- To najmocniejszy Mercedes klasy S wszech czasów
- Mercedes-AMG S 63 E Performance posiada magiczny dar łagodzenia obyczajów
- Ta luksusowa limuzyna ma 1430 Nm, 2595 kg i 533,6 cm długości. Testowe zużycie paliwa zwaliło mnie z nóg
- Okazało się, że do Mercedesa klasy S mam za krótkie ręce
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
Mercedesem-AMG S 63 E Performance za 1 mln 66 tys. zł nie mogłem już dłużej jechać. Niepotrzebnie wcisnąłem jeden przycisk i musiałem szybko gdzieś zaparkować. W ogóle się tego nie spodziewałem.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo:
Zawsze jeżdżę w ciszy, ale akurat tym razem coś mnie podkusiło, żeby włączyć audio. Puknąłem wirtualny klawisz na 12,8-calowym centralnym ekranie i wpadłem. Nigdy w żadnym samochodzie nie słyszałem tak dobrego dźwięku. Pozostało mi tylko zaparkować w bezpiecznym miejscu i całą uwagę poświęcić temu, co płynie z głośników.
Przeczytaj także: Bez tej Polki nie zahamuje dziś żadna ciężarówka na świecie
Bo w większości samochodów sprzęt audio – nawet ten z drogim logo – brzmi co najwyżej kiepsko. Bas jest z reguły tak mocny, że nie tylko wprawia w wibracje deskę rozdzielczą, ale też rozpuszcza szczegóły, detale i niuanse nagrania. Tymczasem w Mercedesie-AMG S 63 E Performance wszystko jest przejrzyste i wyraźne, bez trudu wyławia się każdy instrument, a bas ma do powiedzenia dokładnie tyle, ile tony wysokie i średnie. Rozkosz. Rozkosz za 30 tys. 509 zł, bo takiej dopłaty wymaga ten sprzęt.
Tylko kto kupuje Mercedesa-AMG S 63 E Performance dla samego audio? Za ten milion można przecież mieć dużo lepszy domowy zestaw. Czy reszta samochodu za 7-cyfrową kwotę jest tak dobra jak jego brzmienie?
Mercedes klasy S: aż się nie chce denerwować
Za tę 7-cyfrową kwotę kupuje się przede wszystkim spokój. Mercedes-AMG S 63 E Performance to jeden z niewielu samochodów, które zmywają z ciebie cały stres, napięcie i rozgoryczenie. Nagle okazuje się, że zawodnik blokujący całe skrzyżowanie cię nie irytuje. Raptem patrzysz z dystansem na koleżkę, który zajechał ci drogę. W Mercedesie klasy S jest ci bowiem tak dobrze, że to wszystko traci znaczenie. Po co się żołądkować i burzyć tę idyllę z jakiegoś nieistotnego powodu, o którym po minucie się zapomina, skoro wnętrze jest tak wyciszone, fotele tak wygodne, a jazda tak nieprawdopodobnie przyjemna.
Przeczytaj także: Iwona zjeździła tirami całą Europę. Wożąc 70-tonowe śmigła do elektrowni, zdarzały się sceny jak z "Szybkich i Wściekłych"
Zresztą Mercedes-AMG S 63 E Performance ma jeszcze cały repertuar dodatkowych efektów odprężających. Z głośników mogą popłynąć np. dźwięki lasu bądź szum morza, wiatru lub deszczu. Falowanie wielkiego akwenu urozmaicają solowe popisy mew, deszczu – odgłosy odległej burzy. Wszystko jest precyzyjnie zsynchronizowane z odpowiednio dobranym programem masażu w fotelu, grafiką na centralnym ekranie i tańcem rozproszonego oświetlenia. Nawet ekran wskaźników wyświetla trójwymiarowy obraz.
Tyle że bez tych gadżetów też czujesz się świetnie. Mercedes łagodzi obyczaje. Uspokaja, choć nie usypia. No, chyba że trafimy na gorszą nawierzchnię.
Mercedes klasy S: życie bywa twarde
Niby można się tego spodziewać: to w końcu najmocniejsza luksusowa limuzyna w historii Mercedesa. Ale człowiek się łudzi, że jakoś go to ominie. Niestety, nie ma tak dobrze.
Bo 802-konny Mercedes-AMG S 63 E Performance jest zwyczajnie twardy, a jego zawieszenie głośniejsze, niż bym się tego spodziewał po sedanie za takie pieniądze. Nawet wybranie możliwie najbardziej komfortowego trybu bywa ”wstrząsające”. Dziwne, bo ogumienie wcale nie jest jeszcze takie niskie: to ledwie profil 40.
Tym samym ta cała błogość, jaką raczą cię fotele, wyciszenie wnętrza i efekty specjalne potrafi się rozsypać w ułamku sekundy. Zależy, jak bardzo zadbano o nawierzchnię.
Przeczytaj także: Złoty czas aut za grube pliki złotych. To sprawka HNWI
Do Mercedesa-AMG S 63 E Performance mam też za krótkie ręce. Kiedy po zajęciu miejsca za kierownicą chcę zamknąć drzwi, ledwo je dosięgam. Rozwiązaniem jest chwycenie za rant kieszeni w ich dolnej części. Tyle że w samochodzie za ponad milion takie ruchy wyglądają raczej niezręcznie i trącą brakiem prestiżu.
Jest jeszcze kilka drobnych minusów. To szczegóły, ale w aucie wycenionym na taką kwotę jak Mercedes-AMG S 63 E Performance, detale mają znaczenie. Regulacja głośności niesamowitego sprzętu audio dotykowym gładzikiem w ramieniu kierownicy wymaga wprawy, bo początkowo wychodzi średnio. A kiedy, chcąc zadośćuczynić swojemu dziwactwu, wyciszam sprzęt grający, to system pamięta o tym jedynie do wyłączenia silnika. Po ponownym jego uruchomieniu wszystko jest tak, jak gdyby nigdy nic: audio gra w najlepsze.
Oczywiście nie brakuje też detali, które cieszą. Widoczność przez tylną szybę okazuje się nadspodziewanie dobra, niewymagający dopłaty metalizowany lakier Zieleń szmaragdu jest obłędny, a umieszczenie zmiany trybów jazdy w kierownicy – bardzo wygodne (kiedy np. chcę włączyć program sportowy tylko na czas wyprzedzania). Przy wyciszaniu audio superwysokotonowe głośniki w rogach przednich bocznych szyb wkręcają się do wnętrza jak śrubki. To właśnie takie detale tworzą atmosferę luksusu.
Mercedes klasy S: wrażenia z jazdy, zużycie paliwa
Mercedes-AMG S 63 E Performance to hybryda. Po przejechaniu 42 km południową obwodnicą Warszawy i dalej drogą 801 w przedpołudniowym ruchu i z naładowanym do pełna akumulatorem trakcyjnym, komputer pokładowy wskazywał…, zresztą spójrz na to zdjęcie.
Kiedy jednak bardzo podobną trasę o zbliżonej porze pokonałem na ”baterii” naładowanej w 25 proc., komputer wyświetlił 9,4 l/100 km. Z kolei spokojne krążenie po dość pustym sobotnim mieście powiatowym kosztowało mnie już 17,5 l/100 km.
Pod względem dynamiki i wykończenia wnętrza Mercedes-AMG S 63 E Performance jest bardzo przewidywalny: tylko napęd elektryczny potrafi szybciej zareagować na wciśnięcie pedału przyspieszenia. Z drugiej strony żaden elektryk nie zaserwuje ci takiego brzmienia jak 4-litrowe V8 z fabryki AMG, które od początku do końca składa jeden człowiek. Jakość też jest bajeczna, ale pamiętajmy, że to samochód, którego cena zaczyna się od jedynki, a za nią nie ma pięciu cyfr lecz aż sześć.