- Mimo stosunkowo niedużej kwoty nie należy pomijać dokładnej kontroli kluczowych podzespołów
- SUV, terenówka, duże kombi, coupé – kwota 10 tys. zł daje spory wybór
- Przed wyborem konkretnego modelu warto porównać stawki OC – mogą być szokujące!
Priorytety zmieniają się w zależności od punktu widzenia. Rodziny cenią sobie w samochodach dużą przestrzeń i niskie koszty eksploatacji. Menedżerowie stawiają na marki premium. A czego oczekują od samochodu młodzi ludzie decydujący się na swoje pierwsze cztery kółka?
Koszty eksploatacji są oczywiście ważne, ale nie zawsze stoją na pierwszym miejscu. Młodzi ludzie chcą się wyróżniać, co sprawia, że częściej wybierają mniej praktyczne modele, za to ciekawsze pod względem stylistyki. Dzięki temu, że zazwyczaj nie pokonują zbyt dużych odległości, mogą pozwolić sobie na duży silnik, dający znacznie więcej przyjemności z jazdy.
Podobnie jest z niezawodnością – oczywiście, nikt nie lubi, gdy samochód zawiedzie go w trasie, ale już np. oczekiwanie na gorzej dostępne części łatwiej zniesie student (dla którego samochód i tak często jest tylko uzupełnieniem biletu miesięcznego, a nie jedynym środkiem transportu) niż ojciec rodziny, który musi dojechać do pracy.
Styl, dobre osiągi czy hobby?
Młodzi ludzie często nie mają dużych potrzeb przewozowych – gdy wyjeżdżają na wakacje, to w dwie osoby, a nie np. w pięć itp. Dlatego zdecydowanie częściej stawiają na styl niż właściwości przewozowe. Z bogatej oferty modeli coupé wybraliśmy kilka stanowiących najlepszy kompromis pomiędzy osiągami a trwałością.
Na pierwszym miejscu postawiliśmy Toyotę Celicę – trwały, ciekawy, dość funkcjonalny samochód. Preferujecie motoryzację francuską? To poszukajcie Peugeota 406 coupé. W kręgu zainteresowań może też być Honda Prelude lub Hyundai Coupe – ten ostatni będzie kilka lat młodszy od konkurentów. Zależnie od modelu można wybrać prosty benzynowy silnik, dynamiczne V6 lub diesla.
Wyróżniać się można niekoniecznie za kierownicą coupé. Zamiast kupować nudnego stylistycznie Golfa, można postawić np. na New Beetle’a. Auta są mocno zbieżne pod względem techniki, ale już stylistycznie dzieli je przepaść.
Wielu młodych ludzi ma różnorakie hobby, które często wymaga dużego bagażnika. Jako pierwszy zazwyczaj przychodzi na myśl samochód typu Chrysler Voyager lub Renault Espace. Jednak taki model kupiony za 10 tys. zł (co jak najbardziej jest możliwe) nie wróży bezproblemowej eksploatacji.
Polecamy raczej nieco inne rozwiązanie – Citroëna Berlingo, Peugeota Partnera lub Renault Kangoo. Auta nie prezentują się tak okazale, jak vany i nie zapewnią takiego komfortu podróży (ale też, gdy są sprawne, nie jeżdżą jak taczki!), tyle że po złożeniu kanapy mogą zabrać na pokład nawet około 3 m3 towaru! Prosta konstrukcja i dość młody wiek zapewnią za to bardzo rozsądne koszty eksploatacji. Kangoo fabrycznie występowało też w wersji z napędem 4x4, co może ułatwić dotarcie ze sprzętem np. nad jezioro czy na skałki.
Coś dla miłośników terenu
Mamy też propozycje dla miłośników jazdy offroadowej. Jeśli interesuje was głównie lekka turystyka z wykorzystaniem szutrowych dróg, polecamy starsze japońskie modele – Toyotę RAV4, Hondę HR-V czy np. Subaru Forestera. Konkurencyjne auta pojawiły się nieco później i np. Kię Sportage II (również konstrukcja samonośna z niezależnym zawieszeniem) trudno kupić w przyzwoitym stanie w takiej cenie. Kusi was pokonywanie naprawdę trudnego terenu? Ciekawym wyborem będzie Samurai. Kwota 10 tys. zł wystarczy na zadbany egzemplarz. Ale uwaga: to pojazd dla twardzieli – ma ekstremalnie sztywne zawieszenie, ubogie wyposażenie i niewiele miejsca.
Wspólną cechą wszystkich aut klasy SUV czy terenówek będzie dość zaawansowany wiek – tylko nieliczne egzemplarze w rubryce „rok produkcji” będą miały datę z XXI wieku… Idzie za tym na pewno nieco większa awaryjność, co w zestawieniu z wyższymi ogólnymi kosztami utrzymania SUV-a powoduje, że będzie to propozycja droższa od większości pozostałych.
Jaki silnik wybrać?
W naszym zestawieniu znalazły się też klasyczne auta: dla miłośników jazdy po mieście wybraliśmy Fiata Grande Punto i Suzuki Swifta, klasę kompakt reprezentują Audi A3, Honda Civic oraz Seat Leon. Mamy też propozycje w klasie średniej. To Audi A4 (1. generacja) i BMW serii 3 – w tym modelu lepiej postawić na starszą serię E36, bo wśród E46 wybór egzemplarzy jest większy, ale nie przekłada się na stan poszczególnych aut.
Kwestię silnika w wielu przypadkach możemy pozostawić samym zainteresowanym. Wiadomo, że podstawowe nie zapewnią dobrej dynamiki, ale odwdzięczają się zazwyczaj prostotą i niskimi kosztami napraw. Duże jednostki (np. V6) zużyją więcej paliwa, ale łatwiej trafić mniej zajeżdżony egzemplarz. W większości modeli są też diesle – nie brakuje im zalet, tyle że często nie będziecie w stanie oszacować, jaki mają realny przebieg.
Kontrolujcie stan techniczny
Choć kwota 10 tys. zł wydaje się niewielka, lepiej nie bagatelizować sprawdzenia stanu technicznego. Wystarczy kilka nieprzewidzianych napraw (skrzyni biegów, osprzętu diesla), żeby kwotę wydaną na auto… podwoić. Nawet pełny serwis z wymianą paska rozrządu, regeneracją zawieszenia, wydechu itp. może kosztować kilka tys. zł.
Używane auto za 10 tys. zł - naszym zdaniem
Kwota 10 tys. zł to… i mało, i dużo. Oczywiście, nie ma co liczyć na młode roczniki w atrakcyjnych wersjach silnikowych i wyposażeniowych, ale naprawdę każdy może znaleźć coś dla siebie. Zalecamy jednak daleko idący rozsądek. Im auto jest wyższej klasy, tym więcej kosztuje jego utrzymanie – zakup samochodu, na który potem nie będziemy mieli pieniędzy, to najgłupszy pomysł, lepiej wtedy zamiast atrakcyjnego coupé kupić prostego hatchbacka. Dobrze jest przeanalizować zarówno oczekiwania, jak i swoje możliwości.
Szukasz używanego samochodu? Z czujnikiem grubości lakieru unikniesz wpadki
Sportowa Toyota z wielu względów zasługuje na umieszczenie jej na szczycie listy polecanych aut. Podkreślenia wymaga wysoka trwałość – co prawda, warto mieć na uwadze podwyższone spalanie oleju (słabe pierścienie tłokowe – szczególnie w przedliftingowych egzemplarzach do 2002 r.) oraz możliwość uszkodzenia napinacza łańcucha rozrządu, ale jak na kilkunastoletnie coupé to akceptowalny bagaż problemów. Zwróćcie uwagę na korozję, bo wiele Toyot z tego okresu ma kłopoty z zaliczeniem przeglądu rejestracyjnego. Kolejne zalety to funkcjonalny (jak na ten rodzaj nadwozia) kokpit i przyzwoity bagażnik (365 l). W 7. generacji (T23) stosowano tylko silnik 1.8 bez doładowania – to może być też zaletą, bo zwiększa szanse na zadbane auto bezwypadkowe. W cenie około 10 tys. zł kupicie też starsze Celiki (T16/18/20, ale nie w wersjach Turbo, AWD) – to niezłe propozycje, ale już bardziej dla miłośników youngtimerów.
Wiele firm próbowało stworzyć modele odwołujące się do stylistyki historycznych wersji. Volkswagen jest jedną z tych, którym udało się to naprawdę dobrze. Pod względem technicznym auto jest bardzo blisko spokrewnione z Golfem IV – to ogromna zaleta, bo daje niemal nieograniczony dostęp do tanich części zamiennych. W całej (szerokiej) palecie silników nie ma właściwie słabych punktów, każdy może dobrać coś dla siebie: oszczędnym polecamy diesle 1.9, dla spokojnych benzynowe 2.0, dla dynamicznych – 1.8 Turbo.
Oczywiście, samochód ma swoje lata, więc zakup wymaga uwagi. Porównania z Golfem są w tym przypadku naturalne – musicie liczyć się z wyraźnie niższą funkcjonalnością kokpitu, bagażnik ma tylko 210 l (w Golfie: 330 l). Dla amatorów przewidziano też ciekawą odmianę cabrio (od 2003 r.), ale nawet najstarsze kosztują więcej niż nasz założony budżet.
Mniejszy SUV Hondy nie przyjął się tak dobrze, jak CR-V, ale nie oznacza to, że brakuje mu zalet. Nawet wysokie przebiegi nie muszą zwiastować kłopotów, mechanika jest w stanie znieść bez awarii aż 300-400 tys. km. Uważać musicie na korozję (nawet gdy nie ma jej z zewnątrz, sugerujemy oględziny podwozia!), dość typowe jest też zwiększone spalanie oleju. Honda oferowała wersje 2WD (z przednim napędem), jak i 4x4. Pamiętajcie jednak, że nawet napęd wszystkich kół (mało wydajny) nie czyni z HR-V terenówki – to raczej miejski model, nadający się do rekreacyjnych wyjazdów. W ofercie wersje 3d i 5d – ta druga dzięki powiększonym o 10 cm rozstawowi osi i długości okazuje się o wiele praktyczniejsza. Silniki 1.6 – 105 lub 124 KM (zmienne fazy).
Leona można nazwać Golfem w nieco innym opakowaniu – hiszpańskie auto pod względem technicznym jest (podobnie jak opisany wyżej New Beetle) mocno zbliżone, co jednak oznacza więcej zalet niż wad: trudno o model z lepszą dostępnością części zamiennych. Kolejne plusy Leona to przyjemne prowadzenie i funkcjonalne wnętrze (bagażnik ma 340 l). Szeroki wybór wersji silnikowych, poza odmianami VR6 są one tanie w naprawach i obsłudze. Wybór pozostawiamy zainteresowanym – bazowe 1.4 są słabe, 1.6 jeżdżą już przyzwoicie, 1.8 T to wersje dla miłośników osiągów. Są też dobre diesle. We wszystkich przypadkach macie jednak duży kłopot: wiele egzemplarzy ma za sobą burzliwą przeszłość (wypadki, skręcone liczniki, niefachowy tuning).
Na wstępie: dlaczego polecamy serię 3 E36 (1990-99), a nie nowszą E46 (1998-2007), mimo że obie generacje modelu można kupić za ok. 10 tys. zł? Dlatego, że w przypadku E46 to dolny zakres cenowy, co najczęściej oznacza auta zajeżdżone i wymagające dofinansowania, natomiast w „E36-ce” poruszamy się w górnym zakresie cenowym, łatwiej więc o pojazd w niezłym stanie. Z silników złotym środkiem będzie 140-konna odmiana is/ti (do 01.1996 r. silnik M42 o poj. 1796 ccm, później – M44 o poj. 1895 ccm), idealnie łącząca dobre osiągi i rozsądne spalanie. Oczywiście, maksimum przyjemności dają „R6-ki”, ale palą znacznie więcej, są droższe w serwisie i naprawach, a do tego coraz trudniej o ładne egzemplarze. Ogólnie E36 to ciekawa propozycja dla młodej osoby na pierwszy samochód – daje dużo przyjemności z jazdy (m.in. tylny napęd, dopracowane podwozie), łatwo o zamienniki, niezła jest też trwałość.
Ten wybór musi być przemyślany! Choć na pierwszy rzut oka Samurai sprawia wrażenie sprytnego, wszechstronnego małego auta, jego budowa (sztywne mosty, w większości wersji resory piórowe, krótki rozstaw osi) sprawia, że komfort jazdy pod drogach asfaltowych jest niski. Do tego wnętrze wykończono twardym plastikiem, wiele aut ma słabe wyposażenie. Wszystkie te niedoskonałości schodzą na drugi plan, jeśli wypuścicie się w teren. Tu Samurai czuje się jak ryba w wodzie (często napęd 4x4, wysoka dzielność).
Ceny? Różne, przeważnie od kilku do kilkunastu tysięcy złotych – wszystko zależy od rocznika, stanu i modyfikacji (dużo samochodów z atrybutami terenowymi). Polecamy benzyniaka 1.3/69 KM – trwały i solidny silnik.
Świetny roadster! Lekki, zwinny i dający dużo frajdy z jazdy. Co ważne, jest w zasięgu ręki wielu potencjalnych nabywców, gdyż ceny zaczynają się od niecałych 10 tys. zł. To również ciekawa propozycja na pierwszy samochód, oczywiście, jeśli przyjemność z jazdy stawiacie ponad walory użytkowe i auto głównie eksploatujecie od wiosny do jesieni. Owszem, założone przez nas 10 tys. zł wystarczy na najtańsze egzemplarze, które mogą wymagać dofinansowania, ale przy odrobinie szczęścia można znaleźć samochód, w który warto inwestować. Mocnym punktem MX-5 jest mechanika (wysoka trwałość), natomiast słabym – zabezpieczenie przed korozją (to pięta achillesowa modelu!). W ofercie znajdziecie dwa silniki benzynowe – 1.6 i 1.8 (czasami określany jako 1.9). Oba uchodzą za trwałe i warte uwagi, ale większa odmiana zapewnia lepszą dynamikę, co akurat w takim aucie jak MX-5, ma spore znaczenie.
Mimo upływu lat Audi A3 I nadal cieszy się wzięciem na rynku. Wybór aut za ok. 10 tys. zł jest bardzo duży, ale dość trudno o ładny egzemplarz – sporo samochodów powypadkowych, z cofniętym licznikiem. Podczas zakupu zachowajcie czujność! Jeśli jednak znajdziecie zadbane auto, może być to naprawdę dobry zakup. To całkiem solidny kompakt, którego naprawy nie są przesadnie drogie, szczególnie jeśli poszukacie wersji z udanym benzyniakiem 1.6 8V.
Zgrabny, stylowy, często przyrównywany do Mini – jeszcze kilka lat temu Swift III cieszył się powodzeniem na rynku wtórnym. Obecnie entuzjazm nieco zmalał, ale nadal miejskie Suzuki jest warte uwagi. Przekonuje rozsądnymi kosztami eksploatacji i dość dobrą trwałością (np. udane benzyniaki, stabilna elektronika, trwałe podwozie), choć bez wpadek się nie obeszło – m.in. problemy jakościowe łożysk skrzyni biegów, korozja atakuje podłogę bagażnika.
Potrzebujecie praktycznego auta, którym bez większych problemów przewieziecie deskę surfingową oraz bagaże swoje i przyjaciół? Poszukajcie pakownego kombi albo swoje zainteresowania zwróćcie w kierunku aut wielozadaniowych. Przykład: Peugeot Partner (1996-2009). Około 10 tys. zł wystarczy na egzemplarze z końcowych lat produkcji, które nawet dziś prezentują się całkiem atrakcyjnie (lifting z 2002 r. wniósł sporo dobrego, poprawiono wyposażenie i jakość wykończenia). Największą zaletą modelu jest praktyczność – można liczyć na dużo schowków, półek, przesuwane drzwi boczne, a przede wszystkim pojemny bagażnik (od 624 do 2800 l!). Szukajcie aut z benzyniakiem, najlepiej 1.6/110 KM lub dieslem – najlepszy wybór stanowi 2-litrówka HDi o mocy 90 KM (w ofercie do 2005 r.), zastąpiona w 2005 r. wersją 1.6 HDi. Silnik 1.9D (także do 2005 r.) to typ osiołka – wytrzymały, ale powolny.
Jedna z ciekawszych propozycji wśród kompaktów za ok. 10 tys. zł, szczególnie jeśli na Civica spojrzymy przez pryzmat pierwszego auta dla młodego kierowcy. Choć nie jest tak odlotowy, jak następca (popularne „ufo”), o „nijakości” w przypadku tego auta nie można mówić. Do tego kompakt Hondy okazuje się praktycznym i niedrogim w eksploatacji samochodem (sporo miejsca w środku, rozsądne koszty użytkowania). Do codziennej jazdy polecamy benzyniaki 1.4 i 1.6 (trwałe oraz ekonomiczne). I choć Civic VII to udany kompakt, ma już swoje lata i kilka punktów zapalnych. Pierwszy to łożyska skrzyni biegów (są nietrwałe; koszt robocizny poza ASO to ok. 1,5 tys. zł), drugi to niedomagania elektrycznego wspomagania (w ASO jest drogo; używane z gwarancją – 300-500 zł), trzeci to korozja – dokładnie sprawdźcie podwozie, nadkola i okolice podszybia.
Choć od debiutu „406-ki” coupé minęło już 20 lat, auto nadal może się podobać. Bez wątpienia duża w tym zasługa studia Pininfarina, w którym zaprojektowano 2-drzwiową wersję „406-ki”. Co ważne, zadbany egzemplarz nie będzie przesadnie drogi w utrzymaniu – technicznie bazuje na odmianach sedan i kombi, tak więc można liczyć na rozsądne koszty napraw (dużo zamienników). Co innego kondycja nadwozia – sporo egzemplarzy po większych lub mniejszych kolizjach, wysokie ceny części karoseryjnych (wiele aut szpachlowano – pamiętajcie o tym podczas kupna!). Najrozsądniejszym wyborem jest benzyniak 2.0, który nie daje dużej frajdy z jazdy, ale rzadko zmaga się z poważnymi problemami. Można też rozejrzeć się za dieslem 2.2 HDi. Ceny? Różne – zaczynają się od kilku tys. zł, a kończą na blisko 20 tys. zł.
A może RAV4 1. generacji? Mimo upływu lat zadbane egzemplarze nadal jeżdżą bez większych problemów. Początkowo auto było typowym fun carem z 3-drzwiowym nadwoziem, które polecamy singlom – sprawdzi się w mieście i podczas rekreacyjnych wypadów we dwoje (stały napęd wszystkich kół z możliwością blokady centralnego dyferencjału). Zresztą takie wersje dominują na rynku i za ok. 10 tys. zł można kupić naprawdę zadbany egzemplarz (odmian 5d jest mniej i nieco więcej kosztują). Pod maskę trafił tylko jeden silnik – benzynowy 2.0/128-129 KM. To trwały napęd, oferujący dość dobre osiągi. Podczas oględzin zalecamy czujność, bo choć RAV4 to trwały samochód, ma już swoje lata – zdarzają się zaniedbania serwisowe, ryzyko problemów z korozją.
Grande Punto to propozycja dla szukających przede wszystkim jak najmłodszego auta, gwarantującego niskie koszty eksploatacji. Trzecia generacja Punto zadebiutowała w 2005 r., w 2009 r. pojawiło się Punto Evo, w 2012 r. wraz z kolejną modernizacją powrócono do nazwy „Punto”. Mając w kieszeni 10 tys. zł, lepiej pozostać przy bazowych odmianach z pierwszych lat: 1.2 to bardzo prosta, ale słaba jednostka, polecamy 1.4 8V – pali podobnie, a jest już wyraźnie żwawsza. Trzeba się liczyć z uszkodzeniami układu zmiennych faz rozrządu: koło kosztuje 600 zł, nastawnik – 350 zł. Odmiana 1.4 16V dość często zmaga się z podwyższonym spalaniem oleju. Tanie są też diesle, ale 1.3/75 KM jeździ naprawdę niemrawo, lepszy jest 90-konny – w obu przypadkach trzeba się liczyć z rozciągnięciem łańcucha rozrządu. Spotkacie też niezłe diesle 1.9 JTD. Punto oferowano z nadwoziem 3- lub 5-drzwiowym. Mają one takie same gabaryty i bagażnik (275 l). Do zalet trzeba zaliczyć łatwo dostępne, tanie części i dobrą trwałość karoserii, do wad – przeciętną trwałość podwozia (zawieszenia, układu kierowniczego).
Klasa średnia, i to w wydaniu premium, za 10 tys. zł? Nie jest to proste zadanie, ale marzenie o własnym Audi A4 z pewnością ma wielu kierowców. Przede wszystkim trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo większość A4 to powypadkowe egzemplarze, z ogromnymi przebiegami, niedbale serwisowane. Ale też 10 tys. zł to wcale niemało („trupy” kosztują zaledwie 3-5 tys. zł), taka kwota pozwala już wybrać przyzwoity egzemplarz. Większość silników to jednostki godne zaufania, ale benzyniaki 1.6 i 1.8 bez turbo są ospałe, zaś „V6-ki” – paliwożerne. Ciekawym kompromisem może okazać się 1.8T. Wśród diesli lepiej interesować się wersją 1.9 TDI, 2.5 TDI w A4 oznacza ryzyko sporych wydatków (m.in. na remont pompy VP i wałków rozrządu). Typową usterką A4 jest niezbyt trwałe, za to mocno rozbudowane przednie zawieszenie. Obecnie chyba już żaden egzemplarz nie ma seryjnych sworzni i wahaczy, więc trwałość zależy od jakości zamienników użytych w trakcie naprawy. Warto też pamiętać, że do zalet A4 zaliczymy świetnie dostrojone podwozie, a do wad – dość ciasne wnętrze i bagażnik (w kombi: 390 l).