Producenci na poważnie zajęli się autami elektrycznymi – praktycznie w każdym miesiącu pojawiają się w sprzedaży całkiem nowe modele lub modernizowane są dotychczas oferowane. Co prawda, przez to nasz cennik nie jest do końca precyzyjny (nie znamy aktualnych cen Kii, Smartów czy np. Škody Citigo-e), ale wiemy, że pokazane tu modele są w salonach albo wjadą do nich lada moment. Założyliśmy więc, na ile mogą być wycenione.
Co ciekawe, starania producentów doceniają… klienci. Premiera modelu ID.3 cieszyła się ogromnym zainteresowaniem w całej Europie, również w Polsce zebrane zamówienia (trzeba było wpłacić 5000 zł lub 1000 euro) są podobno liczone w tysiącach! Tak samo chętnie klienci poszli do salonów Peugeota – tyle że Francuzi stwierdzili, że jako zaliczka wystarczy… 208 zł. I teraz podobno zastanawiają się, skąd wziąć auta dla chętnych…
Bez wątpienia obserwujemy obniżkę cen – nie jest ona oczywiście spektakularna, ale np. Volkswagen e-UP! parę lat temu kosztował 116 000 zł, niedawno cena spadła do 105 000 zł, zaś odnowiony wariant ze znacznie większą baterią wyceniono na 96 000 zł. Warto zauważyć, że równocześnie rosną ceny aut spalinowych.
Czterokołowy pojazd to chyba najtrafniejsze określenie tego modelu. Renault Twizy występuje w wersji dwuosobowej lub jako Cargo (57 400 zł) z bagażnikiem zamiast fotela – ceny pojazdów z roku produkcji 2018. Może być ciekawą opcją na dostawy np. w strefie czystego transportu. Pojazd ładowany tylko z tradycyjnego gniazdka elektrycznego (pod pokrywą z przodu znajdziecie 3-metrowy przewód spiralny, zamontowany na stałe, nie ma tu gniazda Typ 2), ale stosunkowo nieduży akumulator można uzupełnić w ciągu kilku godzin.
Od razu wyjaśniamy: w momencie zamykania dodatku cena CITIGOe nie była jeszcze znana – od ceny pokrewnego e-up! odjęliśmy 10 proc. To tylko szacunek, ale producent obiecuje, że będzie to konkurencyjna oferta na rynku. Cennik powinien być opublikowany na przełomie października i listopada, w salonach auto ma stanąć na początku 2020 r. Auto delikatnie zmieniono, będzie oferowane wyłącznie z napędem elektrycznym! W pierwszej w pełni elektrycznej Škodzie przeprojektowano nadwozie, zamontowano światła LED oraz zintegrowane kierunkowskazy.
Jesienią Smart ForTwo przeszedł niewielki lifting – pojawił się już w polskiej ofercie, ceny zaczynają się od 96 900 zł. Od tego roku ten model jest oferowany wyłącznie z napędem elektrycznym. Dwuosobowe mikroauto, dwie wersje: zamknięta lub kabriolet.
W wersji na rok 2020 poza zmianą stylistyki zewnętrznej poprawiono wnętrze (lepsze możliwości przechowywania rzeczy), ale najważniejsze są multimedia i integracja ze środowiskiem smartfonów. Przewidziano odmiany: Passion, Pulse and Prime. Smart Forfour może zabrać na pokład 4 osoby, silnik jest umieszczony z tyłu auta.
Samochód przeszedł niedawno modernizację. W przeciwieństwie do koncernowych braci (Škoda Citigo i Seat Mii) VW zdecydował się oferować w sprzedaży wersje zarówno spalinowe (benzyniak 1.0), jak i elektryczną. Istotną informacją jest zmiana akumulatora: obecnie ma on 32,3 kWh, wcześniej – tylko 18,7 kWh. Oczywiście, znacząco poprawił się dzięki temu zasięg. Co ciekawe, samochód po zmianach ma… wyraźnie niższą cenę. Modernizacja objęła również multimedia, np. seryjna aplikacja pozwala kontrolować godziny pracy ładowarki pokładowej. Do wyboru jest: 7 kolorów nadwozia, 2 kolory dachu (czarny lub biały), 3 rodzaje obręczy kół w rozmiarze od 14 do 16 cali, elementy wykończenia tablicy rozdzielczej w dwóch kolorach oraz 2 wzory tapicerki siedzeń.
Opel rozpoczął sprzedaż Corsy nowej generacji właśnie od wersji elektrycznej! W porównaniu ze spalinowym napędem trzeba pogodzić się z nieco mniejszym bagażnikiem (267 l wobec 309 l) i wyraźnie wyższą masą własną. Poza tym to w pełni funkcjonalne małe auto. Corsa-e ma klasyczny przedni układ napędowy, akumulatory (w dwóch pakietach) znalazły się pod podłogą. Oferta rynkowa (dostępny pełen cennik, choć fizycznie samochód pojawi się w 2020 r.) obejmuje jedną wersję układu napędowego i dwie odmiany wyposażeniowe: Edition i Elegance. Ta pierwsza jest serią specjalną, bogatszą m.in. o kolorowy wyświetlacz i specjalną tapicerkę, z kolei druga (za 130 390 zł) kusi alufelgami. Na bogatej liście opcji m.in. mocniejsza ładowarka pokładowa (11 kW zamiast 7,2 kW), dodatkowe kable do ładowania oraz klasyczne elementy podnoszące komfort i bezpieczeństwo.
Pod względem technicznym to bliski krewny elektrycznej wersji Opla Corsy. Co ciekawe, to najbardziej dynamiczna, ale jednocześnie najwolniejsza wersja Peugeota 208. Seryjnie auto jest wyposażone w ładowarkę o mocy 7,4 kW (za dopłatą 1500 zł można zamienić ją na 11 kW) oraz gniazdo do podłączenia wtyczki CCS. Na ewentualne rządowe dopłaty bez rabatu załapać się może tylko bazowa wersja w żółtym kolorze.
Jesienią 2019 r. samochód przeszedł modernizację, ceny zaczynają się od 122 700 zł, zatem producent ustawił je nieco poniżej progu ewentualnych dopłat. Główne zmiany to zastosowanie pojemniejszej baterii (52 kWh), dzięki czemu samochód oferuje też lepszy zasięg, pojawiła się także możliwość ładowania prądem stałym. Nowe ZOE ma zmodernizowane wnętrze, już w wersji podstawowej jest wyświetlacz o przekątnej 10 cali, zaś tapicerkę wykonano z materiałów pozyskanych z recyklingu. Pojawił się też tryb jazdy w mieście – B-mode (sterowanie siłą odzysku energii). W ofercie pozostanie starsza wersja silnika (108 KM), również połączona z pojemniejszym akumulatorem.
Dilerzy Volkswagena rozpoczęli przyjmowanie zamówień, model ten cieszy się ogromną popularnością (w pierwszej dobie zbierania zgłoszeń… zawiesił się system komputerowy!). Docelowo ma zastąpić elektrycznego Golfa. To auto zbudowane od podstaw jako elektryczne – silnik znalazł się przy tylnej osi, bateria zaś w podłodze. Choć gabaryty lokują ID.3 w klasie kompakt, przestronność wnętrza odpowiada klasie średniej. Do wyboru kilka wersji układów napędowych i baterii. Volkswagen podał też, że bazowa cena nie przekroczy 130 000 zł.
Z zewnątrz łatwo pomylić go z klasycznym Golfem – nic w tym dziwnego, bo to tylko przeróbka kompaktu na auto elektryczne. Niezbyt duża bateria, przeciętny zasięg i… mało atrakcyjna cena (choć i tak niższa niż kilka miesięcy temu), za to wyposażenie jest bardzo przyzwoite – Volkswagen potrzebował mocnego e-kompaktu i takie prawdopodobnie będzie ID.3. Tymczasem można liczyć na dobre rabaty w salonach.
Weteran rynku i dostawczaków, i elektryków. Oferta obejmuje krótką wersję dwuosobową oraz przedłużoną – dla 2 lub 5 osób (ostatnia oczywiście przeszklona). Ważący 255 kg akumulator jest umieszczony w podłodze, ale na bagaż zostaje nawet 4600 l przestrzeni. Bateria nie jest zbyt duża (33 kWh), samochód przygotowano bardziej do transportu miejskiego.
Lider europejskiego rynku samochodów elektrycznych. Obecnie oferowane auto to 2. generacja modelu – znacznie bardziej funkcjonalna i wydajna. Samochód może rywalizować z klasycznymi kompaktami. Ostatnie lata przyniosły uzupełnienie oferty o mocniejszy wariant e+: 217 KM, bateria powiększona do 62 kWh. Co ciekawe, auto legitymuje się też niższym zapotrzebowaniem na energię (18 kWh/100 km), dzięki czemu zasięg rośnie do świetnych 385 km. Niestety, to już wydatek minimum 195 600 zł. Podstawowa cena 118 000 zł obejmuje ładowarkę pokładową o znikomej mocy 3,6 kW, znacznie lepiej dopłacić 2200 zł i otrzymać taką samą wersję Acenta, ale z ładowarką 6,6 kW (standard we wszystkich pozostałych odmianach). Szeroki wybór wyposażenia (wersje Acenta, N-Connecta, Tekna) i dodatków (np. dwukolorowe nadwozie).
Auto występuje w dwóch wersjach: towarowej e-NV200 (ceny brutto od 159 777 zł) i osobowej Evalia (trzeba wysupłać min. 167 500 zł). Odmianę osobową można doposażyć w trzeci rząd siedzeń (dopłata 3700 zł, zestaw naprawczy zamiast koła zapasowego). Auta różnią się też dostępem do bagażnika: Evalia ma unoszoną do góry klapę, zaś wersja dostawcza – dwuskrzydłowe drzwi asymetryczne. Auto wyposażono w baterię o pojemności 40 kWh (pod podłogą), spore zużycie prądu sprawia jednak, że zasięg nie jest rewelacyjny – 200 km (w mieście rośnie do 301 km). Ładowarka pokładowa ma niezłą moc 6,6 kW, e-NV200 można też ładować na szybkich stacjach (złącze Typ 2 i CHAdeMO). Elementy układu elektrycznego są chronione przez 5 lat lub 100 tys. km, zaś za pojemność baterii producent odpowiada przez 8 lat lub do przebiegu 160 tys. km.
Samochodem mieliśmy już przyjemność jeździć, mimo że nie wszedł jeszcze oficjalnie na nasz rynek. Soul będzie występował tylko w wersji elektrycznej. Powyższa cena jest naszą spekulacją! Dane techniczne podajemy na podstawie rynku niemieckiego, na którym model występuje jako e-Soul 136 lub 204. Rozwiązania techniczne są zbliżone do tych w e-Niro i elektrycznym Hyundaiu Konie. Mimo niedużych gabarytów samochód jest naprawdę funkcjonalnym maluchem, który może się sprawdzić jako auto rodzinne. Ładowarka pokładowa ma 7,2 kW, a układ ładowania wyposażono w złącze CCS (możliwość „przyjęcia” nawet 100 kW). Zasięg mocniejszej wersji sięga w mieście…648 km! Na minus: brak możliwości holowania przyczepy.
Elektryczna wersja Ioniqa to ukoronowanie palety tego ekologicznego kompaktu – oprócz niej są też hybrydy, w tym plug-in. Wbrew pozorom samochód ma niewiele wspólnego z Koną na prąd – tu mamy znacznie mniejszy akumulator i słabszy silnik (tylko jeden wariant). Za to Hyundai błyszczy pod względem zużycia energii – 11,5 kWh to doskonały rezultat. Przewidziano dwa warianty wyposażenia.
Crossover „o numer większy” od Soula, ale z bardzo zbliżonymi podzespołami technicznymi – umieszczonym z przodu modułem napędowym (silnik, falownik, przekładnia redukcyjna) oraz akumulatorami pod podłogą kabiny. Także tu są stosowane dwie wersje silnika i akumulatorów (39,2 kWh, 136 KM lub 64 kWh i 204 KM). W tym przypadku również nie mamy oficjalnych polskich cen, to jedynie nasze przypuszczenia – auto powinno zawitać do salonów w końcu I kwartału 2020 r. (dane techniczne na podstawie niemieckiego cennika, polski powinniśmy poznać jeszcze przed końcem roku). Szkoda, że samochód nie ma choćby w opcji napędu 4x4, pomocą poza utwardzonymi drogami może tu jedynie służyć nieco podwyższony prześwit (155 mm). Napędzana prądem wersja Niro jest doskonałym uzupełnieniem pozostałych odmian: hybrydowej oraz hybrydowej typu plug-in.
Elektryczna odmiana małego crossovera namieszała na rynku za sprawą dużych akumulatorów i… elektryzującego zasięgu. Do wyboru dwa warianty układu napędowego – mocniejszy (z dużą baterią) wymaga wydania minimum 193 500 zł, ale oferuje naprawdę dobre osiągi, zresztą również słabszy nie musi się wstydzić dynamiki. Wnętrze auta jest dobrze dopracowane i starannie wykonane, jak na te gabaryty całkiem pozytywnie możemy ocenić bagażnik. Wyposażenie bardzo dobre, ale np. pakiet skórzany tylko w opcji w bogatszej odmianie Platinum.
Elektryk, który od początku produkcji (na rynku pojawił się w 2013 r.) stawia na zadowolenie z jazdy i ciekawy design. Dwie wersje mocy: 170 lub 184 KM (odmiana i3s droższa o 14 500 zł). Niedawna modernizacja przyniosła – po raz kolejny – powiększenie pojemności baterii, obecnie jest to 42,2 kWh. Wtedy też zrezygnowano z opcjonalnej wersji z Range Extenderem (silnik spalinowy w roli generatora). Samochód jest pozbawiony środkowego słupka.
Chiński producent samochodów wykorzystał podzespoły firmy LDV. Obok wersji elektrycznej istnieją też spalinowe V80 (nieoferowane w Polsce). Samochód jest dostępny z jednym rozstawem osi, ale dwiema wysokościami dachu. Cena jest podana w euro – to 47 500. Choć wydaje się wysoka, to warto zauważyć, że konkurencyjne europejskie dostawczaki okazują się znacznie droższe. Auta oferuje firma kapitałowa Hitachi (zarządzająca około 11 tys. samochodów).
Duży samochód dostawczy w koszmarnie wysokiej cenie i z zasięgiem zaledwie 120 km?! Kto to kupi? Choć wydaje się to mało atrakcyjne, okazuje się całkiem sensowne. Przede wszystkim wpisuje się w ideę tzw. dostaw ostatniego kilometra. Poza tym nawet kurierzy jeżdżący po mieście rzadko kiedy pokonują więcej niż właśnie 120 km. Ostatni argument to konieczność wjazdu do strefy czystego transportu. Dlatego duża paka z niewielkim, słabym silnikiem (układ napędu ze… starszego ZOE) ma sens! Oczywiście, cenę trzeba dobrze przekalkulować, żeby biznes rzeczywiście się opłacił. Podana wyżej cena to ostatnio obowiązująca wartość. Francuzi oferują szeroką paletę wersji nadwoziowych (m.in. furgon, platforma, dwie wysokości dachu, trzy długości karoserii), w tabelce obok prezentujemy odmianę L1H1 (najkrótszą, z niskim dachem).
Ekskluzywny SUV ze stajni Mercedesa. Ma napęd wszystkich kół (silniki z przodu i z tyłu), akumulator w podłodze (650 kg) i gabaryty zbliżone do klasy GLC. Jedna wersja układu napędowego, pokładowa ładowarka o mocy 7,4 kW, możliwość ładowania prądem stałym o mocy do 110 kW. W wyposażeniu m.in. system komend głosowych („Hej, Mercedes”) i olbrzymie ekrany MBUX.
Samochód elektryczny z polskim rodowodem – e-Crafter, podobnie jak pozostałe wersje tego modelu, powstaje w polskiej fabryce. Baterie (podobnie jak silnik, to elementy wspólne z… e-Golfem) ukryto pod przedziałem ładunkowym, który jednak pozostał całkowicie funkcjonalny. Co ciekawe, producent oferuje tylko jedną wersję nadwoziową z ekologicznym napędem. Podobnie jak inne dostawczaki, samochód jest przemyślany do dostaw ostatniego kilometra, choć zasięg 173 km wygląda lepiej niż u konkurentów.
Ekskluzywny SUV z napędem 4x4 – jeden silnik pracuje przy przedniej osi, drugi przy tylnej. Auto jest bardzo drogie, ale umiejscowiono je pomiędzy modelami Q5 a Q7 – wystarczy porównać ceny większego brata, żeby przekonać się, że nie jest aż tak źle, zwłaszcza zważywszy na moc i osiągi. Poza tym to w pełni funkcjonalny, obszerny samochód z dużym bagażnikiem i możliwością holowania ciężkiej przyczepy. Seryjne zawieszenie pneumatyczne umożliwia regulację prześwitu (od 146 do 223 mm). Choć silniki mogą zaoferować naprawdę potężną moc i przyspieszenie, charakter Audi bardziej skłania jednak do odprężającej jazdy.
Podobnie jak konkurenci (Audi, Mercedes i nieobecna na naszym rynku Tesla), Jaguar przy każdej osi montuje po jednym silniku elektrycznym, zaś baterie umieszcza w podłodze. Dzięki temu uzyskujemy napęd e-AWD, który bez problemów przenosi ogromną moc na koła. Już po pierwszych kilometrach odkryjecie, że głównym konikiem inżynierów było zapewnienie maksymalnej przyjemności z jazdy, choć wykończenie i wyposażenie również stoją na najwyższym poziomie, podobnie jak funkcjonalność wnętrza. Zawieszenie pneumatyczne Jaguar oferuje w opcji, dzięki niemu auto może pokonywać… brody o głębokości 50 cm (w końcu w tym samym koncernie znajduje się Land Rover). Nawet w najmniej korzystnych dla elektryków warunkach jazdy (autostrada) energii powinno wystarczyć na 300 km.
Ledwo co supersportowy sedan (tak, auto ma właśnie taką formę nadwozia!) wszedł do oferty, a już producent prezentuje kolejne wersje – do Turbo S (z overboostem 761 KM!) i Turbo („jedynie” 680 KM) dołączyła odmiana 4S (do 571 KM, zależnie od baterii – Performance/Plus). Wszystkie mają elektryczny napęd 4x4 (po jednym silniku dla każdej osi), ale w tym przypadku silniki mają odmienne charakterystyki. Ciekawostki: napięcie systemowe w tym aucie to 800 V (normą jest maks. 400 V), co przekłada się na moc silników i możliwość ładowania prądem o szczytowej mocy… 270 kW! Poza tym przy tylnej osi pracuje dwubiegowa przekładnia redukcyjna. Ceny mocniejszych odmian zaczynają się od… 650 000 (Turbo) i 790 000 zł (Turbo S).
Oferta jest ciekawa i różnorodna – najwięcej jest aut miejskich, co zrozumiałe, bo to naturalne środowisko elektrycznych samochodów. Co ciekawe, sporo jest również aut luksusowych, a także dostawczych, za to nie ma w ogóle klasy średniej. Ale to oddaje tendencje całego rynku – tradycyjne sedany są wypierane przez crossovery i SUV-y. Zapewne właśnie w tych segmentach można się spodziewać największego napływu nowych modeli w najbliższych latach. Bardzo ciekawa może też okazać się rywalizacja w elektrycznej klasie kompaktowej, w której bez wątpienia konkurenci będą musieli przyglądać się ofercie Volkswagena. Uwaga: nawet stosunkowo małe auta mają większe wnętrza niż rywale ze spalinowymi silnikami o takich samych gabarytach.