Auto Świat Testy Testy nowych samochodów Jeździłem najmocniejszym hybrydowym SUV-em świata. Ma coś, czego nie da ci żaden elektryk

Jeździłem najmocniejszym hybrydowym SUV-em świata. Ma coś, czego nie da ci żaden elektryk

Osławione Ferrari Purosangue jest aż 75 KM i 234 Nm za nim. Tytuł najmocniejszego nieelektrycznego seryjnego SUV-a na świecie należy obecnie do 800-konnego Lamborghini Urusa SE. Wielka moc idzie w parze z wielkimi gabarytami: sam przedni zwis ma przeszło metr długości, nadwozie wraz z lusterkami mierzy 218,1 cm szerokości, a całość waży ok. 2,5 tony! Zanim zapytasz, gdzie tym parkować, odpowiem, jak się tym jeździ. Spoiler alert: sam byłem zaskoczony.

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Zobacz galerię (26)
Krzysztof Wojciechowicz / Lamborghini
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
  • Materiał promocyjny. Materiał został tak oznaczony ze względu na obowiązujące przepisy. Wyjazd na prezentację był opłacony przez producenta, ale nie miał on wglądu w publikowany tekst
  • Jeden z kluczowych menedżerów Lamborghini wytłumaczył mi, dlaczego Urus nie ma 12, a "jedynie" osiem cylindrów
  • Napęd hybrydowy Lamborghini Urusa SE rozwija 950 Nm już przy 1750 obr./min!
  • Włoski siłacz przez ponad 60 km może być samochodem elektrycznym, ale wówczas znika jeden z jego największych atutów

Patrząc na to, co wyprawia Lamborghini Urus, można ulec złudzeniu, że Ferrari Purosangue nigdy się nie pojawiło. SUV z bykiem odnosi bowiem równie imponujące sukcesy rynkowe, jak w czasach, kiedy nie było jeszcze SUV-a z koniem. Lamborghini ma już zebrany komplet zamówień na Urusa nie tylko do końca 2024 r., ale na cały 2025 r. Mało tego, w 2023 r. do Urusa należało aż 60 proc. światowej sprzedaży Lamborghini, która pierwszy raz w historii przekroczyła poziom 10 tys. aut rocznie. Niesamowite, ale w 2017 r. — ostatnim roku bez Urusa — Lamborghini sprzedało ponad półtora raza mniej swoich wszystkich modeli razem wziętych niż Urusa w 2023 r.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Na dodatek przeszło 70 proc. nabywców Urusa nigdy wcześniej nie kupiło żadnego Lamborghini. A 41 proc. z nich nie skończyło nawet 40 lat. Dla nich życie z pewnością zaczyna się przed czterdziestką.

Przeczytaj także: Złoty czas aut za grube pliki złotych. To sprawka HNWI

Jednocześnie samo Lamborghini bogaci się w niesamowitym tempie. W pierwszej połowie 2024 r. zysk operacyjny firmy był wyższy niż w całym 2021 r. (458 mln euro vs 393 mln euro). A jak już jesteśmy przy dużych liczbach, to trzeba dodać, że istnieje ponad pół miliona konfiguracji kolorystyki nadwozia i wnętrza oraz materiałów wykończeniowych Urusa. Sama gama lakierów składa się ze 120 odcieni (nie do wiary, ale w 2018 r. ten SUV był dostępny "tylko" w 19 kolorach), przy czym w 2025 r. powiększy się ona do 150. Dlatego naprawdę nie wiem, jak to się stało, że "mój" testowy Urus okazał się tak banalnie biały.

Lamborghini Urus SE: nawet SUV Ferrari jest mniejszy

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

To najpierw pytanie: jak myślisz, ile cali mają te obręcze kół? 20? 21? 21-calowe obręcze to wprawdzie standard w Urusie SE, ale koła na zdjęciu są aż 23-calowe.

Tyle że za bardzo nie widać ich ogromu — tak potężnym samochodem jest Lamborghini Urus SE — i to biorąc poprawkę na to, że biały pogrubia.

Przeczytaj także: Supersamochody lat 80. Od Ferrari F40 do Lamborghini Countach

Lamborghini zawsze były szerokie. Urus SE jest na dodatek długi. Samochód mierzy bowiem aż 512,3 cm długości, z czego sam przedni zwis "zabiera" aż 106,7 cm. Najmocniejszy seryjny hybrydowy SUV na świecie ma ponadto 202,2 cm szerokości (a licząc z rozłożonymi bocznymi lusterkami nawet 218,1 cm) i 163,8 cm wysokości.

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

Ferrari Purosangue to mniejszy kaliber. SUV z Maranello jest bowiem aż o 15 cm krótszy i o 4,9 cm niższy od Lamborghini Urusa SE, choć trzeba przyznać, że Ferrari okazuje się o całe sześć milimetrów szersze. Niestety, jest też słabsze.

Przeczytaj także: Tym się firmy nie chwalą. Produkcja 7 modeli skończyła się lub skończy w 2024 r.

Lamborghini Urus SE wpisuje się w schemat, zgodnie z którym każdy model tej marki ma zarezerwowany wyłącznie dla siebie układ LED-ów w reflektorach. W SUV-ie układają się one w kształt byczego ogona, w Temerario są ośmiokątem, a w topowym Revuelto — literą Y.

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

Jak szaleć, to szaleć: Urus SE dostał grill również z tyłu. Ten element nawiązuje do Gallardo (2003-2013), ponieważ szef designu marki Mitja Borkert ma słabość do tego Lamborghini.

Lamborghini Urus SE: silniki, moc, 0-100 km/h

W porównaniu z Lamborghini Urusem SE Ferrari Purosangue rozwija o 75 KM mniej i generuje aż o 234 Nm niższy maksymalny moment obrotowy. No ale SUV z koniem ma "tylko" spalinowe V12. SUV z bykiem jest hybrydą.

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

Już samo spalinowe turbodoładowane V8 Lamborghini Urusa SE ma 620 KM i 800 Nm (oraz 3996 cm sześc.). Wraz z jednostką elektryczną robi się z tego 800 KM i 950 Nm (rozwijane już przy 1750 obr./min), a co ważniejsze — najmocniejszy seryjny hybrydowy SUV na świecie.

Tak potężna moc pozwala uzyskać najlepszy stosunek kg do KM w historii SUV-ów Lamborghini, choć tych kg jest przecież multum: Lamborghini Urus SE waży bowiem aż 2504 kg. Z drugiej strony taka najnowsza generacja sedana BMW M5 — też hybrydowa — to 2435 kg. Takie mamy ciężkie czasy.

W Lamborghini Urusie SE na jeden KM przypada 3,13 kg, z kolei w spalinowych 666-konnych wersjach S i Performante to odpowiednio 3,3 kg i 3,23 kg. Z drugiej strony Performante jest minimalnie lepsze od SE w przyspieszaniu 0-100 km/h (3,4 s w SE i 3,3 s w Performante). Ferrari Purosangue też ogarnia "stówę" o 1/10 s krócej niż Urus SE (3,3 s).

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

Tyle że SUV Ferrari nie jest tak eko, jak Urus SE. Co tu dużo mówić: Purosangue emituje średnio prawie osiem razy więcej gramów CO2/km (393 g vs 51,25 g). Jak widać, moc hybrydy nie sprowadza się do samych KM i Nm.

Na dodatek Lamborghini Urus SE może być przez ponad 60 km elektrykiem. Pozwala mu na to akumulator trakcyjny 25,9 kWh. I właśnie od tego trybu zacząłem jazdę najmocniejszym hybrydowym SUV-em na świecie.

Lamborghini Urus SE: wrażenia z jazdy

Nie powiem, żebym był zachwycony. Więcej, byłem rozczarowany. Jeden z najbardziej efektownych elementów wnętrza Lamborghini Urusa SE — błyszcząca krwistą czerwienią osłona przycisku uruchamiania i wyłączania silnika — podnosi się zupełnie nieprestiżowo. Bez kliku lub skoku, jakoś tak anemicznie i bez przekonania. A potem się okazuje, że jesteś w trybie elektrycznym.

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

Lamborghini Urus SE może tak przez ponad 60 km — choć przecież nie po to auto oferuje aż 11 trybów jazdy, żeby trzymać się tego najbardziej wyjałowionego z emocji. Przełączam zatem na Stradę. I wreszcie odczuwam pierwszy duży szok.

Wnętrze najmocniejszego spalinowo-elektrycznego SUV-a na świecie jest tak wyciszone, że nawet nie słyszę, kiedy napęd elektryczny ustępuje miejsca hybrydowemu. Wciąż jest tak samo bezgłośnie. Dopiero kiedy zaczynam przyspieszać, coś się zaczyna nieśmiało przebijać do zatopionej w skórze kabiny.

No to przełączam na tryb Sport. I wreszcie dostaję to, czego nie da żaden elektryk, choćby miał i 1500 KM.

To ten dźwięk. Głęboki bulgot turbodoładowanego V8, który podczas mocniejszego przyspieszania momentalnie przechodzi w ryk. Czy byk może ryczeć? Mechaniczny z pewnością.

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

W trybie Sport ten uzależniający uszy bulgot ciągle jest obecny, ale nigdy nie na tyle, żeby męczył. Łapię się na tym, że kiedy znaki każą mi zwolnić do 50 lub 30 km/h, to wciąż działam w trybie Sport. Nie, żeby przyspieszać, tylko by jadąc z przepisową prędkością, ciągle móc łowić uchem ten bulgot.

To zresztą w 800-konnej włoskiej bestii jest równie piękne, co jej dźwięk. Lamborghini Urusem SE można jeździć spokojnie jak 70-konnym samochodem. Łagodnie i płynnie, bez głupiego napinania się. Ten SUV cię ani nie pogania, ani nie prowokuje. To ty nim rządzisz, a nie on tobą.

Na torze Urus SE pokazuje swoją drugą naturę. Czy muszę pisać, że przyspieszenia są oszałamiające? Auto szybko reaguje na wciśnięcie "gazu", choć nie aż tak natychmiastowo, jak rozwijający podobną moc elektryk, ale serio — z takim Lambo nie dbam o samochody elektryczne z generatorami syntetycznego dźwięku, który w większości przypadków brzmi jak tania imitacja V8 lub V12.

No właśnie, dlaczego Lamborghini Urus ma "tylko" osiem, a nie 12 cylindrów? Jeden z kluczowych menedżerów firmy odpowiedział mi, że zastosowanie V12 ograniczyłoby przestronność (w celu lepszego rozłożenia masy ten potężny silnik trzeba byłoby mocno przesunąć w stronę kabiny), poza tym z turbodoładowanym V8 na co dzień łatwiej żyć. Ma więcej mocy z dołu, nie trzeba go wrzucać na wyższe obroty.

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

Pneumatyczne aktywne zawieszenie Lamborghini Urusa SE zestrojono sztywno, ale przy całej swojej twardości rewelacyjnie tłumi ubytki nawierzchni. Niestety, dzieje się to dość głośno. Zawieszenie da się przy tym obniżyć o 1,5 cm lub podwyższyć o 7,5 cm.

Układ kierowniczy cieszy precyzją, na dodatek kierownicę fantastycznie wyprofilowano. Tylko lepiej na postoju nie patrz na jej środek.

Lamborghini Urus SE: jakość i wnętrze

Pierwsze, co zauważasz po wejściu do Lamborghini Urusa SE, to fenomenalna skórzana tapicerka, także na desce rozdzielczej. Niestety, tworzywa sztuczne są jedynie dobre. Takie plastiki jak luksusowy włoski SUV mają już niektóre kompaktowe samochody — i to spoza segmentu premium. Czy oprawa "klejnotu koronnego", czyli plastik otaczający na kierownicy przepiękne logo z bykiem naprawdę musi mieć tak przeciętną jakość?

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

Czas reakcji systemu multimedialnego na dotyk na 12,3-calowym centralnym ekranie nie kojarzy się z szybkością godną Lamborghini. Znów jest poprawnie, ale to za mało, jak na tę kategorię cenową. Dodam jeszcze, że z tyłu nie mam za dużo miejsca na głowę (przy 188 cm wzrostu) i już kończę narzekać na wnętrze.

Bo po pierwsze, oferuje ono mnóstwo miejsca na nogi — także na tylnej kanapie (rozstaw osi to w końcu aż 300,3 cm). Po drugie, w bocznych lusterkach widać bardzo dużo, a tylna szyba też zapewnia nadspodziewanie dobrą widoczność. Po trzecie, fotele są rewelacyjne. Po czwarte, krawędź szerokiego (choć płytkiego) bagażnika biegnie na wygodnym poziomie. I wreszcie Lamborghini Urus SE to jeden z niewielu samochodów na świecie, w którym nie przeszkadza mi obsługa klimatyzacji na ekranie dotykowym. Nie dość, że menu sensownie rozplanowano, to przede wszystkim przeznaczono do tego osobny wyświetlacz, umieszczony poniżej 12,3-calowej tafli głównej. A, i jeszcze boczne szyby po supersportowemu nie mają obramowań.

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

Hybrydowe Lamborghini Urus SE zastępuje spalinową wersję S, która wraz z także spalinową odmianą Performante wkrótce przestanie być produkowana. Z moich informacji wynika także, że nowa hybryda dostanie jeszcze bardziej dynamiczny wariant.

A Few-off? Lamborghini od czasu do czasu pokazuje przecież modele oferowane w bardzo krótkich seriach, nazywane właśnie Few-off (jak np. oparte na Aventadorze Lamborghini Countach LPI 800-4). Niestety, jak dotąd żaden z nich nie bazował na SUV-ie. Czy teraz to się zmieni?

Jak się dowiedziałem, na bazie Aventadora (lub jego następcy Revuelto) prościej skonstruować krótkoseryjny model, który będzie się wyraźnie różnił wyglądem. Z Urusem nie ma już tak łatwo, niemniej Lamborghini nie skreśla takiej możliwości.

Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)
Lamborghini Urus SE (od 2024 r.)Żródło: Auto Świat / Krzysztof Wojciechowicz

Z drugiej strony Urus i tak jest uwielbiany przez właścicieli. Aż 70 proc. nich ponownie kupiłoby ten samochód. A to jeszcze większy wyczyn niż 800 KM w nieelektrycznym seryjnym SUV-ie.

Autor Krzysztof Wojciechowicz
Krzysztof Wojciechowicz
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji