiach. Obchodzenie auta także trochę trwa. No, chyba że ktoś ma ok. 2 m wzrostu — wtedy poradzi sobie pewnie nieco szybciej.
- Przeczytaj także: Dacia Jogger z wkładem kempingowym. Czy taki tani kamper ma sens?
Poza koniecznością "skakania" po aucie reszta procesu to już bułka z masłem. Cytując "klasyka": cyk, fik, pach i gotowe! Łapiemy za drabinkę przymocowaną do górnej części platformy namiotu, rozciągamy ją i ciągniemy do siebie, rozkładając połówki podstawy namiotu. Potem trzeba już tylko skrócić drabinkę do odpowiedniej długości, czyli dopasować ją do wysokości auta i prawidłowego kąta podparcia platformy (ok. 75 st.) i zasadniczy namiot jest gotowy do użytku.
Reszta to już tylko dodatki — fajne i przydatne, ale niekonieczne. Do Thule Approach można dopiąć jeszcze osłonę przeciwburzową (to akurat jedno z akcesoriów dodatkowych, na które warto się zdecydować), przedsionek czy markizę Thule Approach Awning. Wszystko wygodne i — co znacznie ważniejsze — solidne, mocowane na zamki błyskawiczne oraz rzepy (cztery cienkie pręty wykorzystywane są tylko przy napinaniu osłony przeciwburzowej). Całość jest przemyślana i porządnie wykonana. W skandynawskim stylu, czyli dokładnie tak, jak powinno być, a przy tym z pomysłem. Np. w suficie mamy ogromne okna, dzięki czemu namiot jest porządnie wentylowany, więc nawet w największe upały nie będzie sauną. Świetliki znalazły się także w osłonie przeciwburzowej, więc w środku, nawet w ulewę nie będzie ciemno. Poza tym wszystko ma swoje miejsce, więc jeśli cenimy sobie porządek, to Thule Approach jest jak znalazł. Dla przykładu: w środku namiotu mamy wszyte dwie kieszenie, gdzie można schować drobiazgi, a pręty do "tropiku" chowa się do kieszeni w materacu.
W środku w testowym egzemplarzu namiotu na komfortowym (jak na namiot), piankowym dwuwarstwowym materacu mogą wygodnie spać dwie osoby. Jeśli się "bardzo lubią", to nawet trzy. Powierzchnia do spania ma wymiary 240 x 130 cm, a maksymalna wysokość wnętrza to 102 cm. Namiot Thule Approach występuje zresztą w trzech wersjach, które mieszczą od dwóch do czterech osób, więc można wybrać taki, jaki spełni nasze potrzeby "mieszkalne".
Ile to kosztuje? Tanio nie jest, ale cena w tym przypadku i przy praktyczności tego rozwiązania wydaje się sensowna. Namioty Approach kosztują w zależności od wersji — 11 tys. 889 zł (2-osobowy), 14 tys. 259 zł (2/3-osobowy) lub 16 tys. 639 zł (3/4-osobowy). Najtańszy wariant zbytnio nie odbiega od rynkowej średniej. Za porządne rozwiązania trzeba zapłacić porównywalne kwoty. Dodatkowa, aczkolwiek niekonieczna, markiza Thule Approach Awning to wydatek 1 tys. 659 zł, a za przedsionek Thule Approach Annex zapłacić trzeba 2 tys. 849 zł.
Fajnym i praktycznym dodatkiem, zresztą nie tylko wyprawowym, jest bagażnik rowerowy Thule Epos. W tym przypadku sprawdziłem, jak szybko się go zakłada — Kuga z bagażnikiem mieściła się "na styk" na miejscu parkingowym, poza tym wolałem, aby nikt przez przypadek o niego nie zahaczył. Cały montaż to zapięcie bagażnika na haku w odpowiedniej pozycji, dociśnięcie mocującej go dźwigni (i zamknięcie jej na kluczyk) i wpięcie wtyczki.
Można na nim zmieścić do trzech rowerów. Łącznie mogą ważyć 60 kg, a na jeden maksymalnie przypada 30 kg. Ładowność jest więc wystarczająca na większość wakacyjnych wypadów — pokusić się można nawet o transport elektryka (popularne modele z reguły nie ważą więcej niż 25 kg). Rowery na bagażniku montuje się szybko i sprawnie. Pomaga w tym sprytny system zapięć. Podczas transportu sprzęt jest stabilny, zwłaszcza jeśli przewozimy rowery górskie czy gravelowe o dość szerokich oponach, które pomagają w ich stabilizacji. W moim przypadku rower miał jednak wąskie opony szosowe i tutaj stabilność była delikatnie mniejsza — przednie koło miało minimalną tendencję do wibrowania od podmuchów wiatru. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku — nie było najmniejszej obawy, że rower zostanie gdzieś za mną, nawet przy prędkościach charakterystycznych dla ekspresówek. Nie ma też obaw o dostęp do bagażnika. Po naciśnięciu stopą platforma z rowerami bez trudu się odchyla.
Ford Kuga PHEV w trasie
A jak się z tym wszystkim czuje hybrydowy Ford Kuga? Wygląda na to, że znakomicie, co zresztą najlepiej widać po średnim spalaniu, jakie udało się uzyskać podczas tygodnia jazdy. Bez specjalnego starania się podczas prawie 500 km trasy (warunki tzw. miejsko-podmiejskie, czyli część trasy w mieście, a część na trasach dojazdowych, w tym na krótkich odcinkach ekspresówek i autostrad) przeciętnie było to tylko 6,5 l/100 km. Biorąc pod uwagę, że to spory SUV, i do tego akurat w tym przypadku dość wysoki, bo z namiotem na dachu ma łącznie 2,10 m, jeżdżący przez większość czasu z bagażnikiem rowerowym (zarówno namiot, jak i bagażnik zdecydowanie nie poprawiały aerodynamiki auta), to jest całkiem niezły wynik, powiedziałbym nawet, że bardzo dobry. Trzeba tylko zaznaczyć, że maksymalna prędkość Kugi z namiotem na dachu to ze względów bezpieczeństwa 130 km/h.
Jedyne, na co trzeba zwrócić uwagę, pakując się do Kugi, to kwestia tego, co zamierzamy zabrać ze sobą na kemping, a dokładniej w jakiej formie. Do skądinąd dużego bagażnika Forda nie zmieścił się bowiem całkiem zwykły drewniany leżak, który chwilę wcześniej "radośnie" leżał sobie w kufrze leciwego japońskiego kompaktu, w najmniej chyba praktycznej odmianie nadwoziowej, jaką jest sedan, mieszcząc się tam na płasko, bez problemów. Tymczasem w bagażniku Kugi zabrakło na niego dwóch, może trzech cm szerokości. Niewiele, ale jednak. Szczęśliwie podróżowaliśmy we dwie osoby, więc wylądował on za przednimi fotelami, ale przy pełnej obsadzie wyjazdu musiałby zostać w garażu. Zatem oprócz tego, że "przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę", warto także sprawdzić, czy wszystko, co chcemy zabrać — po prostu się zmieści, albo zdecydować się na bardziej kompaktową, albo składaną wersję.
Poza tym jest bardziej niż dobrze. Kuga ze 190-konnym hybrydowym zespołem napędowym oferuje więcej niż przyzwoitą dynamikę, przy bardzo rozsądnym spalaniu. W środku jest sporo miejsca, nawet dla pięciu osób, a o ich dobry nastrój dba sportowe wykończenie wnętrza. Nieco sportowych akcentów widać także na zewnątrz. Podkreśla je pakiet Black, w postaci choćby czarnych 20-calowych felg, czarnego dachu, czy oczywiście również czarnych akcentów na nadwoziu. Cieszy, że w wyposażeniu znalazły się także ergonomiczne fotele z certyfikatem AGR. Jeśli to auto służyć ma do długich podróży, to warto się na nie zdecydować — są bardzo dobre. Więcej o niemal identycznym samochodzie przeczytać zresztą można w materiale: Ford Kuga 2.5 Hybrid AWD ST-Line X – nic dodać, nic ująć. Trudno się nie zgodzić z tą opinią.
Namiot dachowy to niezła alternatywa dla kampera
Czy namiot dachowy ma sens? Na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź — jak najbardziej. Pomijając fakt, że ten model błyskawicznie się rozkłada, więc nie marnujemy czasu, który można wykorzystać na wypoczynek, to ma jeszcze kilka innych zalet. Po pierwsze, nie zajmuje miejsca w aucie. Samochodem z namiotem na dachu nadal można podróżować tak, jak każdym innym i to z bagażami. Po drugie, z takim czymś jesteśmy bardzo mobilni — z miejsca na miejsce można przenieść się błyskawiczne, bo zapewne spakowanie swoich rzeczy zajmie sporo dłużej, niż złożenie czy rozłożenie namiotu. Po trzecie, i już chyba ostatnie, namiot na dachu daje większy komfort niż rozstawiony na trawie. Odpada nam tu choćby kwestia owadów wpełzających do środka. Do środka wnosi się także znacznie mniej piasku i ziemi, a w czystszym namiocie przyjemniej się nocuje.
Namiot ma sens, a czy zmiana SUV-a w kampera także? Jak się okazuje, to całkiem niezły kompromis. Jeśli już mamy taki samochód, to jest także niezła okazja finansowa, bo wtedy "minikamper" możemy mieć za ułamek ceny pełnoprawnego auta na wakacje, a przy tym nie tracimy nic z możliwości transportowych auta. Zyskujemy za to na niższym spalaniu (w dużych kamperach trzeba się liczyć ze zużyciem przynajmniej 10 l/100 km oleju napędowego, bo to w końcu duże, ciężkie i wysokie auta). Pogodzić za to trzeba się z pewnymi wyrzeczeniami, np. z brakiem łazienki, ale temu można zaradzić, wybierając na nocleg miejsce, w których łazienka znajduje się w pobliżu. Za to już kuchnię można zaaranżować sobie samemu — wystarczy zabrać odpowiedni ekwipunek, na który w dużym bagażniku Kugi z pewnością znajdzie się miejsce, i urządzić ją sobie choćby w opcjonalnym przedsionku. Jeśli zaś chcielibyśmy od zera skompletować pełny zestaw, np. z testowanym Fordem Kugą, to trzeba doliczyć jego cenę. W tak bogatej wersji kosztuje nieco ponad 232 tys. zł. Taka opcja finansowo "wychodzi" podobnie jak kamper, za to otrzymujemy wygodny i oszczędny samochód, który bez dodatkowego wyposażenia będzie służyć nam na co dzień.