- W niewielkim Singapurze żyje aż ponad pół miliona milionerów. Ceny nowych samochodów też szokują
- Zarejestrowanie auta w tym państwie-mieście to kolejny wydatek. Zdziwisz się, jak poważny. Wiadomo, bogatemu zawsze wiatr w oczy
- Mieszkańcy Singapuru mają wyraźną słabość do jednego typu auta. I nie jest to SUV
Czasem nie doceniamy tego, co mamy. Choćby taka rejestracja nowego samochodu — w Polsce płacisz ok. 160 zł i po krzyku. Możesz jeździć. W Singapurze nie ma tak łatwo. Ani tak tanio.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo:
Singapur nie jest standardowym państwem. To kraj składający się wyłącznie z jednego miasta. Na obszarze 733 km kwadr. — tylko o 216 km kwadr. więcej od Warszawy — mieszka prawie 5,5 mln osób. Tym samym Singapur ma drugą na świecie największą gęstość zaludnienia (po Monako). I właśnie stąd bierze się problem z rejestracją samochodu.
Przeczytaj także: Te dwa auta rozkręciły globalny boom na SUV-y. Współtwórca tej mody uważał ją za nieuzasadnioną
Władze Singapuru chcą uniknąć nadmiernej liczby aut w ich niewielkim państwie-mieście. Sęk w tym, że Singapurczycy są niesamowicie zamożni. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego Singapur to 6. najbogatsze państwo na Ziemi (licząc według produktu krajowego brutto na jednego mieszkańca). Średnia miesięczna pensja wynosi tam równowartość przeszło 15 tys. zł, a w 2021 r., według danych Statista, milionerem dolarowym był co 10. obywatel. Singapurczyk może więc kupić znacznie więcej aut niż Polak. A to mogłoby doprowadzić do niezłego komunikacyjnego chaosu.
Dlatego w Singapurze nie zarejestrujesz samochodu za 160 zł.
Samochody w Singapurze: koszty rejestracji
Prawo do rejestracji samochodu musisz sobie tam wylicytować. Licytacje odbywają się dwa razy w miesiącu, ale i tak udział w nich nie jest gwarancją sukcesu, bo np. w styczniu 2024 r. chętnych było dwukrotnie więcej niż zezwoleń. Singapur chce bowiem utrzymać liczbę aut na poziomie ok. 950 tys. sztuk, więc jeśli ktoś nie wyrejestruje swojej maszyny albo zezwolenie nie straci ważności (dokument wydaje się na 10 lat), to do puli nie wpadnie nowe zezwolenie dla kogoś innego. To jednak jeszcze nic w porównaniu z kosztami tego zezwolenia.
Przeczytaj także: Złoty czas aut za grube pliki złotych. To sprawka HNWI
W przypadku samochodów osobowych mamy dwa typy pozwoleń:
- kategoria A: dla aut spalinowych z silnikiem o pojemności do 1600 cm sześć. i mocy do 132 KM lub elektrycznych o mocy do 150 KM;
- kategoria B: dla aut spalinowych z silnikiem o pojemności powyżej 1600 cm sześć. i mocy przeszło 132 KM lub elektrycznych o mocy ponad 150 KM
Oczywiście ceny zezwoleń nie są stałe, a zależą od tego, jak mocna jest determinacja licytujących. W styczniu 2024 r. średnia cena dla kategorii A wynosiła równowartość ponad — trzymasz się mocno? — ćwierć miliona złotych, a dla kategorii B blisko 342 tys. zł. Z kolei raptem trzy miesiące wcześniej, czyli w październiku 2023 r., kategoria A kosztowała równowartość ponad 307 tys. zł, a B — prawie 415 tys. zł.
I żeby jeszcze nowe samochody kosztowały w Singapurze tyle, co w Polsce. No cóż, nie kosztują. Bogatemu zawsze wiatr w oczy.
Singapur: ceny nowych aut
W Singapurze już niewielki SUV kosztuje fortunę. Za nową Toyotę Yaris Cross w wersji hybrydowej trzeba tam zapłacić równowartość minimum — znowu cię proszę, abyś się czegoś chwycił — 506,7 tys. zł. Dodaj do tego koszt pozwolenia na rejestrację, a wyjdzie ci prawie 757 tys. zł.
Tak, 757 tys. zł za przywilej posiadania i jeżdżenia miejskim samochodem.
Przeczytaj także: Nowe BMW serii 5 Touring. Kombi, które ma w gamie diesla. Takie premiery to dziś rzadkość
To ile w takim razie muszą kosztować większe modele? A proszę bardzo. Hyundai Tucson w wersji hybrydowej: od (równowartości) ok. 600 tys. zł. Toyota Camry: od ok. 697 tys. zł. Toyota Vellfire (podobnie jak Camry w hybrydowym wariancie): ok. 1 mln 192 tys. zł.
Vellfire? Vellfire to nieznany w Polsce wielki minivan Toyoty mierzący 500,5 cm długości. W przebogatym Singapurze Toyota Vellfire jest bardzo popularną alternatywą dla tradycyjnej luksusowej limuzyny. Bo w tym państwie-mieście minivany mają wyjątkową pozycję.
Singapur: czym tam się jeździ
Żeby się zorientować, w jakiej części Singapuru się znalazłem, wystarczyło spojrzeć na szyldy sklepów w pobliskim centrum handlowym, którego najniższą kondygnację przecina kanał z łódkami. Dior, Chanel, Balenciaga, Gucci, Hermes, Louis Vuitton, Audemars Piguet, Breguet, Patek Philippe, Rolex... w tym mallu luksus nie odpuszcza nawet na milimetr.
To Marina Bay, miejsce nawet jak na Singapur wyjątkowo ekskluzywne. Po lewej mam Marina Bay Sands, jeden z najsłynniejszych hoteli na Ziemi, po prawej — trybunę startową toru Formuły 1. W Marina Bay i najbliższej okolicy spędziłem łącznie kilkanaście godzin w ciągu trzech dni. I co tam znalazłem, poza duszącym upałem przemieszanym z deszczem?
Głównie minivany. Tak jest, obywatele Singapuru je uwielbiają. Nie spodziewaj się jednak, że normą są luksusowe MPV pokroju Toyoty Alphard lub Vellfire. Najczęściej spotykany rozmiar minivana w Singapurze to rozmiar miejski. Czyli auta z segmentu, który w Polsce znany jest dzięki takim modelom jak np. Kia Venga, Opel Meriva i Fiat 500L.
Przeczytaj także: Te auta mają zaburzone proporcje. Lepiej ich nie zobaczyć na własne oczy
Na drogach Singapuru dominują marki japońskie. Najwięcej jest samochodów Toyoty i Hondy. Przez trzy dni minęło mnie mnóstwo Toyot C-HR, RAV4, Prius i Corolla oraz Hond Civic. Wyjątkowo dużo widziałem też Mazd i Nissanów. Drugą siłą wydają się marki koreańskie, ze wskazaniem na Hyundaia.
Europejskich graczy jest naprawdę niewiele. Jeśli już się jacyś pojawiali, najczęściej nosili logo Citroena (np. C4 Picasso) i Renault (m.in. Scenic), rzadziej Peugeota i VW. W Singapurze znacznie więcej jest europejskich marek premium, na czele z BMW, Audi i Mercedesem. I właśnie tu dochodzę do sedna sprawy.
Superauta w Singapurze
W przesyconym luksusem Singapurze prawie w ogóle nie spotkałem luksusowych samochodów. A te kilka wyjątków...
Ferrari widziałem tylko dwa. I to, delikatnie mówiąc, nie najnowsze: Californię (która w najlepszym razie mogła mieć 11 lat) i F430 (minimum 13-letnie). Poza tym trafiły się też dwa Bentleye Continentale GT (poprzedniej generacji; czyli z lat 2011-2018), trzy Maserati (dwa Levante i Quattroporte), jedno Lamborghini (co najmniej 10-letnie Gallardo), jeden McLaren (720S) i jeden Rolls-Royce (aktualny Phantom VIII). Serio, carspotterzy mieliby już lepsze łowy w Warszawie.