Moda na SUV-y i terenówki objęła także rynek wtórny – wśród fali aut napływających z zachodu czy południa Europy wiele ma na klapie magiczny napis „4x4”. Nie jest również tajemnicą, że w porównaniu z osobówkami to samochody nieco droższe w zakupie oraz eksploatacji – czy zatem warto interesować się takimi autami, gdy ma się do wydania kilkanaście tysięcy zł? Zdecydowanie tak, ale koniecznie zwróćcie uwagę na kilka elementów.
Po pierwsze – właściwy wybór klasy samochodu, po drugie – wnikliwa kontrola wybranego egzemplarza. To bardzo ważne, żeby cieszyć się z zakupu! Dlaczego to takie ważne? 15 tys. zł oznacza, że mówimy o kilkunastoletnich autach. A wtedy wybór modeli był o wiele większy niż obecnie – obok lekkich SUV-ów oferowano auta o znacznie bardziej terenowej budowie: z ramą, sztywnym zawieszeniem (przynajmniej na tylnej osi), prostym napędem 4x4 z reduktorem (sztywno dołączana przednia oś oznacza ograniczenia w wykorzystaniu na asfalcie, to napęd do użytku głównie w terenie).
Jeśli kupicie takie auto z myślą o typowo miejskiej eksploatacji, to będziecie mocno zawiedzeni – przytoczone rozwiązania do niczego się nie przydadzą, auta są toporne i droższe w obsłudze. Ale pozwalają na znacznie bardziej swobodną jazdę poza asfaltem – mogą więc być idealnym pojazdem do turystyki offroadowej.
Wspomnieliśmy też o kontroli stanu technicznego. Większość modeli, delikatnie mówiąc, nie była wzorowo zabezpieczona przed korozją. Nawet jeśli rdzy nie widać na blachach, może być jej dużo w podwoziu. Profesjonalny remont? Proszę, ale to wydatek 5-7 tys., a nie 2-3 tys. zł. Poza tym kilka napraw zawieszenia czy silnika i już mamy… podwojony wydatek. Oczywiście, za 15 tys. zł nie kupicie „igły”, ważne, żeby cena była adekwatna do stanu.
Dla każdego coś dobrego, czyli różne klasy, całkiem niezłe oferty
Jeśli na zakup auta z segmentu 4x4 przeznaczycie około 25-30 tys. zł, wasze możliwości zdecydowanie wzrosną. Można kupić całkiem młodego crossovera (jak Nissan Juke czy Renault Captur, ale uwaga – wiele z nich nie ma napędu 4x4), tańszego kilkuletniego SUV-a (jak Dacię Duster), SUV-a w wieku około 10 lat uznanej marki (jak Honda CR-V, ale również Ford Kuga czy Volkswagen Tiguan), czy też sprawdzoną poważną terenówkę (tę kategorię reprezentują w zestawieniu Jeep Wrangler i Nissan Patrol, ale można znaleźć jeszcze kilka modeli). Kto liczy na bardziej sportowe doznania, powinien sięgnąć po ofertę BMW – X3 1. generacji oferuje duży wybór naprawdę mocnych jednostek napędowych.
Miejcie na uwadze segment samochodu, bo zakup ładnego Wranglera do miasta czy w trasę to rozwiązanie, z którego nie będziecie zadowoleni. I przeciwnie – zabieranie Hondy w teren to również kiepski pomysł.Wyższe ceny nie zawsze wiążą się z dłuższą bezawaryjną jazdą. Wiele modeli ma problematyczne rozwiązania (poczytajcie o silnikach Nissana), do powszechnego użytku weszły takie rozwiązania, jak wtrysk common rail (co komplikuje naprawy, a dokładniej – podnosi ich koszty). Dlatego ważne są informacje, których wersji lepiej unikać, oraz dokładne sprawdzenie stanu przed zakupem – naprawdę niełatwo wydać na naprawy przynajmniej połowę tego, co kosztował samochód.
Luksusowe auta w niezłym stanie, prawie nowe maluchy – duży wybór!
Kuszące propozycje utrudniają wybór – przecież skoro można jeździć Volkswagenem Touaregiem lub BMW X5, to po co wsiadać do małego auta pokroju Jeepa Renegade’a? Odpowiedź jest jednak stosunkowo prosta i sprowadza się do dwóch punktów: po pierwsze, trzeba uwzględnić wysokie koszty zakupu i eksploatacji, po drugie, niemałe gabaryty utrudniają poruszanie się po mieście czy np. na parkingu przed marketem.
Dlatego i w tym przypadku zachęcamy do dokładnej analizy kosztów i własnych możliwości. Rachunek z serwisu za naprawę wspomnianego Touarega czy X5, które mają już około 10 lat i często ponad 200--250 tys. km (bez względu na… wskazanie licznika), częściej będzie liczony w grubych tysiącach zł.
Jeśli marzy się wam luksusowe auto z napędem wszystkich kół, to warto obejrzeć Lexusy RX – wersja hybrydowa zadowala się naprawdę niewielką ilością benzyny i jest bardzo trwała. Co prawda, okazuje się mniej elegancko wykończona niż np. BMW, ale w tym przypadku rzeczywiście można liczyć na rozsądne koszty utrzymania.
Nieco gorzej będą miały osoby chcące kupić prawdziwą terenówkę. Teoretycznie można liczyć na Wranglera czy Defendera w wersjach odnowionych w 2007 r. Niestety, podaż tych modeli jest niewielka i na razie za mniej niż 50 tys. zł raczej nie kupicie tych aut, szczególnie takich w ciekawym stanie lub doposażonych w firmowe akcesoria.