W Niemczech ceny katalogowe najpopularniejszych samochodów elektrycznych wzrosły w ciągu roku średnio o 15 proc., podczas gdy auta spalinowe zdrożały średnio o 12,5 proc. – donosi serwis Automobilwoche. A jak to wygląda w Polsce? Okazuje się, że ceny samochodów elektrycznych w polskich salonach również odleciały. Kto zapłaci 150 tys. zł za mały miejski samochód na baterie?
Ile kosztuje ładowanie auta elektrycznegoŻródło: Auto Świat / Krzysztof Grabek
Ceny samochodów na prąd w ciągu roku wzrosły o kilkanaście procent
Najbardziej dotkliwe są podwyżki cen tańszych modeli
W 2021 r. najtańsze Renault Zoe ze 108-konnym silnikiem elektrycznym kosztowało 124 900 zł. Dziś najtańsza pozycja w cenniku tego modelu to 155 tys. zł. Chodzi co prawda o nieco inne wersje wyposażeniowe, ale trend wzrostowy jest wyraźnie widoczny. 150 tys. zł za miejski samochód! W tym samym okresie cena wyjściowa Renault Clio TCe 90 wzrosła z 62 400 zł do 67 900 zł. Co wybierasz?
Różnice w cenach pomiędzy samochodami elektrycznymi i spalinowymi znów zaczęły rosnąć. Miało być inaczej: jeszcze nie tak dawno przewidywano stopniowy spadek cen akumulatorów, które są najdroższym elementem samochodu bateryjnego, co miało się przełożyć na rosnącą opłacalność przejścia na elektromobilność. Braki półprzewodników oraz surowców niezbędnych do produkcji akumulatorów sprawiają jednak, że ceny akumulatorów i całych e-aut rosną. Co więcej, eksperci przewidują, iż widełki cenowe będą rozwierać się dalej, najbardziej w przypadku małych samochodów.
W Niemczech już ścinają dopłaty do samochodów elektrycznych
Na zachodzie, m.in. w Niemczech ma tak być za sprawą wygaszania dopłat do samochodów elektrycznych. W Polsce przesądza o tym kształt dopłat: na taką samą kwotę może liczyć nabywca drogiego i najtańszego samochodu. Dzięki temu przez krótki okres takie samochody jak Dacia Spring, zwłaszcza z punktu widzenia posiadaczy Karty Dużej Rodziny, naprawdę były w zasięgu. Dziś cena auta zmieniała się na tyle, że to już nieaktualne.
Ile kosztuje tani miejski samochód na prąd?
Dacia
Przyjrzyjmy się zatem ofercie skierowanej do osób z najskromniejszym budżetem. Cena Dacii Spring w podstawowej wersji Comfort bez opcji, zgodnie z cennikiem obowiązującym od września 2021 r., to 76 900 zł. Droższą wersję Comfort Plus wyceniono wówczas na 83 900 zł. W aktualnym cenniku nazwy wersji tańszej-droższej zostały zmienione (jest: Essential i Expression), niestety ceny również. To odpowiednio 91 400 zł i 98 900 zł. Od początku obecności modelu na rynku łatwiej zamówić i kupić droższą wersję, ale mamy też rządowe dopłaty. Policzmy więc: rok temu, po odjęciu od "wyższej" ceny Dacii Spring rządowej dotacji w wysokości 18 750 zł, do zapłaty pozostawało 65 150 zł. Dziś do zapłaty pozostaje 80 150 zł. To z grubsza licząc wzrost ceny o 23 procent. Jeśli doliczymy wyższe koszty finansowania (co dotyczy kupujących samochody bez względu na rodzaj napędu), koszty okazują się dla wielu zaporowe.
Luksus wciąż ma się dobrze
Żródło: Auto Świat / Mariusz Kamiński
Nic dziwnego, że najdłuższe kolejki ustawiają się po samochody droższe – kupujący większe i ciężkie naszpikowane elektroniką gadżety na kołach mają większą wyporność finansową. Ale i oni zaczynają narzekać. Oto w pierwszej połowie 2021 roku ceny Skody Enyaq iV 60 zamówionej do produkcji zaczynały się od 182 300 zł, a wersji z większą baterią i mocniejszym, 204-konnym silnikiem od 211 700 zł. Dziś najtańszy Enyaq kosztuje 210 150 zł, a wersja z większą baterią zaczyna się od 237 400 zł. Choć to podwyżka zaledwie równa stopie inflacji w Polsce, to jednak wielu z tych, którzy rozważali zakup, na razie pomysł ten odkłada na półkę.
Kia
Podobnie drożeją, ostatnio z dużą częstotliwością, auta koreańskie. Cennik z maja 2021 oferuje Kię EV6 już za 179 900 zł, auto z większą baterią kosztowało wówczas od 199 900 zł. Dziś najtańsza EV6 kosztuje ponad 200 tys. zł, a najtańsza wersja z większą baterią – 224 900 zł. Albo Hyundai Ioniq 5 z większą baterią: było 203 900 zł, jest 235 900 zł. "Najlepsze" natomiast jest to, że zamówienie samochodu z datą dostawy w przyszłym roku nie gwarantuje możliwości jego odbioru. Praktyka pokazuje, że producenci nie przyjmują zadatków, a gdy po roku auta nie wyprodukują albo nie opłaca się go sprzedać po "starej" cenie, zamówienia są bezpardonowo anulowane i klient zostaje z niczym. No, chyba że dopłaci i zgodzi się jeszcze trochę poczekać.
Volkswagen wstydzi się podwyżek
Volkswagen
Volkswagen ID.3 rok temu: od 166 290 zł. ID.3 dziś: od 191 490 zł. Gdyby porównywać wersje o tej samej nazwie (Life Pro Performance) różnica byłaby mniejsza, bo rok temu ta wersja kosztowała 170 190 zł. Tu ciekawostka: Volkswagen w aktualnym cenniku stosuje trik, który na pierwszy rzut oka niweluje podwyżkę. Wyższa cena 191 490 zł jest przekreślona i ledwie widoczna, obok wyraźną czcionką wstawiono niższą: 164 490 zł. Kiedyś to oznaczało promocję cenową, a dziś… w ten sposób importer informuje, że posiadacz Karty Dużej Rodziny może liczyć na rządową dopłatę w wysokości 27 tys. zł. Jakby jednak nie liczyć, bazowa cena elektrycznego Volkswagena wzrosła w ciągu roku o 15 proc. Po co to ukrywać, skoro dziś nawet najtańszy widoczny w cenniku Nissan Leaf z małą baterią kosztuje 145 900 zł?
Żródło: Auto Świat
Auta spalinowe drożeją jakby wolniej
W ubiegłym roku 150-konnego Volkswagena Golfa 1.5 TSI można było kupić za 99 790 zł. Dziś 150-konny Golf z roku modelowego 2022 kosztuje od 105 790 zł, zaś rocznik modelowy 2023 111 090 zł. To tylko pierwszy z brzegu przykład, ale bardzo dobrze obrazujący tendencję: wzrost cen aut spalinowych jest dotkliwy, ale wciąż niższy niż w przypadku elektryków.
Będzie drożej, ale znikną kolejki
W Niemczech wraz z końcem roku zmaleją dopłaty do samochodów elektrycznych, wycofywane będą całkowicie dopłaty do hybryd Plug-in. W Polsce dopłat na razie nikt nie likwiduje i nie zmniejsza, ale wszechobecna drożyzna i wysokie stopy procentowe zniechęcają do zakupu nowych aut wszystkich tych, którzy musieliby w tym celu wesprzeć się kredytem lub inną formą finansowania. Sytuacja zachęca też do starannej analizy kosztów: czy aby na pewno kupno samochodu na baterie jest – patrząc wyłącznie ekonomicznie – sensowne?
Być może warto jeszcze raz zdecydować się na auto spalinowe, a potem się zobaczy.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.