- W przypadku nowszych aut trudno o elementy do przekładek
- W dobrych firmach zajmujących się przekładkami samochodów z kierownicą po prawej stronie czas oczekiwania to często kilka miesięcy
- W przypadku auta z kierownicą po prawej stronie stawki ubezpieczenia OC są wyższe
- Przekładka jest skomplikowana i bardzo kosztowna
Z jednej strony importujemy zupełnie zwyczajne modele, które bez trudu są u nas dostępne, z drugiej – do kraju trafia także coraz więcej ciekawych samochodów z Japonii. Pierwsze to kwestia ekonomii, drugie już niekoniecznie, bo sporo rzadkich aut japońskich nie było w ogóle oferowanych w Europie! To one mają kierownicę z prawej strony i często nie można jej nawet przełożyć, np. w Nissanach Skyline’ach serii R, których nigdy nie oferowano w wersji europejskiej i zwyczajnie nie ma do nich części (te przerobione to często duża „rzeźba”).
Z Japonii przypływają też takie modele, jak: Lancia Delta Integrale, Porsche 911 i wypasione białe Mercedesy AMG. Ceny? Czasem są niższe, ale w tym wypadku decyduje stan, bo sporo tu dobrze zachowanych aut z niskim przebiegiem. Do tego w dobrym tonie w Japonii jest kierownica z lewej strony mimo ruchu lewostronnego, większość drogich europejskich aut importowanych z Japonii ma więc kierownicę po „naszej stronie”.
Tanie auta z Anglii?
Sprawdziliśmy, ile kosztuje 11-letnie Mondeo z silnikiem 2.0 TDCi. W Wielkiej Brytanii kupicie je za ok. 3 tys. funtów, czyli ok. 12 tys. zł. Jeśli doliczycie do tego koszty transportu, akcyzę, zakup reflektorów, lusterek, rejestrację i OC (nieco droższe), to można ten model mieć w Polsce za ok. 16 tys. zł. W kraju tego typu auto z kierownicą z lewej strony kupicie za 22 tys. zł, co daje nam ok. 6 tys. zł różnicy. Jeśli nie przeszkadza wam jazda autem z kierownicą po prawej, to pewna oszczędność jest, ale pamiętajcie, że „anglik” przy odsprzedaży w Polsce wiele więcej wart nie będzie!
Druga opcja to przełożenie całego układu kierowniczego i wielu elementów wnętrza oraz mechaniki, ale to nie jest szczególnie tanie – sam koszt robocizny waha się od 3,5 do nawet 5 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć sporo pieniędzy na części. W przypadku Mondeo elementy do przekładki są dostępne, a wersji wyposażeniowych i tapicerek jest na tyle mało, że ceny nie są wysokie.
Pamiętajcie jednak, że elementów do wymiany będzie mnóstwo – od wiązki elektrycznej, przez przekładnię kierowniczą, po: elementy wnętrza, wycieraczki, fotele, klamki, lusterka i oczywiście, całą deskę rozdzielczą. Części tego typu nawet do tak popularnego auta potrafią kosztować kilka tysięcy złotych – to wszystko sprawia, że ceny przekładek są kolosalne.
Kłopoty zaczynają się w tych modelach, w których producenci oferowali bardzo wiele wersji wyposażeniowych i tapicerek – dobór odpowiedniej może być trudny! Do tego rozbudowana elektronika nie zawsze łatwo poddaje się zmianom, a nowoczesne auta są nią naszpikowane. Wystarczy nawet tak banalna rzecz, jak system monitorowania martwego pola, często montowany w lusterkach, żeby okazało się, że musicie wydać kilka tysięcy złotych tylko na ten element (bo lusterka są inne w autach z Wielkiej Brytanii). Oczywiście, można próbować je zmodernizować, ale firmy, które to oferują, też tanie nie są.
W przypadku nowszych aut trudno w ogóle o elementy do przekładek – spróbujcie np. znaleźć części do najnowszej Dacii Logan, w której sama przeróbka nie jest przesadnie skomplikowana i należy raczej do tańszych (zresztą jak w wielu starszych konstrukcyjnie autach z rodowodem francuskim).
Nie zawsze jest bezpiecznie
Kolejna trudna sprawa to bezpieczeństwo. O ile da się znaleźć firmy, które mają duże doświadczenie w przeróbkach i robią to dobrze, o tyle mimo wszystko nikt nie stosuje np. nowych airbagów. Technika napraw producenta zaleca w tym wypadku montowanie nowych elementów, a to oznacza bardzo duży wzrost kosztów przekładki i kompletną jej nieopłacalność.
Pytanie także: skąd są pozyskiwane elementy służące do zmiany? Jeśli z legalnie demontowanych pojazdów, to wszystko jest zgodne z literą prawa. Niestety, w Polsce szara strefa demontażu samochodów jest spora, a wiadomo, że legalne części używane mają mniej atrakcyjne ceny, bo stacje demontażu ponoszą niemałe koszty, żeby zezłomować samochody z jak najmniejszą szkodą dla środowiska!
Na tym wszystkim jednak nie koniec – bo w dobrych firmach zajmujących się przekładkami czas oczekiwania to często nawet kilka miesięcy. Pytanie więc: czy nie lepiej jeździć z kierownicą po prawej stronie? Oprócz utrudnienia wymaga to opłaty nieco większego ubezpieczenia, ale tragedii nie ma.
Klasyki z Japonii
Moda na klasyczne auta japońskie w ostatnich latach wyraźnie w Europie wzrasta. Widać to po cenach, bo jeszcze 6 lat temu za niezłego Nissana Skyline’a BNR32 trzeba było zapłacić ok. 45-50 tys. zł, a dzisiaj – dwa razy więcej! W Polsce również auta tego typu zaczynają zyskiwać na znaczeniu. Zdaniem Krzysztofa Spanopulosa z firmy Megablast Speed Parts z Łodzi kierownica z prawej strony w takim aucie staje się prestiżowa. Najbardziej poważane są modele sportowe oraz te, które nie miały wersji LHD.
Samodzielny import z Japonii jest możliwy, ale dość trudny. Przede wszystkim trzeba skorzystać z pośrednika na miejscu, który ma uprawnienia do licytowania aut na aukcji (tak się sprzedaje w Japonii używane pojazdy). Tutaj jesteśmy zdani jedynie na opis rzeczoznawcy, zdjęcia i jego ocenę. Najwyższa nota to 5, ale już auta z oceną 3,5 zasługują na uznanie. Litera „R” to znak, że coś było malowane (ale może też oznaczać modyfikację tuningową). Większość aut nie jest skorodowana, wyjątek stanowią podobno te z drugiej co do wielkości wyspy Japonii – Hokkaido. Słońce jednak robi swoje i wiele samochodów ma wypłowiały lakier.
Japońskie samochody nie są jednak zwykle „oszukane” – przebieg okazuje się prawdziwy, a historii serwisowej można wierzyć. Koszt importu nie jest niestety niski, bo oprócz akcyzy i VAT-u płaci się także cło. Do tego pozostaje transport morski, który kosztuje ok. 5 tys. zł. Tańsza opcja to kontener na cztery pojazdy za 15 tys. zł, ale to już trudniejsze organizacyjnie, szczególnie gdy importujecie jedno auto. Tanie oferty ciekawych modeli wciąż się w Japonii zdarzają, ale niestety, też coraz rzadziej, bo ceny klasyków rosną!
Codzienne życie w aucie z kierownicą po prawej stronie
Jazda autem z kierownicą po prawej stronie (RHD) w ruchu prawostronnym wymaga skupienia, ale nie jest niemożliwa. Oczywiście, wyprzedzanie na drodze jednojezdniowej jest utrudnione, ale do tego można przywyknąć. Problematyczne są jedynie wszelkie miejsca, w których trzeba pobrać bilet lub zapłacić za przejazd i parkowanie.
Koleżankę lub kolegę warto też zabrać, gdy macie zamiar kupić kawę lub hamburgera z samochodu. Inny sposób? Jazda na wstecznym, która często wzbudza uśmiech na twarzy sprzedawcy! Są też plusy – znacznie łatwiejsze jest parkowanie równoległe.
Naszym zdaniem
W większości sytuacji przekładka w europejskim modelu kupionym w Wielkiej Brytanii zwyczajnie się nie opłaca. Można się jednak zastanowić, czy nie zarejestrować takiego auta w oryginalnej wersji. Nie jest to aż tak uciążliwe, ale w przypadku nowszych aut koszt przeróbek lamp i lusterek wcale nie musi być niski. Można też jeździć autem z kierownicą po prawej stronie. Pamiętajcie, że nawet dobrze przełożone auto nie ma aż takiej wartości, jak oryginalny samochód i co za tym idzie – odsprzedaż będzie trudniejsza!
BMW 325 w niezłym stanie technicznym to w Polsce koszt 12-15 tys. zł, W Anglii kupicie je za 5 tys. zł (bez kosztów importu i rejestracji).
Średnia cena Merivy B 1.4 z 2011 r. w naszym kraju to ok. 27 tys. zł. Podobny egzemplarz z Anglii kosztuje 14 tys. zł (sam zakup bez kosztów importu).
Mazda 6 z benzyniakiem 2.5 z 2008 r. kosztuje w Polsce ok. 30 tys. zł. W Anglii kupicie ją za 17 tys. zł, ale pamiętajcie o wyższej akcyzie!
Używanego Megane’a 1.5 dCi z 2009 r. da się kupić w Anglii za 5 tys. zł. W Polsce zapłacicie o ok. 12 tys. zł więcej, ale za auto już zarejestrowane i ubezpieczone!
Benzynowe C1 pierwszej generacji z 2011 roku w Anglii nie jest szczególnie tanie – wydacie przynajmniej 10 tys. zł. W Polsce zarejestrowane kosztuje 15 tys. zł!
Vauxhall 2.0 CDTI z 2012 r. w dobrym stanie kosztuje bez opłat ok. 17 tys. zł. W Polsce zarejestrowany i ubezpieczony Opel oznacza wydatek rzędu 28 tys. zł.
BMW 525d z 2006 r. kosztuje średnio o 10 tys. zł mniej w Anglii niż w Polsce. To tyle, co koszt przekładki, ale musicie doliczyć import, rejestrację i OC!
Zarejestrowany w Polsce egzemplarz C5 2.0 HDi z 2011 r. kosztuje ok. 28 tys. zł. W Anglii takie auto bez opłat i nawet podstawowych przeróbek – 20 tys. zł.
Jeden z nielicznych przykładów auta, które może się opłacać. W Polsce cena TT 1.8T z 2005 r. to 19 tys. zł, w Anglii zaś – ok. 7 tys. zł!
Przeróbka tego modelu raczej się nie opłaca – za C30 z 2009 r. z motorem 1.6d zapłacicie u nas ok. 19 tys. zł. W Anglii niezłe auta kosztują 13-15 tys. zł.
Cena 10-letniego Galaxy w Wielkiej Brytanii to przynajmniej 22 tys. zł. W Polsce zarejestrowane samochody kosztują ok. 30 tys. zł.
3008 z 2011 r. z dieslem 1.6 w dobrym stanie w Polsce kosztuje 32 tys. zł. W Anglii na podobne auto wydacie w przeliczeniu 20 tys. zł (bez opłat).