- Jeep Wrangler pomimo bardzo wielu modyfikacji zachował charakter pierwowzoru – jest to jeden z najdzielniejszych samochodów, jakie można kupić za pieniądze
- Toyota Land Cruiser cieszy się doskonałą reputacją na całym świecie, przy czym wersja oferowana w Polsce nie jest najtwardszym przedstawicielem tego modelu – to samochód, który próbuje łączyć dzielność terenową z luksusem
- Oba samochody w wersjach oferowanych w Polsce mają nie do końca optymalne silniki – oto efekt ograniczeń emisji CO2
- Samochody zostały użyczone przez importerów, a po teście zostały zwrócone
Trudno policzyć, ile mniejszych i większych modernizacji ma za sobą Jeep Wrangler. Dość powiedzieć, że testowana wersja to czwarta generacja obecna na rynku od 2017 r., która ostatnią modernizację przeszła w 2023 r. Lifting liftingiem, a Jeep Wrangler nadal jest klasyczną, dzielną, wręcz pancerną terenówką dającą wrażenie jazdy youngtimerem wyjętym po wielu latach ze schronu. A może wolisz najnowszą odsłonę japońskiej legendy – Toyoty Land Cruiser? Którymkolwiek z tych dwóch modeli utkniesz w piachu lub bagnie, jedno jest pewne: ekspedycja ratunkowa będzie miała do pokonania daleką drogę. A jednak są to już zupełnie różne samochody.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoJeep Wrangler Rubicon to fabrycznie nowy youngtimer
Jeep Wrangler jest toporny, bo ma być toporny. Zawiasy drzwi są na wierzchu nie bez powodu – chodzi o to, aby dało się je łatwo odkręcić. Dach to konstrukcja modułowa – w pięć minut gołymi rękami zrobisz z Wranglera półkabriolet, niewiele więcej zajmie ci demontaż całego dachu. Taka konstrukcja wymusza podział klapy bagażnika na dwie części – górną zrobioną ze szkła, odchylaną do góry i dolną, otwieraną na bok. To akurat średnio wygodne w codziennej eksploatacji, no ale pamiętajmy: z Wranglera można szybko, własnymi rękami zrobić kabriolet.
Maciek: To, jak wygląda ten samochód z zewnątrz, zupełnie mi pasuje. Jeep jest jak zabawka dla dużych chłopców. Średnio mi pasuje natomiast pozycja za kierownicą, a najbardziej brak podnóżka lewej nogi. Jasne, nie ma na niego miejsca, bo przednia część nadwozia zwęża się ostro ku przodowi, ale bez względu na powód, mi to przeszkadza.
Krzysiek: Wrangler to propozycja dla młodszych, którzy... lepiej znoszą niewygodę. Brak podnóżka to wada na dłuższych dystansach, ale na codziennych, raczej krótkich trasach jakoś mi nie doskwierał. Bardziej "bolało" mnie to, że konstrukcja, która pozwala ogołocić Jeepa z elementów karoserii i zamienić w coś na wzór plażowego buggy, sprawia, że w kabinie jest po prostu głośno. Pozycja za kierownicą mi pasuje, bo w trakcie jazdy w terenie można wychylić się przez okno i obserwować, co się dzieje z przednim kołem.
Jeśli jeździłeś starszymi wersjami Wranglera, pewnie pamiętasz, że na asfalcie trzeba było odpiąć napęd przednich kół. W aktualnym Wranglerze mamy do dyspozycji elektroniczne blokady mostów, reduktor, elektroniczne rozpinanie stabilizatora i… „coś dla leszczy”: opcję napędu 4x4Auto pozwalającą jechać z napędem czterech kół także po drogach utwardzonych. Podobno niektórzy właściciele starszych wersji Wranglerów chętnie przekładają nowoczesną technikę do swoich starszych samochodów i wcale nas to nie dziwi. Jazda Jeepem po lekko śliskim, np. mokrym asfalcie z napędzaną wyłącznie tylną osią wcale nie jest przyjemna. Z czasem kierowca obojętnieje na lekkie uślizgi, ale jednak możliwość dołączenia napędu przednich kół podczas jazdy (do ok. 70 km na godz.) to jest coś.
Toyota Land Cruiser radzi sobie w terenie także z początkującym kierowcą
Na tle Jeepa Toyota Land Cruiser z 2024 r. jest wręcz obrzydliwie luksusowa. Wydaje się też duuużo większa. Zwłaszcza w topowej wersji jest to samochód niemal elegancki, choć wciąż dostosowany do jazdy w terenie. Są niezbędne blokady mostów, reduktor, jest elektronicznie rozpinany stabilizator, co ułatwia pokonywanie dużych przeszkód terenowych pod kątem, są też zaprogramowane tryby jazdy wyręczające kierowcę na podjazdach czy zjazdach – kto się boi, że się stoczy, powinien zapoznać się z instrukcją obsługi: auto wjedzie i zjedzie z pochyłości samo, byle mu tylko nie przeszkadzać.
WYMIARY | Jeep Wrangler Rubicon | Toyota Land Cruiser First Edition |
---|---|---|
Długość | 4882 mm | 4925 mm |
Szerokość | 1894 mm | 1980 mm |
Wysokość | 1848 mm | 1935 mm |
Rozstaw osi | 3008 mm | 2850 mm |
Poj. bagażnika | 533/2050 l | 742 (556 z 3. rzędem)/2000 (1875) l |
Prześwit | 252 mm | 215 mm |
Kąty: natarcia/zjazdu/rampowy | 36/31,4/20,8 st. | 31/22/25 st. |
Głębokość brodzenia | 762 mm | 700 mm |
Ma się rozumieć, takich niedogodności jak brak podnóżka w Toyocie nie uświadczysz. Natkniesz się zaś na elementy wyposażenia z segmentu aut luksusowych albo... elektrycznych! Przykłady? Pierwsza rzecz: nie tylko podgrzewane, ale też wentylowane siedzenia na tylnej kanapie. Druga: nawet bez włączonego adaptacyjnego tempomatu system wykorzystujący obraz z przedniej kamery potrafi zainicjować odpowiadające rekuperacji, mocniejsze hamowanie silnikiem. Np. wtedy, gdy kierowca zdejmie nogę z gazu, zbliżając się do korka przed skrzyżowaniem.
Krzysiek: W Toyocie irytuje mnie nadmiar elektroniki. Mniejsza już o filtr DPF czy AdBlue – to rozumiem. Ale te wcale nie tak łatwe do wyłączenia alerty o przekroczonej prędkości czy konieczności patrzenia na wprost zupełnie nie pasują mi do samochodu terenowego. Land Cruiser zalewa kierowcę powiadomieniami i ostrzeżeniami, przy czym mam wrażenie, że nie wszystkie są wymagane przez UE... Scrollując (!) listę asystentów jazdy w menu komputera pokładowego, natknąłem się na kilka skrótów, których nawet nie znałem.
Maciek: Pełna zgoda. To nowoczesne, wymuszone przepisami wyposażenie to masakra. Przy odrobinie wprawy wyłączam to w, powiedzmy, pół minuty. Irytujące, że trzeba to robić przed każdą jazdą. Ale za to jak to jedzie…
Jeep Wrangler kontra Toyota Land Cruiser: auta wykastrowane na Europę
Oba auta w wersji dostępnej w Polsce mają coś na kształt "silników zastępczych". W obu samochodach mamy jednostki nie do końca korespondujące z charakterem samochodów. Przede wszystkim są to silniki dużo słabsze w porównaniu z silnikami, które napędzają te terenówki w innych częściach globu. A jednak mimo to powinniśmy się cieszyć, Polska jest bowiem jednym z zaledwie czterech krajów w UE, w których nie jesteśmy skazani wyłącznie na hybrydę plug-in we Wranglerze (ale możemy ją wybrać).
Jeep poszedł w silnik benzynowy o śmiesznej, jak na amerykańską terenówkę, pojemności 2,0 l. Silnik ma moc 272 KM i maksymalny moment obrotowy 400 Nm, współpracuje z 8-biegowym automatem. Nie trzeba chyba dodawać, że o basowym, rasowym brzmieniu nie ma mowy, za to zużycie paliwa jest niebagatelne.
Toyota zdecydowała się na trzymanie emisji CO2 w ryzach za pomocą silnika Diesla o pojemności 2,8 l. Moc 205 KM, moment 500 Nm, też 8-biegowy automat. Auto nie jest przesadnie zrywne, podczas dynamicznej jazdy nie jest też przesadnie oszczędne, ale ten napęd od biedy wystarcza. Oczywiście nie jest to ani V6, ani V8 i to czuć.
Wrangler przyspiesza do setki w czasie poniżej 8 sekund, a jego maksymalna prędkość to około 160 km na godz. Land Cruiser rozpędzi się do 170 km na godz., ale sprint do setki zajmuje mu już 12 s. Jeden pojedzie nieco szybciej, drugi znacznie sprawniej rozwinie prędkość przelotową. Różnice w osiągach przestają mieć znaczenie, gdy zjeżdżamy z asfaltu. Dzięki dużemu momentowi obrotowemu, pokaźnemu prześwitowi i potężnym oponom typu All-Terrain oboma autami można podróżować nieprzyzwoicie szybko po nierównych leśnych duktach i łąkach. Toyota wytrzęsie cię trochę mniej, bo ma bardziej komfortowe zawieszenie i lepiej wyprofilowane fotele – w Jeepie trzeba mocno złapać się kierownicy, ale ma to swój urok.
Krzysiek: Land Cruiser to mobilna kanapa. Sunie przed siebie bez najmniejszego wysiłku. Wjedzie tam, gdzie tylko chcesz, nie pozbawiając cię zanadto komfortu, ale przez to trochę rozmiękcza wrażenia z jazdy i zabija pierwiastek przygody. Wrangler jest twardszy, przez co wydaje mi się bardziej zwarty i nieco mniej rozchybotany. Podskórnie czuję też, że ufając jego bojowemu wyglądowi, zapuściłbym się nim głębiej. Sam się sobie dziwię, że o tym mówię, ale zrobił też na mnie lepsze wrażenie układem kierowniczym, a Jeepy przecież z tego nie słyną.
Maciek: Układ kierowniczy i zawieszenie jeepa są dobre w teren i... tyle. Natomiast w codziennej eksploatacji doceniam, że Wrangler nie ma żadnych ostrzegaczy pipczących z powodu prędkości czy upominających za patrzenie w bok. Dlaczego w Jeepie nie ma monitora uwagi kierowcy, to jasne – to stary model. Ale jak oni to zrobili, że nie ma asystenta prędkości... Nieważne, szacun.
DANE TECHNICZNE | Jeep Wrangler Rubicon | Toyota Land Cruiser First Edition |
---|---|---|
Silnik | t. benz. 2.0 R4 | t. diesel 2.8 R4 |
Skrzynia | aut. 8-biegowa | aut. 8-biegowa |
Napęd | 4x4 | 4x4 |
Moc | 272 KM przy 5200 obr./min | 205 KM przy 3400 obr./min |
Moment obrotowy | 400 Nm w zakresie 3000-4500 obr./min | 500 Nm w zakresie 1600-2800 obr./min |
Prędkość maks. | 159 km/h | 170 km/h |
0-100 km/h | 7,6 s | ok. 12 s |
Śr. zużycie paliwa (WLTP) | 12,3 l/100 km | 10,3 l/100 km |
Waga | 2103 kg | 2625 kg |
Maciek: W praktyce Toyotą jeździło mi się dużo szybciej, bo Jeep, nawet podczas ecodrivingu, palił mi w mieście 12,5 l na setkę. Kombinowałem, aby 80-litrowy zbiornik paliwa wystarczył mi na tydzień. Oczywiście w terenie spalanie rosło, także przy dynamicznej jeździe miejskiej przekraczało 16 l/100 km. Toyotą raz udało mi się w mieście, na trasie 25 km, przekroczyć 12,5 l na setkę, ale to była jazda niemająca nic wspólnego z ecodrivingiem. Przy normalnej jeździe, też bez specjalnego oszczędzania, paliła mi 11.
Krzysiek: Obydwie terenówki nie są mistrzami oszczędności ani w mieście, ani na ekspresówkach i autostradach, ale tu na prowadzenie wysuwa się Toyota – diesel to w końcu diesel. Na zupełnie zwyczajnie pokonanych trasach podmiejskich udało mi się w niej bez trudu zejść ze średnim spalaniem do około 8,5 l/100 km. Jeep podczas takiej jazdy, nawet po przełączeniu na sam tylny napęd, żłopał o dwa litry więcej, ale to żadne zaskoczenie.
Jeep Wrangler kontra Toyota Land Cruiser: czy warto dopłacać "stówkę"?
Niebywała zaradność w terenie ma swoją cenę, zwłaszcza w realiach, w których producenci muszą doliczać klientom do rachunku każdy przekroczony gram emisji CO2. Obydwie terenówki wymagają wyłożenia na stół niemałej "sumki", ale pod tym względem to Jeep przygotował lepszą ofertę.
Toyoty Land Cruiser w testowanej, wyposażonej pod sufit wersji First Edition (tylko ta ma okrągłe reflektory), nie można już nawet zamówić – polscy klienci wykupili cały przydział limitowanej edycji (120 szt.). Już po godzinie przedsprzedaż została zakończona – poszły wszystkie 462 egzemplarze. I to pomimo progu wejściowego przekraczającego 400 tys. zł... Dzisiaj najtańszy w cenniku nowy Land Cruiser z 2025 r. kosztuje 409 tys. zł (wersja Invincible). Odmianie First Edition bliższy jest jednak wariant Executive kosztujący, bagatela, 445 tys. zł.
Na tym tle benzynowy Jeep Wrangler Rubicon to prawdziwa okazja: trzeba zapłacić za niego "tylko" 334 tys. zł. Na pierwszy rzut oka to o ponad 100 tys. zł mniej (sic!). W rzeczywistości nie można tak tego przełożyć, bo Land Cruiser odjeżdża Wranglerowi poziomem wyposażenia – do Jeepa nawet w opcji nie da się zamówić bezprzewodowej ładowarki do smartfona, cyfrowego tylnego lusterka, elektrycznie otwieranej klapy czy wyświetlacza HUD na przedniej szybie. Wrangler nie może też być 7-osobowy, a Land Cruiser i owszem (Pakiet Voyage za 10000 zł).
Maciek: Wybieram Toyotę, bo przekonałem się, że w górach i tak ma większe możliwości niż ja odwagi, a do tego świetnie nadaje się do jazdy na co dzień. Jeździłbym, choć nie mam wątpliwości, że legendarna niezawodność Land Cruisera srogo ucierpi na tym dieslu z DPF-em i AdBlue. To się po prostu musi czasem zepsuć, zwłaszcza w trudnych warunkach. Z tego też powodu, jadąc bez towarzystwa przez pustynię, postawiłbym na Jeepa. Ale jako że nie wybieram się na pustynię, to wolę Toyotę.
Krzysiek: Gdybym się nie przejechał, postawiłbym w ciemno na Toyotę, bo jest jednak wszechstronniejsza. Wrangler może i jest twardszy, ciaśniejszy, głośniejszy, ogólnie bardziej toporny, a do tego zużywa więcej paliwa, ale... i tak bym go wybrał. Powód jest prosty – zniósłbym te "niewygody", bo to auto-zabawka. Ma w sobie więcej terenowego charakteru, mniej pikaczy, a do tego jest o pół tony lżejszy i to czuć podczas jazdy. Może dlatego zrobił na mnie lepsze wrażenie także na asfalcie.